1.6

348 60 56
                                    

Poczułem małe dłonie na swoich ramionach, a w mojej głowie odbił się echem przyjemny dla ucha męski głos. Podniosłem wzrok znad swoich własnych kolan, zgadując, kto pochylał się nade mną. Jimin nie wyglądał na złego, ale wyraźnie zmartwił się moim stanem. Szczerym uśmiechem starałem się zapewnić go, że kucam tylko przez zmęczenie, a już dawno przestałem ufać swojemu głosowi.

- O, hyung. Dobry wieczór! - Przywitał go Yugyeom, który został oddelegowany od tłumu, by się mną zająć. Nie pił tego wieczoru, dlatego siedział na najbliższym krześle i pilnował, bym nie stracił przytomności. Pozornie łatwe zadanie, chociaż ze mną nigdy nic nie wiadomo.

- Daj znać reszcie, że zabieram go do siebie. - Odpowiedział mu spokojnie czerwonowłosy i wstał, łapiąc mnie jednocześnie za roztrzęsioną dłoń. Pociągnął mnie w górę, żeby jednym ruchem zarzucić moją rękę na swoje wąskie ramiona i objął mnie w talii. Robił to z powagą i pewnością siebie, jakby był to najprostszy taniec towarzyski, a on miał mnie poprowadzić na parkiet, między inne pary.

Z łatwością pomógł mi wyjść z klubu, mimo swojego wzrostu udowadniał mi, że mięśnie pod koszulką jednak nie były nienaturalne. Szliśmy w ciszy w stronę jego domu, który wcale nie był tak daleko, ale wydawało się, jakby droga do niego zajęła nam wieczność. Starszy przyglądał się dokładnie mijanym ludziom, a ja oglądałem każdy szczegół jego ładnej, okrągłej twarzy. Na szyi, w tym samym miejscu, co u mnie, znajdował się pieprzyk, którego pominąłem przy rysowaniu portretu. Pomyślałem sobie, że przy następnym rysunku będę musiał zadbać o ten szczegół.

- Hyung. - Zwróciłem na siebie jego uwagę, uśmiechając się szeroko do niższego chłopaka. Umiejętność analizowania myśli w moim biednym, pijanym umyśle, spadła do zera, więc nie byłem w stanie zastanowić się dobrze nad tym, co chciałem mu przekazać, ale wiedziałem, że robię to dla moich potomków, których pewnie się nie doczekam. - Wiem, co chcę w nagrodę. 

- Co byś chciał? - Zapytał, chwytając mocniej mój nadgarstek, który bezwładnie zwisał z jego ramienia, dając mi znak, że mogę kontynuować. Kaszlnąłem cicho, przygotowując ciało do rozmowy. 

- Buzi. - Wypaliłem, posyłając mu szczery uśmiech i robiąc w jego stronę urocze dzióbki, tylko po to, żeby zostać brutalnie odrzuconym.

- Jak powiesz to rano, kiedy wytrzeźwiejesz, to czemu nie. - Odpowiedział, a ja zanotowałem to w myślach. Szkoda tylko, że podobnie, jak ze wszystkimi wspomnieniami z tamtego wieczoru, zapomniałem o tym zaledwie pięć metrów dalej. 

Kilka minut później dotarliśmy do jego mieszkania, gdzie, ku mojemu zdziwieniu, nie było nikogo. Ubrania, które jeszcze tego samego popołudnia leżały na podłodze, były już posprzątane, tak samo jak reszta bałaganu. W kuchni nadal nie zobaczyłem żadnych śladów gotowania, a łóżko miało idealnie wygładzoną narzutę na wierzchu. Znak, że nikt nie leżał na nim od jakiegoś czasu. Odwróciłem wzrok od uchylonych drzwi sypialni i spojrzałem na właściciela mieszkania, który właśnie zdejmował swoje buty w korytarzyku za moimi plecami.

Chciałem zapytać go, dlaczego nie poszliśmy do mnie, jednak straciłem równowagę i upadłem twarzą na twardą podłogę. W małym pomieszczeniu echem rozniósł się jego głośny śmiech, zanim sam zacząłem podnosić się do siadu. Byłem zły na siebie za to, że pozwoliłem sobie na takie upokorzenie. Cała moja twarz w mgnieniu oka pokryła się ciemnym różem, a uszy stały się boleśnie gorące. Kiedy wreszcie udało mi się usiąść na moich delikatnych pośladkach, on zdążył ominąć moje nienaturalnie wielkie ciało i zniknął w kuchni. 

- Twoja mama wie, że piłeś? - Zawołał, uderzając jakimiś słoikami o siebie. Najwyraźniej szukał czegoś do jedzenia dla siebie. Ja zdecydowanie nie miałem na nic ochoty, bo wszystko wokół nadal wirowało, a mój żołądek robił niezliczone salta w tył. Skupiłem się na tym, żeby mu odpowiedzieć, co było najwyraźniej poza moimi kompetencjami w tamtej chwili, więc ograniczyłem się do niewielkiego ruchu głową. Na szczęście mój rozmówca wyszedł zza zasłaniającej go ściany, więc zdążył zauważyć moje zaprzeczenie. 

Westchnął ciężko i podał mi idealną dłoń, żeby pomóc mi wstać z zimnej podłogi. Oparł moje plecy o ścianę, po czym zdjął moje sportowe buty bez najmniejszego problemu i sam stanął przede mną. Mimo swojego wzrostu poczułem się dużo mniejszy od niego. Przycisnąłem ciało do zimnej powierzchni, a moje serce zaczęło bić niezwykle szybko z przerażenia. Przez okropne zawroty głowy miałem wrażenie, jakby coraz bardziej się do mnie zbliżał, a ja nie mogłem, albo nie chciałem się odsunąć.

- Daj komórkę. - Powiedział, przywracając mnie na ziemię. Rzuciłem mu zszokowane spojrzenie, ignorując rozkaz od niższego, jednak zanim udało mi się oderwać od ściany i powędrować na jakieś krzesło, położył otwartą dłoń na przodzie mojego biodra i przywrócił mnie do mojej poprzedniej pozycji. Bez żadnego ostrzeżenia wyciągnął z mojej tylnej kieszeni telefon, uprzednio dotykając jednego z moich pośladków przez niezbyt wygodną pozycję. Nawet nie zwrócił na to uwagi, bo po zdobyciu tego, co chciał, odszedł triumfalnie, zostawiając mnie z rumieńcami na niewinnych policzkach. Znowu. 

Stanie w ciasnym korytarzu mnie zmęczyło, więc z wielkim trudem przemieściłem się do pustej sypialni i rzuciłem się na lodowate łóżko, całkowicie zatapiając się w cudownym zapachu Jimina. Ku mojemu zdziwieniu nie pachniało tu seksem, tylko męskimi perfumami i szamponem z nutą truskawki. Była to bardzo przyjemna, uspokajająca woń, która sprawiła, że bezwiednie zwinąłem i przytuliłem kołdrę, niszcząc idealne ułożenie szarej pościeli. Poprawiłem głowę tak, żeby lepiej słyszeć rozmowę Jimina, a sam zacząłem odpływać w objęcia Morfeusza. 

- Jungkookie bardzo pilnie rozwiązywał zadania. Idzie mu coraz lepiej, jednak zaczęło kręcić mu się w głowie i zasnął przy stole. - Całkiem nieźle kłamał, a przynajmniej tak mi się wydawało. Głos nie załamał mu się ani razu, starał się utrzymywać cukierkowy ton, którym działał na psychikę mojej matki i pewnie wielu innych kobiet w jego życiu. Żałowałem, że nie widziałem jego twarzy w tamtej chwili. - Myślałem, że szybko się obudzi i pójdzie do domu, jednak nadal śpi. Był bardzo zmęczony, proszę pani. 

- Sranie w banie. - Mruknąłem pod nosem, czując nagły przypływ gorąca w całej klatce piersiowej. Nieatrakcyjnie zdarłem z siebie całą górną odzież i położyłem się nieco wygodniej, czekając na kontynuację rozmowy w tle. Nie zdążyłem jednak usłyszeć wszystkiego, co chciałem. 

- Jutro też postaramy się coś zrobić. Tak? Dziękuję bardzo. Proszę się nie przejmować. - Powiedział, nadal udając niewiniątko i odetchnął z ulgą po krótkiej chwili. Musiał rozmawiać już pod drzwiami sypialni, bo zaraz po tym wszedł z talerzem i telefonem w obu dłoniach. - Jedz. - Podał mi małą kanapkę i usiadł obok mnie. Nie byłem przyzwyczajony do europejskiego jedzenia, zwykle odżywiałem się po koreańsku, a do tego mój żołądek nadal zachowywał się dziwnie, więc wcisnąłem twarz w poduszkę i ułożyłem swoje ciało w pozycji małego dziecka.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie mam drugiego łóżka ani dodatkowego materaca? - Zapytał cicho, odkładając odrzuconą przekąskę na szafkę nocną. Brzmiał tak poważnie, że zacząłem poważnie bać się o swoje życie.

- Czyli będziesz spał na podłodze? - Ziewnąłem przeciągle, prostując zdrętwiałe plecy. On rzucił we mnie jakimiś szortami, bo dziwnym sposobem nagle znalazł się przy rozsuwanej szafie. Sam wybrał dla siebie inną piżamę i zaczął rozbierać się z ciasnych jeansów.

- Sam zobaczysz.

To chyba jakieś żarty.

-----

//Rozdział siódmy otwiera drugą część opowiadania. Najprawdopodobniej będą ich trzy albo cztery, w zależności od tego, jak potoczą się ich losy w między czasie. Postaram się dodać więcej akcji i seksu, to będzie więcej rozdziałów!

//Liczę na komentarze, zresztą jak zwykle w moim fickach.

paper feelings | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz