1.2

571 65 13
                                    

Zatrzasnąłem za sobą drzwi małej kabiny i oparłem się plecami o drewnianą ściankę, oddzielającą mnie od reszty toalet. Ta szkoła okazała się dużo większa niż moje poprzednie liceum w małej wiosce niedaleko Busan. Uczniowie byli też zupełnie inni. Tylko ze względu na nich żałowałem przeprowadzki do innego miejsca. Po tutejszej młodzieży widać było wpływ miasta, zachowywali się zupełnie inaczej niż dzieciaki z wioski. Po pięciu godzinach ciągłych zajęć miałem dość poznawania nowych ludzi i rozmawiania z nimi na najróżniejsze tematy, które sami zaczynali, dlatego utknąłem w męskiej łazience, czekając aż wyjdą ze szkoły. Słysząc dzwonek kończący przerwę wyszedłem z ukrycia, żeby zdążyć zanim nieprzyjemnie wyglądający woźny zamknął drzwi wejściowe na następne czterdzieści pięć minut.

Przebiegłem tuż przed jego nosem i zignorowałem rzucane przez niego pretensje przeciwko mnie. Interesowało mnie tylko to, żeby jak najszybciej założyć białe słuchawki, które służyły mi za ucieczkę od świata zewnętrznego. Czekał mnie spokojny spacer do domu cichymi uliczkami miasta, przed zmierzeniem z moją wścibską matką.

-----

Spojrzałem po raz kolejny na zablokowany telefon, który uporczywie nie odzywał się do mnie, nieważne ile razy wbijałem w niego swój rozwścieczony wzrok. Tego dnia rzeczy martwe naprawdę zdawały się mnie nienawidzić.

Odkąd wróciłem do domu, matka wypytywała mnie o najróżniejsze rzeczy związane z nowym liceum, przez co zacząłem mieć mdłości i poszedłem do pokoju, żeby odpocząć od ciągłych rozmów. Zanim jednak dała mi spokój, kazała mi skontaktować się z nowym kolegą, który był nazbyt chętny do pouczenia mnie matematyki, ponieważ zapytany o temat poruszany tego dnia na wspomnianym przedmiocie odpowiedziałem czymś, co nie miało nawet związku z przedmiotami ścisłymi.

Naprawdę potrzebowałem indywidualnego nauczyciela, ale szczerze podważałem rzekome umiejętności Jimina, jednak nie miałem żadnego wyboru i musiałem zgodzić się na to, co zostało mi zaproponowane. Starszy może był przystojny, ale nie wyglądał na matematycznego geniusza. Jego dobrze zbudowane ciało i całkiem niezły styl nadawały się najwyżej na tancerza lub jakiegokolwiek sportowca, zamiast szkolnego kujona. Warto jednak spróbować, w końcu tonący brzytwy się chwyta.

Kilka godzin później przyszła z pytaniem, czy już umówiłem się na pierwsze spotkanie, na co niechętnie zaprzeczyłem, jeszcze bardziej ją denerwując. Stanęła za moimi plecami i czekała na rozpoczęcie rozmowy, ponieważ chciała również zobaczyć tajemniczego Jimina w małym ekraniku. W czasie lekcji udało mi się napisać kilka wiadomości do chłopaka, dzięki czemu udało mi się zdobyć jego konta sns i mogłem porozmawiać z nim niemalże twarzą w twarz, dlatego po chwili zawahania wcisnąłem zieloną kamerę przy jego imieniu.

Długo nie odbierał, więc zmartwiłem się, że przeszkodziłem mu w czymś ważnym i chciałem już rozłączyć połączenie, kiedy zobaczyłem na ekranie, jak poprawia swoją czerwoną grzywkę. Nie miał na sobie żadnej koszulki, ale szerokość ekranu skutecznie ukrywała oczywistą obecność mięśni na jego klatce piersiowej. Siedział na swoim łóżku i wyglądał na zestresowanego, jednak grzecznie przywitał naszą dwójkę, pokazując swoje dobre maniery.

- Dobry wieczór Jimin. - Moja matka zaczęła, zanim zdążyłem się odezwać. Nigdy nie próżnowała w takich sytuacjach, uwielbiała mieć nade mną kontrolę. - Czy to prawda, że chciałeś poduczyć mojego syna z matematyki? - Czasem jej prostolinijność mnie zupełnie dobijała. Ale tylko czasem.

- Tak! - Odpowiedział, trochę zbyt szybko i zbyt niskim głosem, żeby brzmieć poważnie. - Tak, to prawda. - Dodał, raz jeszcze nerwowo przeczesując sobie włosy. Kołdra za jego plecami poruszyła się delikatnie i ukazała nagie, kobiece biodro, którego najwyraźniej moja matka nie dostrzegła, bo zaczęła już następne pytanie dotyczące jego oferty. W międzyczasie dziewczyna w łóżku licealisty zadała jakieś pytanie przyciszonym, ale wysokim głosem, dlatego stwierdziłem, że nie jestem w stanie dłużej prowadzić takiej rozmowy, już nie mówiąc o zakłopotanym Jiminie z drugiej strony. Krzyknąłem coś o zwieszającym się wideo i zakończyłem rozmowę. Nie spojrzałem nawet swojej matce w twarz, tylko spuściłem głowę i przygotowałem się na awanturę.

