🌲🎁 TO WYDARZENIE🎁🌲

509 50 31
                                    

Coś z okazji jubileuszowego 50 rozdziału

(specjalnie miesiąc nie pisałam żeby wypadł ten specjalny 50 )

Rodzina jest tym, czym może być... nie tym, czym być powinna

Fawcett City, 3 dni przed tym wydarzeniem 

-Nie jesteście moją rodziną! Nigdy nią nie byliście!- krzyczał Billy na swoich rodziców zastępczych.

-Ale Billy...- mała Darla chwyciła go za rękaw czerwonej bluzy i delikatnie pociągnęła.

-Zamknij się gówniaro! Też nią nie jesteś!- Billy wyrwał rękę z jej uścisku, dziewczynce napłynęły łzy do oczu.

-Hej, nie mów tak do niej- Freddy chwycił go delikatnie za ramię, był najbardziej opanowaną osobą w tym towarzystwie. Nawet nie krzyknął, jego ton głosu był jak zwykle cichy i spokojny.

Czego nie można było powiedzieć o Billym. Popchnął chłopaka tak mocno, że przewrócił się na kanapę. Kule o których poruszał się Freddy upadły z głuchym dźwiękiem na podłogę.

-W tej chwili przeproś brata i  siostrę Billy!-krzyknął tata.

-Nie! Ona nie jest moją siostrą! A ty nie jesteś moim ojcem! Ani nawet moją rodziną!

-Dość tego! Nie będziemy tolerować takiego zachowania! Do pokoju!-mężczyzna wskazał palcem na drzwi.

Chłopak tylko tupnął nogą i wyszedł. Ale nie skierował się do swojego pokoju, chwycił kurtkę i piorunem był przy drzwiach wejściowych. Przejście zagrodził mu Pedro.

-Odsuń się...

Nagle zza swoich pleców usłyszał głos Mary.

-Chamsko potraktowałeś Darlę i Freddiego, oni jako jedyni mają ochotę jeszcze z tobą gadać... Kto by się spodziewał że z wielkiego Shazama, Kapitana Marvela taki debil, nie mówiąc już o rodzicach-skrzyżowała ręce pod piersiami.

-Ja się nigdzie nie wpraszałem-powiedział podnosząc palec po czym się odwrócił- a teraz mnie przepuść Pedro.

Billy przepchnął się obok chłopaka i wyszedł na zaśnieżoną ulicę. Zakrył się szczelniej kurtką i ruszył przed siebie. Czasami się zastanawiał czy nie lepiej mu by było wrócić do sierocińca.

Bat-jaskinia, 4 dni przed tym wydarzeniem

Kilkucentymetrowa warstwa miękkiego śniegu leżała przed Rezydencją należącą do miliardera, Bruca Wayna. Był wieczór, światła świeciły się jeszcze w kilku oknach domu. Syn właściciela i dwójka adopcyjnych dzieci prowadziła właśnie dość burzliwą rozmowę.

-Zjebałeś, Damian zjebałeś! To wszystko twoja wina!-krzyczał Dick.

-Nie drzyj się na mnie Greyson! Trzeba było samemu to załatwić!- Damian był gotowy wydłubać swojemu bratu oczy.

-Tim maiłeś tego dopilnować! Alfred nas zabije!

Czternastolatek podniósł ręce w obronnym geście.

-To nie ja wszystko potłukłem! Zobacz wszędzie leży szkło! Co my teraz zrobimy-spytał załamany.

-Sami coś wymyślcie! Nigdy więcej wam nie zaufam-powiedział Dick z wyrzutem, wyszedł trzaskając drzwiami.

Liga Młodych? Liga Młodych.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz