3.2

277 41 10
                                    

- Jimin. 

- Jungkookie! - Wykrzyknął w tym samym momencie, w którym wypuściłem swój telefon na kamienne podłoże. Zarzucił swoje krótkie ramiona na moją szyję i wtulił się we mnie, zupełnie, jakby nic się nie stało. Objąłem go jedną ręką, jednocześnie rozglądając się na boki w poszukiwaniu jego dziwnego znajomego, z którym zostawiłem go dwa dni wcześniej. Niestety, wokół nas dziwnym trafem nie było nikogo, kto mógłby być wyjaśnieniem jego nietypowej nieobecności. Kolejnym pytaniem, które zaprzątało moją głowę, był jego kolor włosów, który, z tego, co pamiętałem, był nieco inny, kiedy ostatnio go widziałem. 

- Co ci się stało w głowę? - Zapytałem niezbyt przyjemnym tonem, odpychając go lekko od siebie. Mimo, że nie czułem się zły, moje ciało wiedziało lepiej, że jestem na niego potwornie obrażony. To zazdrość kierowała moimi ruchami, za każdym razem, kiedy próbował się do mnie zbliżyć. Nie wyglądał na przejętego moją reakcją, dzięki czemu nie robił mi nadziei na uczucie, jakie mogłoby nas połączyć. Zamiast tego zaśmiał się krótko i uderzył mnie delikatnie w ramię, dając mi znak, że to on jest starszy i to jemu należy się szacunek.

- Nie podoba ci się? - Zamrugał słodko i odszedł ode mnie w stronę swojego mieszkania.

Chciałem go zatrzymać, żeby wyjaśnił, co tak naprawdę się stało i dlaczego zniknął na chwilę z mojego życia, jednak gestem dłoni wskazał, żebym wszedł za nim, więc w jednej chwili zapomniałem o tym, z czym tutaj przybiegłem. Uśmiechnął się łobuzersko w moją stronę, kiedy zacząłem gonić go na klatce schodowej. Moje serce zaczęło bić dużo szybciej, ale nie wiedziałem już, czy było to spowodowane tylko wysiłkiem. Jedyne, o co się modliłem, to żeby nie zniszczyć jego dobrego humoru moim poziomem debilizmu.

Akurat zamknąłem za sobą drzwi do małego mieszkania, kiedy rzucił się na mnie z porządaniem godnym dzikiego zwierzęcia. Przycisnął mnie do drewnianej powłoki, chwytając za moje uda. Stopami zdjąłem szybko luźne, sportowe buty, które przeszkadzały mi w tym, co chciałem zrobić. Uśmiechnąłem się szeroko, przerywając namiętny pocałunek, żeby delikatnie podskoczyć i zgodnie z jego niemymi prośbami oplotłem go nogami w pasie. Urocza osoba, na którą wpadłem przed chwilą na chodniku, zniknęła gdzieś pod osłoną seksownego mężczyzny z idealnie pomarańczowymi włosami, który całował moją szyję, wywołując tym samym dreszcze na całym moim kręgosłupie.

Zatopiłem się w jego przyjemnym dotyku, uśmiechając się delikatnie z napięcia i nerwów, jakie towarzyszyły mi przy zbliżeniu. Nadal czułem się, jak niedoświadczony gówniarz, ale tym razem miałem odwagę, by zacząć jakiekolwiek ruchy. Moje dłonie szybko znalazły drogę do jego włosów, które po notorycznym rozjaśnianiu nadal były niezwykle miękkie i przyjemnie zatapiało się w nich palce. Jego drobne, niczym nie uszkodzone ciało stanowiło kontrast dla mocnych, zdecydowanych pocałunków, jakimi pokrywał moje obojczyki.

Tak mocno przyparłem do niego klatką piersiową, że nie poczułem nawet, kiedy odszedł od drzwi i ruszył w stronę sypialni.

- Odstaw mnie. - Zaśmiałem się wysoko, złączając nasze czoła w niezbyt wygodnej pozycji. Na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas niezadowolenia, ale nie zaprotestował, tylko posłusznie postawił moje stopy na zimnych kafelkach. Złapałem go za ramiona i odwróciłem szybko, żeby popchnąć go w stronę pokoju. Nie chciałem niczego przedłużać, ani tym bardziej przerywać, a było już dość późno i powinienem wracać do domu.

Obaj w tym samym momencie pozbyliśmy się swoich koszulek, rzucając je w dwie różne strony pokoju. Jimin poszedł do szafki, w której trzymał swoje skarby, a ja, nie czekając na niego, położyłem się na łóżku na boku i wlepiłem w niego zaciekawiony wzrok. Wyglądał na bardzo pewnego siebie, jakby robił to codziennie, przez co czułem się bezpiecznie, ale jednocześnie wypełniała mnie dziwna zazdrość. Chciałem być jedynym, z którym robił to codziennie, tak samo, jak chciałem się nim zajmować i słuchać o skrywanych sekretach.

Nie byliśmy jednak tak blisko. W rzeczywistości nie łączyła nas żadna więź i wiedziałem, że przy nim "jutro" nigdy nie jest pewne, a przyszłość praktycznie nie istnieje. Dlatego za każdym razem, kiedy wyciągałem rękę, by go dotknąć, musiałem ją gwałtownie cofać i powstrzymywać nieprzyjemną blokadę, która powstawała w moim gardle. Byliśmy, jak głupi ludzie, żyjący w niestabilnym, karcianym domu, a mimo wszystko nie chciałem wiedzieć, kiedy konstrukcja zawali się, powodując nasz upadek. Wiedziałem, że będę cierpiał, jednak każdy jego uśmiech sprawiał, że coraz mniej obchodziło mnie to, co zobaczę w przyszłości.

Uderzył mnie w ramię bez użycia siły i pokierował, żebym położył się na plecach, co wykonałem od razu. Rozpiął mój rozporek i jednym, odważnym ruchem, zdarł ze mnie spodnie razem z bokserkami, zostawiając mnie kompletnie nagiego na czystej pościeli. Posłałem mu nieśmiały uśmiech i położyłem skrzyżowane nadgarstki na poduszce, tuż nad moją głową.

-----

Kiedy wytarł opiekuńczo mój brzuch po drugim orgaźmie tego dnia i wstał, żeby wyrzucić zużyte chusteczki do śmietnika, zwróciłem uwagę na jego posiniaczone plecy, które od razu mnie zaniepokoiły. Z trudem podniosłem się z materaca i poszedłem za nim, żeby przyjrzeć się fioletowym plamom na łopatkach. Nie były duże, ale wyglądały na świeże, dlatego zatrzymałem go i zmusiłem, by odwrócił się w moją stronę poprzez pociągnięcie go za wolną dłoń.

- Co masz na plecach? - Zapytałem, wyraźnie zdenerwowany. Nie chciałem pytać go o miniony weekend, ale nie pozostawiał mi innego wyboru. Potrzebował osoby, której mógłby zaufać i chciałem, choć przez chwilę, być taką osobą.

- Jungkook, puść moją rękę. Nic mi nie jest. - Odpowiedział cicho, niemalże bezdźwięcznie, ale nie posłuchałem go. Zacisnąłem tylko uścisk, chcąc w ten sposób namówić go na udzielenie odpowiedzi.

- Gdzie byłeś dzisiaj? Dlaczego nie przyszedłeś do szkoły? Czemu przywitałeś mnie tak radośnie? - Z każdym pytaniem robiłem się coraz bardziej blady, kręciło mi się w głowie. Nie mogłem tego tak zostawić, nie, kiedy zdawałem sobie sprawę z tego, że ze starszym działo się coś złego.

Wzruszył ramionami nieznacznie i uniósł na mnie zasmucony wzrok, który przypominał małego, pobitego szczeniaka. Westchnąłem ciężko, czując, jak przegrana obezwładnia mnie doszczętnie. Przyciągnąłem go do siebie i objąłem wąskie ramiona. Miałem gdzieś to, że wszystkie moje ubrania zostały w sypialni, a jedynym rozdzielającym nas materiałem były jego bokserki. Poczułem na swojej szyi, jak jego twarz wykrzywia się w szerokim uśmiechu, kiedy położył swoje małe dłonie na moich plecach i przybliżył się maksymalnie blisko. Wpadłem w zasadzkę.

- To powiedz mi chociaż, kim jest dla Ciebie Hoseok? - Szepnąłem, bardziej do siebie, niż do niego, jednak od razu poczułem, jak starszy wyrywa się z mojego uścisku.

- Hoseok? - Zastanowił się przez krótką chwilę, zanim z uśmiechem na ustach odwrócił się w moją stronę i zrobił dziwny ruch jedną dłonią. - To mój seks-przyjaciel!

Zanim zdążyłem wyjść z pomieszczenia bez kontynuowania tej bezsensownej konwersacji, która nie wnosiła nic do mojego licealnego życia bez żadnej przyszłości, niższy wybuchnął szczerym śmiechem i objął mnie w pasie, żeby mnie zatrzymać. Rzuciłem mu wyzywające spojrzenie, ale konflikt ucichł natychmiast, gdy usłyszeliśmy dźwięk mojego telefonu.

- Kiedyś mu pomagałem, był uzależniony od seksu. Studiuje w Seulu. Rzadko się z nim widuję, wieczorami siedzę sam, a Ty jesteś jedyną osobą, z jaką rozmawiam poza szkołą. Pasuje? - Powiedział cicho i szybko, po czym wypuścił mnie i pochylił się, żeby ponieść chusteczki, które niewiadomo kiedy spadły na podłogę. Lekko zarumieniony poszedł w stronę kosza, kiedy ja zawróciłem, by założyć coś na siebie.

Pasuje. Nawet bardzo.

paper feelings | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz