×37×

64.1K 3.8K 446
                                    

Krótkie info: Harry ostatniej nocy spał (pf jasne, że spał, jaaaasne) u Mali

Następnego dnia poszliśmy razem do szkoły. Zastaliśmy przy wejściu Dylana i Boonie. Rozmawiali.

Konkretnie, kłócili się. A raczej Boonie jak totalna suka zlewała błagającego o coś Dylana. Następnie blondyn wkurzył się o coś i odszedł, a Chanley wyłapała nas w tłumie i rzuciła mi gniewne spojrzenie, a do Harry'ego mrugnęła zmysłowo, zanim sama poszła korytarzem na swoje lekcje.

Okej, a teraz co się dzieje?

- Harry - zwróciłam na siebie jego uwagę. Popatrzył na mnie. - A co, jeśli nasz plan wypali tylko w połowie? W sensie, jeśli po wszystkich Boonie nie będzie cię chcieć, a ja będę z Dylanem? Albo na odwrót - wzruszyłam ramionami.

- Nie ma nawet mowy o takiej sytuacji - pokręcił głową. - Doprowadzamy akcję do końca albo rezygnujemy i dalej działamy sami.

Przytaknęłam w milczeniu i zamyśleniu. Boonie leci na Stylesa, a Dylan chyba sobie mnie odpuścił.
Trzy słowa.

Nadchodząca rezygnacja Stylesa.

Zabawne, że nawet mój udawany chłopak zostawi mnie dla wszechobecnej blond-piękności, Boonie Chanley.

- Co jest? - szturchnął mnie ramieniem, tym razem, żebym to ja zwróciła na niego uwagę.

- A co ma być?

- Pytałem o coś, a ty totalnie mnie zlałaś - mruknął na wpół rozbawiony a na pół rozgniewany.

- Sorka, jestem po prostu zmęczona. O co pytałeś?

Chłopak wyprostował się. Zauważyłam, że to jego odruch, kiedy chce porozmawiać o czymś ważnym.

- Jak zrywamy? W sensie, takie coś trzeba planować - wzruszył ramionami.

- To znaczy? Zerwanie to zerwanie. Dwójka ludzi przestaje być ze sobą.

- Boże, do ciebie to jak do przedszkolaka - wywrócił oczami. - Jak kończymy? Powracamy do relacji przed związkiem, czyli ja, ty i niechęć, czy rozstajemy się w zgodzie?

Szczerze, bardzo odpowiadała mi druga opcja. Harry okazał się fajnym gościem i nie chciałam wracać do relacji "ja, ty i niechęć". Jednak głupio mi było to powiedzieć, bo może brunetowi to nie odpowiadało.
Chłopak jakby wyczuł moje niezdecydowanie.

- Nie wstydź się, jeśli wolisz wracać do tego, co było. Zrozumiem.

- Nie nie nie - pomachałam rękoma. - Źle to zrozumiałeś. Właśnie jakoś wolę...

- Opcję przyjaźni? - uniósł brew.

- No, tak jakby. Jeśli tobie to nie przeszkadza.

Lewy kącik jego ust uniósł się do góry, formując w policzku nieznaczny dołeczek.

- Nie przeszkadza - odpowiedział. - Też to wolę. Ale wolałem znać twoje zdanie. I - uniósł do góry palec.

- I... co? - ponagliłam go.

- Kto z kim zrywa?

- W sumie, to zależy od nich - znacząco pokazałam na wkurwionego Dylana w kącie. - Jeśli będzie chcieć ciebie Boonie, a mnie Dylan nie bardzo, to chyba lepiej, żebyś ty ze mną zerwał i poleciał do panny, a mną jakby trochę na litość zaopiekuje się Dylan. I na odwrót.

- A jeśli obydwoje będą na nas lecieli?

- Wtedy chyba lepiej, żebym ja z tobą zerwała. Dylan wtedy poczuje się wygrany i te sprawy - przewróciłam oczami - a Boonie nawet nie zwróci uwagi, że jest jakby drugą opcją. Zbyt mądra to ona nie jest.

Jego uśmiech wraz z dołeczkami poszerzył się.

- Za to ty jesteś naprawdę inteligentna, Mali - pochwalił mnie. - Naprawdę nieźle obmyślane.

Ukłoniłam się.

- Wiadomo. Teraz musimy poważniej zabrać się za tamtą dwójkę. Ja zaczynam podbijać do Dylana, a ty do Boonie.

- Pierwsza kłótnia? - wymruczał.

- Na to wygląda.

- Ale to dopiero od jutra. Teraz to będzie nienaturalne, że najpierw się mizdrzymy przy szafce, a potem lecimy do innych.

Kiwnęłam.

- Tak właściwie, to ty też jesteś inteligentny, Styles.

- My to potrafimy sobie prawić komplementy.

No i jest następny. Dobrze, że nasza pani od historii nie zauważyła telefonu na ławce, bo mogłabym go dzisiaj nie dodać

deal, Styles / stylesNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