Gofry

456 48 22
                                    

Starszy aspirant Janusz Kowalski siedział właśnie w swoim radiowozie i popijał kawę. Jego komisariat jak zwykle miał dyżur pod jednym z magazynów Lexa Luthora, nagle zobaczył kogoś grzebiącego przy układzie zasilania. 

Natychmiast wysiadł z radiowozu i ruszył w jego stronę. Złapał zbiega za ramię i podniósł, był to wysoki i umięśniony chłopak, minimalnie niższy od policjanta.

-Co ty tu robisz młody człowieku!?-brzmiał oschle i groźnie, ale na wszelki wypadek złapał z paralizator.

-No ja ten..yyy-Chłopak zaczął się jąkać.

-Jedziesz ze mną-starał się zaciągnąć go do radiowozu.

Kiedy się odwrócił usłyszał za sobą znudzony głos.

-Tato, tato-niski, rudy i chudy chłopak zaczął szarpać jego więźnia za rękę- tato znalazłem gofry...

-Bart... To znaczy synu!-mężczyzna przez chwilę wyglądał na zdziwionego.

-To pana dziecko?-spytał sceptycznie policjant, wysoki i umięśniony czarnowłosy w ogóle nie był  podobny do chudego rudzielca, policjant poprawił czapkę-jestem zmuszony was stąd zabrać.

-Tato kup mi gofra-jęczał młody.

-Oczywiście-starszy położył ręce na ramionach swojego syna-już stąd idziemy.

I mimo sprzeciwu policjanta szybkim krokiem oddalili się od niego.

Kiedy byli już w wystarczającej odległości Conner zwrócił się do Barta:

-Nieźle to synek wymyśliłeś-poklepał go po plecach.

-I jak?-w głowie zabrzmiał mu głos Kaldura.

-Świetnie, wyłączyłem wszystkie zabezpieczenie, wchodźcie-odpowiedział mu Conner.

-Właściwie to ja nadal zjadł bym tego gofra-powiedział cicho Bart.



Conner, Wally, Dick i Kaldur siedzieli w ciepłej kuchni i zdawali raporty z misji

-I jak było?-spytał zachrypnięty Dick, Listopad dał mu się bardzo we znaki.

-Dobrze-Conner wziął łyk kawy- Bart'owi należą się dodatkowe punkty. A Lex na razie nic nie planuje.

-U nas też spokojnie-dodał Wally-Ra'ash Al Gul siedzi cicho.

W tym momencie do kuchni weszła Artemis.

-Cześć- przywitała się i dała Wallemu buziaka w policzek- kochanie idę na zakupy z Karen i Megan daj mi trochę kasy.

-Wiedziałem że z własnej woli mnie tak nie nazwiesz-westchnął- zaraz, ale masz własne pieniądze.

-Tak wiem. Ale ja chcę twoje!-upierała się kobieta

-Skąpiradło-mruknął cicho i wyciągnął z kieszeni bluzy portfel.

-Dziękuję, kocham cię- pocałował go jeszcze raz i wyszła.

-Ala pantoflarz-zaśmiał się z niego Mal który właśnie wszedł do kuchni-ja bym się tak nigdy babie nie dał pomiatać.

Po chwili do pokoju weszła jeszcze Karen.

-Cześć misiu-powiedziała i przytuliła się do swojego chłopaka- zawieź nas do centrum.

Chłopcy siedzący przy stole wymienili między sobą roześmiane spojrzenia.

-Ale, ale pszczółko...-przestał kiedy dziewczyna spojrzała mu w oczy- oczywiście, spotkajmy się w garażu-powiedział zrezygnowany. 

Karen poinformowała dziewczyny o udanej akcji. Megan jeszcze na chwilę weszła do salonu gdzie siedzieli młodsi chłopcy i grali na Playstation.

-Jadę do sklepu, chcecie coś?-rzuciła biorąc kurtkę.

-Ja chciał bym dziewczynę-mruknął Jaime.

-Czyli nic, okej pa!-krzyknęła i wyszła











Pracuję nad jakimś rozdziałem aby ich w przeszłość wysłać czy coś w tym stylu

Liga Młodych? Liga Młodych.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz