1.3

457 63 23
                                    

Rano, tuż po przebudzeniu moje serce biło niespodziewanie szybko, jakby chciało wydostać się ze swojego stałego miejsca i uciec jak najdalej od małego Busan. Podejrzewałem, że było to spowodowane wcześniejszą nieudaną rozmową z czerwonowłosym. Dobrym pomysłem było jednak zebranie w sobie resztek odwagi i przeproszenie go za zachowanie matki, dlatego z ogromnym trudem wyszedłem z łóżka i podszedłem do małej szafy.

Pokój, który dostałem, był większy niż ten w poprzednim domu. Nie miałem już jasnoniebieskich ścian, które uspokajały mnie od wczesnego dzieciństwa, ale szafka na ubrania miała lustrzane drzwi, w których mogłem dokładnie przyglądać się proporcjom swojego ciała. Nigdy nie miałem nikogo, kto chciałby dla mnie pozować, dlatego sam zostałem swoim modelem. Matka nie ingerowała w powody, dla których chciałem taki, a nie inny mebel. Nie wiedziała, do czego potrzebne mi lustra i raczej nie chciała o tym słuchać.

Wybrałem czarną, niezbyt grubą bluzę z kapturem i koszulę w czerwono-czarną kratę. Kiedyś zauważyłem taki nietypowy sposób ubierania się w jednej z dram i do tej pory był moim ulubionym wyjściem na chłodniejsze lub deszczowe dni. Mój telefon dał mi informację, że zanosiło się na ulewę, dlatego przygotowałem się na zmoknięcie. Nigdy nie przepadałem za noszeniem parasoli, były nieporęczne i utrudniały mi poruszanie się na wietrze.

Po szybkim prysznicu i przebraniu się w ciuchy do szkoły zbiegłem na dół na śniadanie. Matka pracowała jako kelnerka w restauracji i codziennie wychodziła z domu bardzo wcześnie, żeby otworzyć lokal, więc posiłki musiałem jeść zupełnie sam. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Nauczony samodzielności dbałem o to, by w lodówce zawsze czekało na nią jedzenie, a rachunki regularnie opłacałem. Konto dzieliłem z nią właśnie z powodu jej roztrzepania. Nienawidziłem jednak tego, że tak naprawdę odebrała mi najlepszą część mojego dzieciństwa, ale nie miałem odwagi na powiedzenie jej prawdy.

Zjadłem mało, bo stres nie pozwalał mi na większą porcję. Przy zakładaniu butów spojrzałem w stronę szafki przy drzwiach, na której leżał jeden, czarny parasol, kupiony już jakiś czas temu przez moją matkę, kiedy się przeziębiłem. Wróciłem wtedy ze szkoły przemoczony do suchej nitki, ale niewiarygodnie szczęśliwy. Nawet nie zdałem sobie sprawy z tego, że mogę zachorować.

Spakowałem na wszelki wypadek małą parasolkę do plecaka i wyszedłem z domu, upewniając się, że dobrze zamknąłem drzwi. Nie chciałem, żeby coś się stało podczas mojej nieobecności, bo w końcu to ja byłem odpowiedzialny za bezpieczeństwo domu. Znowu słuchawki posłużyły mi za ucieczkę, kiedy tylko dostrzegłem innych uczniów idących tą samą drogą, co ja. Nie znałem jeszcze skrótów, których bez problemu mógłbym używać, dlatego wolałem nie ryzykować i nie uciekać od nich na siłę. Jedyne, o co się modliłem, to żeby nie spotkać Jimina przed trzecią lekcją, bo mniej więcej tyle czasu potrzebowałem na ochłonięcie.

Co, jeśli ma dziewczynę?

Zatrzymałem się gwałtownie i wbiłem zszokowane spojrzenie we własne buty. Nie powinienem o tym nawet myśleć, nie łączyło nas nic, oprócz szkoły, do której obaj chodziliśmy. Uderzyłem otwartymi dłońmi w moje poliki i wziąłem głęboki oddech. Droga do liceum nie była długa, nie miałem wiele czasu na uspokojenie myśli, więc postanowiłem je po prostu ignorować.

Ten pomysł sprawdzał się do pierwszego spotkania z Jiminem. Kiedy niższy zauważył mnie na korytarzu, krzyknął do mnie i podbiegł, żeby się przywitać. Znowu miał na sobie tylko krótki rękawek, dlatego stojąc obok siebie musieliśmy wyglądać co najmniej dziwnie. Ja, w dwóch długich rękawach i on w letnim stroju, zupełnie do siebie nie pasowaliśmy. Poczułem, jak się rumienię, kiedy inni zaczęli obracać się na dźwięk mojego imienia.

paper feelings | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz