Rozdział 6

1.7K 110 26
                                    

Stoję przed tą głupią szafą od godziny i nadal nie wiem w co mam się ubrać.

- A ty co tak wcześnie?- nagle z nikąd w progu drzwi pojawia się Suz- dopiero dwunasta, pojebało ci się coś?- mówi, śmiejąc się.

-Nie, nic mi się nie pojebało, umówiłam się- mówię i wytykam jej język.

- Kto jest tym nieszczęśnikiem?

-Leo- uśmiecham się pod nosem- A ty zamiast zadawać głupie pytania, mogłabyś mi pomóc, muszę wyglądać na ogarniętą-Suz jakoś dziwnie zaczyna się patrzeć- No co?

-Ty się zakochałaś!- piszczy.

-Tu- pokazuję na czoło- Tu się jebnij.

W końcu przy pomocy mojej kobiety decyduję się włożyć zwykłą, czarną, ołówkową sukienkę przed kolano, a na to kurtkę jeansową.

*****

Siedzę w kawiarni i czekam na Leondre, ale on nie przychodzi. Mam tego dość! Wystawił mnie! mógł zadzwonić albo napisać, że nie przyjdzie. Nie czekałabym wtedy na niego jak jakaś idiotka. Co za dupek! Płace za kawę i wybiegam ze starbucks'a. Nagle ktoś staje mi na drodze. To on.

-Czego jeszcze ode mnie chcesz!- krzyczę, a łzy same spływają mi po policzkach- Fajnie się mną bawi?

-Nie! zaczekaj - chwyta mnie za ręce- Ja, ja nie mogłem bo byłem...

-No gdzie, gdzie byłeś!- mówię nie kontrolując płaczu.

-Ja...nie mogę ci powiedzieć

-Jesteś skończonym dupkiem Leondre - wyrywam się z jego objęć i biegnę. Myślałam, że mi ufa, że jest ze mną szczery, a on tak po prostu mnie olał. Fajnie co nie?

*****

-Suzanne!- krzyczę dławiąc się własnymi łzami. Podchodzę do stołu, a tam widzę małą karteczkę.

Przepraszam, że ci nie powiedziałam, ale nie chciałam przeszkadzać. Rodzice zadzwonili do mnie, że babcia jest chora i muszę się nią zająć przez dwa dni. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz skarbie.

Kocham Cię bardzo,

Twoja Suz.

Muszę o nim zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim.






Hej, hej!

Jak tam u was?

Rozdział wstawiłam, mimo tego, że nie dobiliście tych 5 gwiazdek w poprzednim rozdziale, ale mam nadzieję, że aktywność się poprawi. Do zobaczenia w następnym rozdziale.

Kocham Was!

So open up to me || L.D ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now