5.1

182 30 21
                                    

Kiedy ominęliśmy bramę, która otwierała wejście na teren uniwersytetu, poczułem, jak alkohol zaczyna uderzać mi do głowy, jednocześnie sprawiając, że moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Oparłem się drzewo przy drodze, żeby złapać równowagę i pokonać ostatnie metry, które pozostały do przejścia, żeby dotrzeć do akademików. Osoba, która podała Jiminowi narkotyki, musiała być na niego bardzo chętna, bo chłopak z minuty na minutę czuł się coraz gorzej. Teraz zaczynał narzekać na to, że jest mu zbyt gorąco, ale niekoniecznie chciałem pozwolić mu iść o własnych siłach. 

- Nic ci nie jest? - Zapytał cicho, odchylając się od mojej twarzy, żeby sprawdzić, co się dzieje. Jego niegdyś silne uda zawiodły natychmiast, przez co wylądował na chodniku przede mną, opierając się o moje ramiona. 

- Jestem w lepszym stanie, niż Ty. Chodź, musisz się położyć. - Pochyliłem się, żeby podnieść go na ręce w nieco wygodniejszy sposób, ale jedyne, co udało mi się w ten sposób uzyskać, to nienaturalnie słaby cios w plecy i Jimin uciekający ode mnie na bardzo ciężkich nogach z szerokim uśmiechem, zdobiącym jego twarz. 

- Nie chcę się kłaść! - Zawołał, stając w miejscu i wyciągnął rękę w moją stronę, żeby mnie pospieszyć. Miał wyraźny problem z utrzymaniem równowagi bez niczyjej pomocy, ale uparcie udawał, że wszystko jest dobrze i nie potrzebuje wsparcia innych. - Poradzę sobie sam!

- Nie wątpię, ale porozmawiamy o tym jutro. - Uśmiechnąłem się do niego uroczo, chwytając jego dłoń i ruszając do przodu. Spodziewałem się, że raczej nie będzie pamiętał, który pokój należy do niego, dlatego ruszyłem bezpośrednio do mojego budynku. Starszy szedł za mną bez najmniejszego sprzeciwu, co było pewnie spowodowane narkotykiem w jego krwi, jednak moje serce nadal robiło dziwne salta po całej klatce piersiowej, na myśl o uległym mi Jiminie.

Niedługo później dotarliśmy do odpowiednich drzwi i chociaż miałem problem z włożeniem klucza do zamka, całkiem szybko znaleźliśmy się pomiędzy dwoma łóżkami. Nie wiedziałem, czy mogę starszemu pozwolić na położenie się na łóżku mojego współlokatora, dlatego niepewnym gestem wskazałem mu moje, a sam wziąłem krzesło, by nie siedzieć przez całą noc na niewygodnej podłodze.

Nie położył się jednak, tylko stał w tym samym miejscu i przyglądał się moim ruchom. Zanim usiadłem na swoim miejscu zdjąłem swoją kurtkę, odrzucając ją gdzieś w kąt pod wieszakami na ubrania. Zmierzyłem go karcącym wzrokiem, jednak dopiero po chwili przypomniałem sobie, że prawdopodobnie chłopak nie może poradzić sobie z zamkiem w swojej kurtce, którą sam zakładałem na niego przy wyjściu z imprezy. Całe szczęście, że był na tyle świadomy, żeby mi ją wskazać, bo byłbym zbyt bliski załamaniu, gdyby zachował się inaczej.

Zawołałem go do siebie. Starszy podszedł chwiejącym krokiem w moją stronę, po czym usiadł bokiem na moich udach i uśmiechnął się promiennie,  zarzucając swoje ręce na moje ramiona. Zrzuciłem to zachowanie na działanie narkotyku, który pokazywał swoją obecność w każdym ruchu, wykonywanym przez Jimina, dlatego zamiast zrzucać go z siebie, zacząłem go rozbierać.

- Tęskniłem za tobą. - Wtulił się we mnie najmocniej, jak tylko nasza pozycja na to pozwalała, a ja poczułem, jak moje serce przyspiesza, zderzając się z jego klatką piersiową. Mój umysł wciąż próbował temu zaprzeczyć, zrzucał winę na substancję z drinka, jednak ciało reagowało niezależnie od rozumu.

Odwzajemniłem uścisk, chowając oczy w zagłębieniu, między szyją, a ramieniem chłopaka. Nie zamierzałem płakać. Nie, kiedy obaj byliśmy w takim stanie. Kiedy obaj mogliśmy zapomnieć o wszystkim po obudzeniu się następnego ranka. Z tego samego powodu nie zamierzałem niczego wyjaśniać o tak późnej porze, żeby nie żałować, że nie pamiętam jakiejś części wieczoru.

Jimin delikatnie odsunął się ode mnie i pociągnął za moją szyję, ale nie pozwoliłem na kolejny pocałunek, zatrzymując go gwałtownie i daleko od siebie. Zaraz po tym poczułem cholerny zawód, ponieważ starszy nie walczył ze mną dłużej, tylko wypchnął dolną wargę i zsunął się ze mnie zupełnie zrezygnowany. Byłem przekonany, że zamierza teraz położyć się spać, jednak w drodze do łóżka zaplątał niezręcznie swoje palce w mojej koszulce, tak, żeby zmusić mnie do wstania i podążenia za nim.

Jego chwiejne ruchy daleko odbiegały od pojęcia seksowności, a żeby powstrzymać go od potknięcia się przez moje łóżko, musiałem przytrzymać jego szczupłą rękę. Tę samą, która mocno trzymała moją koszulkę i rozciągała zbyt szeroki już materiał. Tylko to powstrzymywało moją krew od zbierania się na południu ciała. Wiedziałem, że nie mogę do niczego doprowadzić tej nocy. Nawet, jeśli bardzo za nim tęskniłem. Nawet, jeśli nadal był dla mnie jedynym ideałem na świecie. Nawet, jeśli moje najlepsze prace były na jego temat. Nie chciałem zbliżyć się do niego w takich okolicznościach i bez żadnej obietnicy, która by nas łączyła.

Pozwoliłem mu pokierować moje ciało na zewnętrzną stronę łóżka. Sam ułożył się przodem do mnie, plecami opierając się o zimną ścianę, która dopiero po chwili zaczęła być dla niego nieprzyjemna. Nie zrobił jednak niczego więcej, niż zamknięcie oczu i podkulenie palców u stóp, co, na jego nieszczęście, bez problemu wyczułem na malutkim, jednoosobowym materacu.

Objąłem jego wątłe ciało, po czym poprawiłem nas tak, żeby niższy wtulił się we mnie z dala od lodowatego muru. Nogą przeniosłem kołdrę bliżej swoich rąk i bez zbędnego wstawania przykryłem nas obu.

Szarofioletowa kulka wydała westchnięcie zadowolenia gdzieś pod moją szczęką, a ja opuściłem powieki, zadowolony z obrotu spraw.

Namjoon miał rację, Jimin najwyraźniej studiował na tym samym uniwersytecie i chodził na te same domówki, co ja. Tylko dlaczego pozwolił jakiemuś facetowi na podanie narkotyku, który zrobił z niego tak łatwy cel? Chłopak, którego znałem, był pewny siebie i mądry. Wydawało mi się, że swoim charakterem i umiejętnościami mógłby zdobyć serce każdej osoby, która weszłaby w jego pole widzenia.

Najwyraźniej musiałem się pomylić, co w tym przypadku nie wydało mi się bardzo prawdopodobne. Znałem go lepiej, niż tylko z widzenia. Wiem, że widziałem go w łóżku z jakąś dziewczyną, kiedy zupełnie spokojny udawał, że nic się nie dzieje. Wielokrotnie też razem kończyliśmy w jego sypialni, gdzie zawsze przejmował inicjatywę w naszym pseudo-związku.

Nie chciało mi się wierzyć, że bezsilna istota, którą obejmowałem właśnie w ciemnym akademiku, była tym samym, silnym mężczyzną, którego znałem rok wcześniej.

-----

//bo pewna osóbka miała od rana troszkę gorszy dzień

//to co, kolejne pół roku przerwy?

paper feelings | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz