Rozdział 27

992 77 4
                                    

Pov.Melissa

To dziś. Dzisiaj jest najgorszy dzień w moim życiu, czyli pogrzeb Suz. Tak bardzo na niego nie chcę iść, ale nie zrobię jej tego. Chociaż w tym dniu jej nie zostawię. Po raz ostatni przeglądam się w lustrze i jedyne co tam widzę to wrak człowieka, a nie siebie. Przez ostatnie dwa dni chodziłam na terapie do psychologa, które nie dają żadnego skutku. Nie oszukujmy się, ale rozmowa nie zastąpi uczucia pustki.

-Możemy już iść, kochanie?- nagle w progu drzwi pojawia się Leondre w czarnym garniturze. Dokładnie w tym samym, kiedy po raz pierwszy się pocałowaliśmy.

-Tak- krótko mówię, bo na nic innego od kilku dni mnie nie stać.

*****

-Witam wszystkich zgromadzonych w tym potwornym dniu- zaczynam moje przemówienie- Suz była...- zacinam się spoglądając na jej płaczącą mamę- Przepraszam, ale ona była wspaniała pod każdym względem. Niby nie ma ludzi idealnych, ale ona właśnie taka była. Była idealna, najlepsza- uśmiecham się pod nosem- Kiedyś w piątej klasie nie byłam zbytnio lubiana. Każdy widział we mnie wady, ale nie Suz. Ona jako jedyna mnie nie oceniała. Jako jedyna mnie polubiła nie zwracając uwagi na mój wygląd. Kochałam ją, a teraz jej przy mnie nie ma i nigdy nie będzie!- z oczu zaczęły mi wypływać łzy, które co chwile wycierałam chusteczką- Przepraszam was wszystkich za to, że ją zabiłam- powiedziałam i natychmiast zaczęłam biec. Chciałam stąd uciec. Uciec z tego potwornego koszmaru jakim była rzeczywistość.

Pov.Leondre

Widzę to jak Melissa jest tym wszystkim zdruzgotana i boli mnie to, że nie jestem w stanie jej pomóc. Chciałbym uchronić ją przed tym cierpieniem, ale tak się niestety nie da.

-Możemy już iść, kochanie?- zapytałem wchodząc do sypialni. Dziewczyna chwilę się we mnie wpatrywała, aż w końcu odpowiedziała ciche ,,tak''. Patrząc na nią chce mi się płakać. Od kilku dni nic nie je i w ogóle nie śpi. Jest jakby nie obecna. Niby zapisałem ją do psychologa, ale to gówno daje. Jak było, tak jest, czyli innymi słowy mówiąc - chujowo.

Pov.Melissa

Z braku sił, w końcu się zatrzymałam powodując, że chłopakowi udało się mnie dogonić.

-To nie twoja wina, słyszysz!?- lekko uniósł głos, chwytając za moje ramiona.

- Przestań- pokręciłam przecząco głową.

-To nie twoja wina, słoneczko- nie wiedząc kiedy, z jego oczu również zaczęły spływać pojedyncze łzy.

Jestem beznadziejna



Witajcie kochani 💘

So open up to me || L.D ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now