3.3

317 49 5
                                    

Wszedłem odważnie do mieszkania, które znałem już lepiej, niż wszystkie kieszenie w swojej szafie. Zgodnie z moimi przypuszczeniami, Jimin siedział przy kuchennym stole i robił kolejne projekty, nucąc jakąś nudną balladę, więc nawet nie zauważył tego, że przyszedłem. Wyjąłem z kieszeni czystą kartkę, którą wcisnąłem tam podczas zajęć i długopisem, wyjętym z szafki w korytarzu napisałem na środku jego imię, dokładnie rysując każdą kreskę. Odłożyłem plecak cicho na ziemię i wyskoczyłem z butów, żeby nie narobić niepotrzebnego bałaganu. Starszy lubił mieć porządek, a ja mimo swojego niegrzecznego zachowania nadal miałem do niego szacunek.

Odsunąłem gwałtownie wszystkie kartki, które przepisywał sumiennie, a on oderwał się od pracy i odchylił się w tył na krześle, zszokowany moim nagłym zachowaniem. Dwie białe słuchawki wypadły z jego uszu, dlatego jego zaskoczenie było w pełni zrozumiałe. Wskoczyłem na stół tak, że jego krzesło znalazło się między moimi rozchylonymi nogami, a papier położyłem na jednym ze swoich kolan. Podparłem się prostymi rękami o stół za sobą i uśmiechnąłem się niewinnie, wskazując ruchem głowy na białą kartkę.

- Co to jest? - Zapytał sceptycznie, biorąc ją do ręki. i obracając kilka razy między krótkimi palcami.

- Moja lista rzeczy do zrobienia. - Odpowiedziałem, jakby to było oczywiste, chociaż w tamtym tylko ja mogłem wiedzieć, o co mi chodziło. Zacząłem machać nogami jak małe, ucieszone dziecko podczas dawania listy prezentów świętemu Mikołajowi.

- To tylko kartka z moim imieniem.

- Nadal nie widzę żadnego problemu. - Dopiero wtedy zrozumiał, o co mi chodziło i podniósł się z krzesła z uśmiechem, który obudził motyle w moim brzuchu. Jednym krokiem zbliżył się do mnie i całując moje spragnione usta, zdjął moją kurtkę, o której już dawno zdążyłem zapomnieć. Kiedy skończył, zarzuciłem długie ręce na jego ramiona i oplotłem udami duże biodra. Uwielbiałem dotykać jego pośladków w trakcie seksu, co trochę wykluczało moją pozycję całkowicie uległego, czyli to, w jaki sposób zaczęliśmy ten głupawy związek.

Drugą rzeczą, która robiła ze mnie zdecydowany power bottom, była tajemnicza choroba starszego. Im mniej jadł tym bardziej słabł, a jego ciało znikało, często nawet z dnia na dzień. Nie był już w stanie przenosić mnie do łóżka, a przecież poznałem go jako okaz zdrowia. Fakt, że nie chciał o tym ze mną rozmawiać, martwił mnie jeszcze bardziej. Co mogłoby być tak wsydliwe, żeby unikał tego tematu przy każdej możliwej rozmowie?

Mój niespodziewanie obszerny potok myśli został gwałtownie przerwany, kiedy starszy bez żadnego ostrzeżenia wbił zęby w delikatną skórę mojej szyi. Nie odepchnąłem go, a wręcz przeciwnie - przybliżyłem się do niego, czekając na to od samego początku. Miałem gdzieś reakcję kobiety, znanej oficjalnie, jako moja matka, której od dłuższego czasu nie mówiłem o sobie niczego. Jimin zassał mocno powietrze, wywołując dreszcze na całej długości mojego kręgosłupa i tym samym upewniając się, że ślad zostanie tam jak najdłużej.

Małe dłonie znalazły drogę do mojego karku. Bawił się nieco zbyt długimi włosami na samym dole mojej fryzury, a wilgotnym językiem ostrożnie nawilżał zaczerwienione miejsce, przez co wydawałem z siebie ciche, nieśmiałe jęki. Nie chciałem, żeby przestawał już nigdy, zdecydowanie wolałem żyć z nim w ten sposób, niż mierzyć się z okropną rzeczywistością, czekającą na mnie za drzwiami jego mieszkania. To, w jaki sposób mnie traktował sprawiało, że czułem się, jakbym każdego dnia przeżywał na nowo swój pierwszy raz. Traktował mnie z niezwykłą delikatnością, jak lalkę, którą można bardzo łatwo zniszczyć. Dzięki niemu odkryłem, jak bardzo przyjemny jest czyjś dotyk w moich włosach i pocałunki pieszczące moją szyję. Uwielbiałem czuć jego oddech na swojej rozgrzanej skórze, kiedy z lekkością i zaintrygowaniem badał moje ciało, które ciekawiło go bardziej, niż podręcznik matematyki.

- Jak sobie bez Ciebie poradzę... - wyszeptał cicho, ukrywając twarz w okolicy mojego obojczyka. Jego głos drżał niekontrolowanie, przez co nie miałem serca przerywać mu wypowiedzi, ale nie brzmiał, jakby chciał kontynuować przerwanego zdania. Wyglądał bardzo słabo.

- Chcesz coś zjeść? - Spytałem nieśmiało, głaszcząc jego wychudzone plecy. Od jakiegoś czasu w jego towarzystwie zachowuję się niezwykle ostrożnie, żeby nie skrzywdzić go w żaden możliwy sposób. Na szczęście, po raz pierwszy odpowiedział mi na to pytanie twierdząco. Skinął szybko głową i podniósł się, żeby złączyć nasze usta w niewinnym pocałunku.

- Mam ochotę na coś owocowego.

- Sałatka owocowa? Smoothie? Może naleśniki z musem? - zacząłem wymieniać z niewiarygodną prędkością, skutecznie niszcząc napięcie, które po moim przyjściu zbudowało się między nami. Mimo wszystko, zdrowie starszego było dla mnie dużo ważniejsze od głupiego seksu, po który przychodziłem tak czy inaczej każdego dnia.

- Ryż z owocami. - Powiedział nieznoszącym sprzeciwu, ale zadowolonym głosem, przez co zeskoczyłem ze stołu i pobiegłem do mojego porzuconego po drodze plecaka. Nie miałem w nim prawie żadnych książek, ponieważ zdecydowanie wolałem uczyć się tutaj, niż w szkole.

- Rano spakowałem świeże borówki, które kupiłem za brudne pieniądze matki. Zapomniałem o nich w szkole, dlatego teraz możemy ufundować sobie luksusowy obiad.* - Uśmiechnąłem się do niego szczerze, w głębi serca mając nadzieję, że uda mi się wyciągnąć go z głupiej choroby, o której nadal nie wiedziałem zbyt wiele.

- Co się tak szczerzysz? - Zapytal rozbawiony, stając na palcach, żeby dosięgnąć do wysoko położonej półki, na której znajdował się ryż.

- Lubiłem, kiedy twoje ciało nie wyglądało jak sama skóra i kości. Cieszę się, że wreszcie zgodziłeś się na wspólny posiłek. - Powiedziałem z uśmiechem, wstając z podłogi, po czym skradłem delikatny pocałunek wprost z jego nabrzmiałych ust.

Policzki starszego pokryły się widocznym rumieńcem, kiedy z radością odwzajemnił pieszczotę. Zabrał pudełko z owocami z moich dłoni i odwrócił się w stronę zlewu, żeby je opłukać zimną wodą. Ja natomiast wyciągnąłem maszynkę do ryżu z otwartej jasnej szafki i zacząłem go gotować.

Przygotowywanie stosunkowo łatwej przekąski zajęło nam prawie godzinę. Raz, Jimin ubrudził mnie jogurtem, z czego wyniknęła mała bitwa na jedzenie i musieliśmy iść do sklepu po drugie opakowanie potrzebnego składnika. Zanim jednak to się stało, niższy usiadł na blacie i wymachiwał nogami, przez co stanąłem między nimi i zacząłem go całować. Skończyło się na tym, że z naszymi porcjami trafiliśmy do łóżka z powodu niewiarygodnego wyczerpania.

Kiedy Jimin nieumyślnie wtulił się w mój bok i zmrużył oczy, oddychając moim zapachem, zacząłem delikatnie odgarniać bladopomarańczowe kosmyki z jego zmęczonej twarzy. Widziałem, że kolor jego cery zaczął się poprawiać, co znaczyło, że już od jakiegoś czasu starał się jeść normalne jedzenie. Tak czy inaczej nie przyjmował tego zbyt dużo, ponieważ nadal nie przybrał na wadze. Zastanawiało mnie tylko, z jakiego powodu odmawiał sobie podstawowej czynności życiowej.

- Chciałem wyglądać jak najlepiej. - Wyszeptał w moje ramię, jakby przeczytał moje myśli i odpowiedział na niewypowiedziane pytania. Jego umysł oscylował na granicy snu i jawy, więc miałem pewność, że mówił szczerze.

- Dla mnie wyglądasz idealnie... - Powiedziałem cicho i pocałowałem jego miękkie usta, zanim zdążył odpłynąć w ramiona Morfeusza z uśmiechem, który przyozdobił jego drobną twarz.

paper feelings | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz