×30×

67.8K 4.1K 718
                                    

- Rany - westchnął, obserwując gwiazdy. Leżeliśmy na dachu mojego apartamentowca, wpatrzeni w gwiazdy. - Jak udało ci się ogarnąć to miejsce?

- Kiedy wróciłam od dziadków, potrzebowałam takiego miejsca. Z drugiej strony moje lenistwo nie pozwalało mi na jakąś kryjówkę za miastem, czy gdzieś daleko - wyjaśniłam. - Pewnego dnia zauważyłam, że drzwi od dachu były otwarte i po prostu tu weszłam.

Kątem oka zauważyłam, jak kiwnął głową.

- To... o czym chcesz pogadać?

- Nie wiem. Ty to wymyśliłeś. Możesz zadawać mi pytania, a obiecuję, że odpowiem szczerze.

Zamyślił się, a potem odwrócił się do mnie bokiem i podparł głowę na dłoni. Popatrzyłam na niego.

- Kim byli twoi rodzice?

- Ojciec miał firmę hotelarską, a mama nie pracowała. Dochody były spore, więc opcjonalnie pomagała tacie w pracy.

- Nie pytam, jakie mieli zawody, tylko, kim byli, Mortez. Naucz się słuchać.

Przewróciłam oczami.

- Cóż, moja mama była raczej... strasznie domowa. Nie potrafię jej inaczej opisać. To była ta kochana mama, dzięki której zawsze po szkole czekał na ciebie dobry obiad.

Łzy napłynęły mi do oczu, ale zacisnęłam powieki, aby nie wypłynęły.

- Jak chcesz, to płacz. To pomaga.

Kiwnęłam głową.

- A tata... - urwałam, bo po moim policzku spłynęła łza. - Tata był typowym wiecznym dzieckiem. Czasami zastanawiam się, jak to możliwe, że utrzymywał taki biznes w ryzach - zaśmiałam się smutno. - Pocieszał mnie w każdej sytuacji, i zawsze mogłam na nim polegać.

Harry kiwnął lekko głową i schował moją dłoń w swoich pocieszająco.

- Jeszcze masz jakieś pytania?

- Mam, ale jak chcesz, to możemy skończyć.

- Nie - zaprzeczyłam, posyłając mu delikatny uśmiech. - Jest w sumie okej.

Odpowiedział mi pokrzepiającym uśmiechem.

- Dlaczego nie chcesz, aby ktoś cię odwiedzał w te osławione trzy dni?

- Nie chodzi o to, że nie chcę. Po prostu to jest nieodpowiednie. Nie jestem przyzwyczajona do pokazywania takich mocnych emocji przy ludziach. Dylan raz widział mnie w takim stanie, mimo, iż byliśmy dwa lata w związku.

- A Jason?

- Jasona znam całe życie i ufam mu bezgranicznie. On jest wyjątkiem.

- Więc dlaczego on cię nie odwiedza?

- Bo proszę go o to. Boję się go tak często obarczać swoimi problemami.

Znowu skinął.

- Za często kiwasz głową. Czuję się bardziej jak na rozmowie o pracę, niż na szczerej rozmowie o moim życiu.

- Po prostu nie wiem, co odpowiedzieć. Nigdy nie spodziewałem się po tobie takich problemów i takiej dojrzałości. Wiele przeszłaś i musiałaś dorosnąć dużo szybciej niż ja. Podziwiam to, ale teraz jest mi w sumie trochę głupio.

- Dlaczego? - zmieniłam pozycję do takiej, jaką miał on.

- Bo moje życie w porównaniu z twoim jest naprawdę idealne.

- Nie możesz czuć się z tego powodu głupio. Możesz być jedynie wdzięczny.

- Mieliśmy rozmawiać o tobie.

- Trudno - wzruszyłam ramionami. - Wolę pomagać komuś, niż żeby ktoś pomagał mi.

- Trudno - ponowił mój gest. - Raz na jakiś czas możesz zrobić sobie przerwę od wiecznego pomagania innym. Jakie jest twoje marzenie?

- Mam wiele - zaznaczyłam. - Naprawdę mam marzeń w cholerę, ale jedno jest całkowicie nieosiągalne.

- Jakie?

- Wiesz, w dniu wypadku rodzice wracali z jakiejś imprezy - zaczęłam. - Tak naprawdę nie zasnęłam w tamtą noc, bo chciałam ich przytulić na dobranoc. Od pięciu i pół roku marzę o tym drobnym geście. Chcę ich przytulić na pożegnanie.

Harry w następnym rozdziale >>>>>

deal, Styles / stylesWhere stories live. Discover now