Rozdział 34

509 30 14
                                    

Pov.Melissa

Roztrzęsiona budzę się rozglądając po pokoju, a następnie trzęsąca dłonią przecieram swoje mokre od potu czoło. Znowu to samo. Od rozstania z Leondre co noc budzi mnie ten sam sen i zawsze kończy się w inny sposób. Jestem już tym wszystkim zmęczona. Nie sądziłam, że rozłąka z nim będzie dla mnie, aż tak trudna.

-Widzę, że już nie śpisz- wzdycha, wchodząc do pokoju po czym delikatnie siada na łóżko- Rodzice Suz do mnie dzwonili.

-Co? Co od ciebie chcą?- natychmiast podnoszę się do pozycji siedzącej. Ostatnio z nimi rozmawiałam przed pogrzebem i nie byli zadowoleni moją obecnością.

-Raczej od ciebie. Chcą żebyś przyjechała do Port Talbot na przyjęcie zorganizowane dla Suz- słysząc nazwę tego miejsca zbiera mi się na wymioty- Jeśli nie chcesz to nie musisz tam jechać-delikatnie dotyka mojej ręki, jakby bała się, że rozpadnie się na kilkaset małych kawałków.

-Suz napewno by chciała żebym tam była- mówię półszeptem, aż w końcu wybucham głośnym szlochem. Dlaczego jestem taka słaba? Przy nim byłam silna i czułam, że jestem w stanie zrobić wszystko. Jednak, gdy go nie ma nie jestem w stanie nawet oddychać. To brzmi tak bardzo tandetnie, ale był moim największym wsparciem jakie miałam po starcie Suz. Jednak nic nie trwa wiecznie, nawet największa miłość musi się kiedyś wyczerpać.

******

Jest po godzinie dziesiątej, a ja biegnę przez całe lotnisko z gorącym kubkiem kawy.

-Już chwilka, jeszcze ja- podchodzę do stewardesy wyciągając pognieciony bilet z tylnej kieszeni spodni.

-Dziękuje, witamy na pokładzie samolotu- mówi i wymusza uśmiech, na który nawet ja bym się nabrała gdyby nie jej zaciśnięte zęby, przez które ledwo co wydostał się jakikolwiek dźwięk. Spoglądam ponownie na swój bilet i probuje znaleźć swoje miejsce.

-Leondre?- pytam, gdy w moje oczy rzuca się znana sylwetka.

-Lucas- chłopak odwraca się, a ja zakrywam twarz dłońmi ze wstydu.

Idiotka

-Przepraszam, musiałam cię z kimś pomylić-  zawstydzona sytuacją próbuję go wyminąć, kiedy nagle czuję jego chłodną dłoń na moim ramieniu.

-Pamiętam cię- mówi, a ja próbuję znaleźć w głowie cokolwiek z nim wspólnego- Byłaś na imprezie i byłaś przestraszona. Szukałaś kogoś- odwracam wzrok przypominając sobie tamtą noc.

-To nie możliwe-krótko odpowiadam i tym razem skutecznie wymijam chłopaka.

Po wylądowaniu zaczęłam szukać pani Turner, która miała mnie odebrać z lotniska.

-Melissa- słyszę swoje imię, a następnie czuję na sobie obejmujące mnie ramiona.

-Oh dzień dobry pani Turner, miło panią znów widzieć-uśmiecham się czule w stronę kobiety. Przez ten czas bardzo się zmieniła. Już nie ma tych samych błękitnych jak ocean oczu, teraz są czarne jak niebo w czasie burzy. W jej włosach można dostrzec kilka siwych pasemek, a na twarzy drobne zmarszczki.

-Melisso, dziękuje ci za to, że mimo mojego wcześniejszego zachowania zgodziłaś się tu przyjechać- kiedy pani Turner dotyka mojej dłoni zdążam zauważyć brak obrączki na jej palcu. Czyżby rodzice Suz się rozwiedli? Zawsze byli takim wspaniałym małżeństwem. Zazdrościłam mojej przyjaciółce tego, że ma pełną i szczęśliwą rodzinę. Zawsze była lepsza ode mnie, nawet po śmierci.



Ostrzegam! Rozdział niesprawdzany.

Você leu todos os capítulos publicados.

⏰ Última atualização: May 25, 2018 ⏰

Adicione esta história à sua Biblioteca e seja notificado quando novos capítulos chegarem!

So open up to me || L.D ZAWIESZONEOnde histórias criam vida. Descubra agora