Zdenerwowała się, ale byłem do tego przyzwyczajony. Całe szczęście nie doszło do użycia przez nią siły, bo zdążyła już dowiedzieć się najważniejszego i zobaczyć jego twarz. Obiecałem jej, że napiszę do niego i umówimy się na później, żeby wyszła z mojego pokoju. Coś podpowiadało mi, że mam tego nie robić, ale nie słuchałem tego głosu. W końcu Jimin był już dorosły i mógł robić co chciał, a ja byłem jego całkowicie prostym znajomym, który po prostu lubił rysować jego portrety. Przecież nie było niczego złego w pomocy w nauce, prawda?

Wyciągnąłem z plecaka małą kartkę, na której wydrukowane były informacje na temat wszystkich kółek w tym wspaniałym liceum, wybranym przez moją matkę. Naprawdę długo zastanawiałem się nad wybraniem zajęć tanecznych, jednak zdałem sobie sprawę z tego, że mój strach przed ludźmi zdominowałby chęć występowania, dlatego zacząłem pisać pracę, dzięki której zgodziliby się na przyjęcie mnie na rysunek. Tam czułbym się o wiele lepiej, mimo tego, że taniec był jedną z tych rzeczy, która towarzyszyła mi przez całe dzieciństwo. Moja matka była w młodości tancerką, jednak po urodzeniu mnie rzuciła swoją pracę, żeby mnie wychować i do tej pory do niej nie wróciła.

Mieszkaliśmy we dwójkę. Ojciec opuścił dom kiedy miałem cztery lata, dlatego nie pamiętałem o nim wielu rzeczy. Od czasu jego odejścia po wiosce chodziły plotki o tym, że ojciec był gejem i uciekł z innym mężczyzną, dlatego matka starała się wychować mnie na "normalne" dziecko. Nigdy nie chciałem sprawiać jej żadnych problemów i chociaż wiedziałem, że informacje rozpowszechniane przez tamte kobiety były nieprawdziwe, a tata uciekł z inną, młodziutką tancerką, zawsze zapewniałem ją o tym, że jestem całkowicie hetero. Nie chciałem, żeby czuła się źle przeze mnie albo tamte plotki.

Nigdy nie zagłębiałem się w to, kim jestem lub kto mi się podoba. Jakoś nigdy ta wiedza nie była mi potrzebna do normalnego funkcjonowania. W porównaniu do innych dzieciaków byłem dziwny, bo nigdy nie znalazłem sobie dziewczyny, chociaż większość z nich zdecydowanie chciała być ze mną. Wydawałem się idealny. Skryty, przystojny chłopak, którego prace zawsze pojawiały się w szkolnej gablocie. Chciały poznać mnie bliżej i zagarnąć dla siebie, ale coś w mojej głowie mi na to nie pozwalało.

Owszem, odwracałem się za nimi na ulicy czy na korytarzu, ale mój wzrok nie spoczął na żadnej dłużej, niż dwie lub trzy sekundy. Może to wina długich włosów, które po prostu nie były w moim guście?

Był tylko jeden sposób na sprawdzenie, czy mam rację.

Po raz kolejny sięgnąłem po mój trochę zniszczony szkicownik i czarny grafit, którego używałem do rysowania portretów. Otworzyłem na ostatniej zarysowanej stronie, żeby zapamiętać jak najwięcej szczegółów twarzy Jimina i zacząłem rysowanie na następnej kartce. Zamiast krótkiej grzywki zrobiłem długie pasmo, odrobinę zasłaniające duże, czarne oko, a resztę włosów zarzuciłem za jego wąskie ramiona. Jego szczęka zyskała w ten sposób trochę delikatności, po czym podkreśliłem wszystko nieznacznymi cieniami, żeby dodać realizmu.

Zdmuchnąłem resztki ukruszonego węgla z zeszytu i wyprostowałem plecy, czując, jak gorący rumieniec oblewa moją twarz. Kobieta na kartce nadal wyglądała idealnie, pociągająco, mimo długich włosów i bardziej krępej budowy, czyli teza dotycząca fryzury nie wchodziła w grę. Zamknąłem twardą okładkę z głośnym trzaskiem i wstałem gwałtownie, żeby rzucić się na jednoosobowe łóżko stojące pod ścianą na przeciwko okna. Miałem już dość tego dnia, swojej chorej podświadomości i tego, co działo się w moim życiu. Chciałem znowu znaleźć się w spokojnym domu poza miastem, w którym nie martwiłem się swoją orientacją, a jedynie tym, czy nie muszę kupić nowego szkicownika. 

Patrzenie na ten papierowy, złudny świat mnie przerażało. 

paper feelings | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz