Coś z okazji jubileuszowego 50 rozdziału
(specjalnie miesiąc nie pisałam żeby wypadł ten specjalny 50 )
Rodzina jest tym, czym może być... nie tym, czym być powinna
Fawcett City, 3 dni przed tym wydarzeniem
-Nie jesteście moją rodziną! Nigdy nią nie byliście!- krzyczał Billy na swoich rodziców zastępczych.
-Ale Billy...- mała Darla chwyciła go za rękaw czerwonej bluzy i delikatnie pociągnęła.
-Zamknij się gówniaro! Też nią nie jesteś!- Billy wyrwał rękę z jej uścisku, dziewczynce napłynęły łzy do oczu.
-Hej, nie mów tak do niej- Freddy chwycił go delikatnie za ramię, był najbardziej opanowaną osobą w tym towarzystwie. Nawet nie krzyknął, jego ton głosu był jak zwykle cichy i spokojny.
Czego nie można było powiedzieć o Billym. Popchnął chłopaka tak mocno, że przewrócił się na kanapę. Kule o których poruszał się Freddy upadły z głuchym dźwiękiem na podłogę.
-W tej chwili przeproś brata i siostrę Billy!-krzyknął tata.
-Nie! Ona nie jest moją siostrą! A ty nie jesteś moim ojcem! Ani nawet moją rodziną!
-Dość tego! Nie będziemy tolerować takiego zachowania! Do pokoju!-mężczyzna wskazał palcem na drzwi.
Chłopak tylko tupnął nogą i wyszedł. Ale nie skierował się do swojego pokoju, chwycił kurtkę i piorunem był przy drzwiach wejściowych. Przejście zagrodził mu Pedro.
-Odsuń się...
Nagle zza swoich pleców usłyszał głos Mary.
-Chamsko potraktowałeś Darlę i Freddiego, oni jako jedyni mają ochotę jeszcze z tobą gadać... Kto by się spodziewał że z wielkiego Shazama, Kapitana Marvela taki debil, nie mówiąc już o rodzicach-skrzyżowała ręce pod piersiami.
-Ja się nigdzie nie wpraszałem-powiedział podnosząc palec po czym się odwrócił- a teraz mnie przepuść Pedro.
Billy przepchnął się obok chłopaka i wyszedł na zaśnieżoną ulicę. Zakrył się szczelniej kurtką i ruszył przed siebie. Czasami się zastanawiał czy nie lepiej mu by było wrócić do sierocińca.
Bat-jaskinia, 4 dni przed tym wydarzeniem
Kilkucentymetrowa warstwa miękkiego śniegu leżała przed Rezydencją należącą do miliardera, Bruca Wayna. Był wieczór, światła świeciły się jeszcze w kilku oknach domu. Syn właściciela i dwójka adopcyjnych dzieci prowadziła właśnie dość burzliwą rozmowę.
-Zjebałeś, Damian zjebałeś! To wszystko twoja wina!-krzyczał Dick.
-Nie drzyj się na mnie Greyson! Trzeba było samemu to załatwić!- Damian był gotowy wydłubać swojemu bratu oczy.
-Tim maiłeś tego dopilnować! Alfred nas zabije!
Czternastolatek podniósł ręce w obronnym geście.
-To nie ja wszystko potłukłem! Zobacz wszędzie leży szkło! Co my teraz zrobimy-spytał załamany.
-Sami coś wymyślcie! Nigdy więcej wam nie zaufam-powiedział Dick z wyrzutem, wyszedł trzaskając drzwiami.
CZYTASZ
Liga Młodych? Liga Młodych.
FanfictionJeżeli jeszcze nie wiesz co to Liga Młodych... lepiej szybko nadrób zaległości. Masz tu skarbnice wszystkich przygód młodych bohaterów. Zapraszam do czytania (Piszcie jeśli chcecie przygody z jakimiś konkretnymi bohaterami. :) UWAGA: Opowiadanie z...