×65×

53.6K 3.2K 684
                                    

Szkoła przyjęła to machnięciem ręki, bo to nie pierwszy i z pewnością nie ostatni związek, o którym było głośno, a potem pyk! i pary nie ma.

Co innego, jeśli chodzi o Jasona.

- Czy ty jesteś głupia? Pojebana czy o co chodzi? Tyle znaków, tyle kurwa znaków, a ty z nim zrywasz. Chryste.

Powiedział coś, żebym zobaczyła naszą rozmowę na messengerze, to może coś pojmę, ale chyba coś pomylił, bo nigdy nie gadałam z nim na Facebook'u, to zawsze były sms'y. A z sms'ów niewiele wynika.

Kiedy zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji na ten tydzień, z ulgą zeszłam do szatni. W trakcie chowania butów, ktoś lekko szturchnął moje biodro.

- Ale jutrzejsza randka dalej jest aktualna, prawda? - Harry uśmiechnął się uroczo, opierając się łokciem o szafkę tak, żeby mógł dłonią podpierać swoją głowę. Na sekundę przeniosłam wzrok na rękę, którą miał wtuloną w swoje coraz to dłuższe loki - sięgały mu już bowiem za uszy (chodzi mi taki okres, jak z Night Changes czy coś), sekundę pomarzyłam o zrobieniu z jego włosami tego samego, a potem zmusiłam swoje struny głosowe do pracy.

- Znaczy, szczerze to nie wiem - moje struny głosowe nie zschynchronizowały się z sercem i mózgiem, które chciały tej randki, tyle wybrały najgłupsze możliwe zdanie za odpowiedź. Turbośmieszki.

- Dlaczego nie? Ta randka jest dla nas, nie dla nich - znacząco machnął ręką, chcąc wskazać całą społeczność szkolną. - Oh no daj spokój i nie bądź taką cnotką, Mortez. To tylko wypad do kina i z powrotem.

To nie brzmi jak randka.

- Dla mnie okej - wzruszyłam ramionami. - I co, wracamy do nazwisk, Styles? Skończył się przywilej na słodkie słówka, to trzeba jakoś sobie radzić.

- Jakoś muszę się do ciebie zwracać - zbliżył się i zabawnie chuchnął mi oddechem w twarz - Mortez.

Roześmiałam się i zamknęłam szafkę, a następnie założyłam kaptur na głowę i złapałam dłoń Harry'ego.

Okej, niezręcznie.

- Zapomniałam - bąknęłam, zabierając rękę i chowając ją do kieszeni. Harry tylko wzruszył ramionami i wydął usta. - To jak, Styles, odwozisz mnie do domu, czy będziesz w samotni woził swoją dupę przez miasto?

- To nawet nie jest prośba - na wpół parsknął, na wpół zaśmiał się - tylko oświadczenie, więc nie bardzo mam wybór.

Pogrążeni w jakiejś głupiej konwersacji, od czasu do czasu rzucając zabawnymi ripostami w kierunku drugiej osoby, wyszliśmy ze szkoły na dziedziniec. Zostałam miło zaskoczona przez pogodę, czego nie mogę powiedzieć o Harrym.  w tym samym momencie, kiedy z moich ust wyleciały słowa "jak pięknie", ten westchnął:

- O kurwa, nie.

Popatrzyłam na niego.

- Żartujesz? Śnieg jest prześliczny.

- Śnieg nie jest śliczny. Śnieg jest wkurwiający.

- Sam jesteś wkurwiający. Chodź.

Wbiegłam w sam środek wirującego szaleństwa i zadarłam głowę do góry, a pojedyncze płatki śniegu łaskotały fragmenty mojej twarzy, aby potem w rozpuszczonej postaci zejść z mojej twarzy.

- Nie boisz się, że zejdzie ci tapeta? - śmiał się Harry, a ja nawet na niego nie patrząc, pokazałam mu środkowy palec i zaczęłam kręcić się w kółko, co jakiś czas cicho piszcząc ze szczęścia.

W pewnym momencie, moja "wysoce rozwinięta" koordynacja ruchowa dała o sobie znać, kiedy poślizgnęłam się w czasie kolejnego obrotu i wylądowałam na ziemi. Zaczęłam się śmiać, ale Harry i tak podszedł do mnie zmartwiony.

- Wszystko okej? - spytał ze zmarszczonymi brwiami, a ja wstałam szybko i potrząsnęłam radośnie, może trochę dziecinnie głową.

Złapałam go za ręce i zrobiłam z nim dwa wesołe obroty, wysłuchując jego narzekań, a potem poszliśmy w stronę jego samochodu.

Tym razem nie puściłam jego dłoni, dopóki nie staliśmy przed czarnym autem.

Uznałam, że w weekendy nie będę ogólnie wstawiała rozdziałów, ale ten jeden macie za moją długą nieobecność ❤

deal, Styles / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz