1.4

395 60 21
                                    

Kiedyś nienawidziłem spacerów z innymi osobami. Odmawiałem im, uciekałem i po prostu wolałem iść sam. Im dłuższa była droga tym bardziej cieszyłem się z tego, że mogę w spokoju rozmyślać albo przyglądać się otaczającemu mnie światu. Tego dnia jednak wszystko się zmieniło, mokre ulice miasta i biegnący ludzie w szarych płaszczach nagle zyskały kolor, a ciche ballady w słuchawkach zostały zamienione przez spokojny głos starszego ode mnie chłopaka. Jego obecność nie była przytłaczająca, wręcz sprawiała, że chciałem mieć go częściej tylko dla siebie.

Nie byłem zakochany

Podeszliśmy pod klatkę dużego bloku bliżej centrum i oświadczył, że jesteśmy na miejscu, a ja miałem ochotę pociągnąć go za zbyt długi rękaw i pójść jeszcze dalej. Chciałem móc dłużej słuchać jego śmiechu, kiedy opowiadał o sobie podczas pokazywania uroków swojego miasta, jednak tylko przytaknąłem i wszedłem za nim przez otwarte drzwi. W mijanej szybie przyjrzałem się swojej roztrzepanej grzywce i przeczesałem ją palcami, przyglądając się, czy Jimin się nie odwraca. Był zajęty szukaniem kluczy do swojego mieszkania i uważaniem na kolejne schody, dlatego posłałem jego umięśnionym plecom szeroki uśmiech, którego wstydziłbym się użyć, gdyby na mnie patrzył. 

Zamknąłem przy tym oczy, a kiedy je otworzyłem stał trochę wyżej ode mnie, odwrócony całkowicie przodem do mnie. Zatrzymałem się w miejscu i odwróciłem wzrok na krótką chwilę, jednak gdy sprawdziłem jego twarz w poszukiwaniu podpowiedzi na to, jak mam zareagować, zauważyłem tylko szeroko otwarte oczy i dwa ogromne rumieńce pokrywające jego twarz. Spojrzałem na malutkie ręce, w których trzymał klucze do mieszkania, pospieszając go tym samym, żeby ruszył do przodu, jednak na reakcję czekałem kilka kolejnych niezręcznych sekund. 

Mieszkał samotnie w niewielkiej kawalerce na poddaszu. Całe mieszkanie utrzymane było minimalistycznie. Idealna biel mieszała się z szarością na ścianach i meblach, a małe, czarne detale budowały dziwną harmonię. W jadalni połączonej z kuchnią pojawiało się trochę więcej zieleni, a wszystko to dzięki roślinom na szerokim parapecie. Gdyby nie puste naczynia na stole i blacie w kuchni, ubrania na sypialnianej podłodze i kilka innych śmieci, w jednoosobowym domu zamieszkałym przez chłopaka byłoby zdecydowanie zbyt czysto. Jimin od razu wydawał mi się porządnym człowiekiem. Nie przyznał się, dlaczego w wieku osiemnastu lat sam wynajmował mieszkanie, ale postanowiłem nie naciskać i usiadłem w wyznaczonym przez niego miejscu przy stole. 

Od razu kazał mi wyciągnąć książkę i zeszyt, a sam przygotował sobie swój długopis, siadając tuż obok mnie. Przypomniałem sobie, że tak naprawdę przyszedłem się tu uczyć, on miał być moim nauczycielem, a ja nie byłem w nim zakochany, więc kaszlnąłem mocno i otworzyłem na pierwszej stronie zeszytu. 

- Gdzie masz zapisane, co robiliście dzisiaj na zajęciach? - Zapytał, trochę z niedowierzaniem, wertując idealnie czyste kartki. Wzruszyłem ramionami nieznacznie, niezbyt przejmując się znienawidzonym przedmiotem. Zamiast przyglądać się temu, co robi, zacząłem balansować dziwny, niebieski długopis na palcu wskazującym. 

-  Nie rozumiałem, co do mnie mówi, więc niczego nie zapisałem. - Na te słowa szczęka mu trochę opadła. Chyba zaczął nawet panikować, bo dwa razy przeczesał nerwowo czerwone włosy i uderzył palcem w swój policzek. Zaczął szukać czegoś w podręczniku, ale wydawało się, że potrzebuje pomocy, więc wysiliłem się, żeby przypomnieć sobie o czymkolwiek, co udało mi się wynieść z lekcji. - Myślę, że mówiła o funkcji czegoś, ale nie pamiętam już czego to dotyczyło. 

- Jungkook... Co to jest funkcja? - Podniósł błagalny wzrok na mnie. Był na granicy płaczu, a naprawdę nie chciałem, żeby płakał przy pierwszej godzinie uczenia mnie, więc znowu uruchomiłem szare komórki, żeby ładnie odpowiedzieć, jak na lekcjach polskiego i sztuki. 

- To... Rola albo zadanie pełnione przez coś! - Zawołałem szczęśliwy, ale to chyba nie było wystarczającą odpowiedzią dla mojego tutora. 

- Ile wynosi x? 

- Myślę, że... - Pisałeś to, idioto, w szkicowniku, na pewno dasz sobie radę. - Trzy.

- Ile to będzie dwa i dwa? - Jęknął zrozpaczony, niemalże leżąc na jasnym stole. Bałem się jego reakcji i współczułem mu, że musiał ze mną pracować, jednak skupiłem się nie na tym, co trzeba i wypaliłem bez namysłu. 

- ...Dwa? 

- Jungkookie... - Zaczął, ukrywając twarz w dłoniach i załamując się nad własnym, skończonym losem. - Musimy zacząć od samych podstaw. - Powiedział cicho, a ja skupiłem się na tym, że nadal nie zdjął mojej bluzy, której rękawy prawie zakryły całą jego twarz.

-----

Okazało się, że oprócz okropnego wstępu i zerowej wiedzy na temat funkcji kwadratowych i ciągów matematycznych, wcale nie byłem aż takim idiotą. Po tym, jak rozpisał wszystkie podstawowe informacje o funkcji liniowej, zrozumiałem to od razu i sam przeliczyłem kilkanaście różnych zadań, za które mogłem wymyślić sobie nagrodę.

- Naprawdę zrobisz wszystko? - Zapytałem ostrożnie, uważając, żeby nie zmienił zdania. Chciałem dostać nagrodę za to, że ładnie uczyłem się nielubianej matematyki, jednak wolałem nie wybierać pochopnie. Starszy pokiwał głową odważnie, jednocześnie przepisując informacje z następnego działu, które były potrzebne w kolejnych zadaniach.

Podczas, kiedy w ciszy wybierałem sobie, co chciałbym dostać, mój telefon zadzwonił i wyrwał nas z zamyślenia. Spojrzałem na niego ze złością, żeby zobaczyć na ekranie wiadomości od znajomych z lekcji rysunku. Wysłali mi informację o tym, gdzie mamy się spotkać, a ja dopiero wtedy zacząłem się denerwować nadchodzącym wieczorem.

Może i było to dziwne, ale wolałem zostać przy małym stoliku w kawalerce na poddaszu i robić rzeczy, do których nie byłem przyzwyczajony.

Jimin także rzucił okiem na moją komórkę i od razu przeniósł wzrok na swój ścienny zegar. Wyglądał, jakby się czymś zmartwił, bo zamknął mój zeszyt i spojrzał na mnie z powagą.

- Idź już. Nie chciałem Cię trzymać tak długo, ale straciłem poczucie czasu. - Powiedział delikatnie, jednak głosem zdecydowanie nieznoszącym sprzeciwu. Wstałem z krzesła i pospiesznie zacząłem się pakować, bo gdzieś z tyłu mojej głowy pojawiła się myśl, że nie chcę poznać dziewczyny, którą widziałem wtedy w małym ekranie mojego telefonu.

Przeprosiłem go kilka razy i podziękowałem za to, co dla mnie robił, a on tylko uśmiechnął się szeroko i poprosił, żebyśmy się jeszcze tu spotkali. W trakcie drogi powrotnej włączyłem w telefonie mapę, licząc na mój zmysł orientacji w nowym terenie, którego wcale nie posiadałem.

Moje myśli były ciągle okupowane przez nagrodę od tutora. Nie mogłem się skupić nad kąpielą czy wybieraniem ubrań, bo cały czas zastanawiałem się, co tak naprawdę chcę od niego dostać. Czułem się przy tym jak dziecko, które wybiera zabawkę od świętego Mikołaja, bo oczywiście zachowywałem powagę przez cały czas.

Na dworze przestało już padać, ale wcale nie zapowiadało się na cieplejszą sobotę i noc przed nią, dlatego postanowiłem znowu założyć czarną bluzę, która... Niefortunnie została w domu Jimina.

- Kurwa.

-----

//Przepraszam za krótszy rozdział i z góry zapowiadam, że w następnym będzie się więcej działo.

//Dodałem też ostrzeżenie o alkoholu do opisu, co pewnie zdążyliście już zauważyć.

paper feelings | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz