3.1

267 44 3
                                    

Jimin nie pojawił się w szkole w poniedziałek. Zapytałem moich znajomych, czy go widzieli, bo zawsze mogłem go przeoczyć w tłumie innych uczniów w takich samych mundurkach, ale wszyscy zgodnie zaprzeczyli, tym samym sprowadzając mnie do punktu wyjścia.

Nie odbierał też telefonów, co wywołało w moim ciele dziwne dreszcze. Chciałem wyjść i pobiec do jego mieszkania, jednak nie miałem pewności, że tam będzie. Jedyną osobą, która na dobrą sprawę mogłaby znać miejsce jego pobytu, był Hoseok, o którym nie wiedziałem zupełnie nic. Jedynymi podejrzeniami na jego temat było to, że prawdopodobnie był bardzo bliskim przyjacielem mojego szkolnego znajomego.

Po zajęciach pobiegłem pod zwykle otwarte mieszkanie, jednak tym razem w środku nie spotkałem nikogo. Sąsiedzi nie widzieli go od soboty, więc poddałem się i przestałem go szukać. Dłuższe denerwowanie mieszkańców nie przyniosłoby efektów, więc założyłem swoje słuchawki i wyszedłem powoli z małej klatki schodowej.

-----

Wszedłem do baru, w którym po raz pierwszy sięgnąłem po alkohol. Klub nocny znajdował się w piwnicy i był zamknięty o tak wczesnej porze, więc nie było tutaj jeszcze nikogo z moich znajomych z koła plastycznego. Miałem tu spędzić dwie godziny i trzymałem kciuki, żeby właściciel był w środku, bo niezbyt uśmiechało mi się poznawanie nowych ludzi. Przy stołach siedziały tylko jakieś kobiety, plotkujące zawzięcie na tylko sobie znane tematy oraz jeden mężczyzna z nieobecnym wzrokiem. Miał bladą, niemalże porcelanową skórę i wiele siniaków na rękach, ale szczerze wątpiłem, żeby były one wynikiem pobicia.

Usiadłem niedaleko niego, żeby przyjrzeć się bliżej jego twarzy. Był naprawdę piękny i nie wyglądał jak prawdziwy człowiek. Miał ciemne włosy, ładnie uniesione lekko do góry, a ciemnobrązowe oczy wpatrywały się tępo w nietkniętą szklankę wody, stojącą tuż przed nim. Dolne powieki w całości pokrywały się fioletowymi sińcami, które mogły być tylko wynikiem jakiejś choroby bądź niedoboru snu. Wzrokiem powędrowałem na obie dłonie. Jedna z nich leżała bez ruchu na jego kolanie, druga wygrywała na stole bardzo wolny rytm.

- Coś się stało? - Zapytał spokojnym głosem, wyrywając mnie z zamyślenia. Potrząsnąłem głową i podniosłem głowę, żeby spojrzeć znowu na jego twarz. Tym razem tęczówki zaświeciły się, jakby się uśmiechał, choć wcale tego nie robił. Kąciki jego ust uniosły się tylko prawie niezauważalnie, jakby męczył go nawet tak delikatny ruch.

- Przepraszam, że zapytam, ale co się stało, sunbaenim? - Powiedziałem cicho, wskazując na plamy na jego przedramionach. Nie widziałem, dokąd sięgały, bo jego jasne rękawy kończyły się w okolicach łokci, które wyglądały najgorzej. Widziałem tam wiele czerwonych, drobnych kropek o niezidentyfikowanym pochodzeniu.

- Ah, chodzi ci o moje blizny? - Uśmiechnął się szerzej i bardzo ostrożnym ruchem pogładził palcami po bardziej pokrzywdzonej ręce. - To nic, tylko kroplówki i pobieranie krwi. I możesz mi mówić hyung. Co tu robisz? Czemu nie jesteś w szkole? - Zapytał z troską, a mój policzek w jednej chwili pokrył się delikatnym różem. To, w jaki sposób martwił się o obcego licealistę, było co najmniej urocze i naprawdę chciałem poznać go bliżej.

- Byłem, ale mój... - Przerwałem na chwilę, żeby pomyśleć o dobrym słowie, który mógłby określić naszą znajomość. Nie znalazłem go, więc przełknąłem ślinę i postanowiłem powiedzieć coś najbardziej zbliżonego. - ...przyjaciel nie przyszedł do szkoły i nie odbiera telefonów. Nie ma go w domu, więc postanowiłem poczekać na niego tutaj. - Dokończyłem, nerwowo przygryzając dolną wargę. Pomyślałem, że moje problemy to nic w porównaniu do tego, co musi przeżywać chłopak przy sąsiednim stoliku.

- Też na kogoś czekam. Jestem Seokjin. Proszę, dosiądź się do mnie. Chcesz napić się wody? - Zawołał barmana po imieniu, a on od razu do nas podbiegł. Kim był nieznajomy, skoro wszyscy w okolicy byli do jego dyspozycji? - Proszę o jeszcze jedną szklankę. - Powiedział słodko, unosząc w górę palec wskazujący, jednak zaraz po tym kaszlnął, jakby zaczynał się dusić.

- Jinnie! - Znajomy głos krzyknął z okolic baru, jednak bałem się odwrócić i sprawdzić, do kogo należał. - Mówiłem ci, że nie możesz wychodzić z domu i nie wolno Ci rozmawiać z obcymi. - Mężczyzna ominął mnie i kucnął przy nogach mojego rozmówcy, żeby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Dopiero wtedy, gdy zauważył przepraszające spojrzenie starszego, powoli odwrócił się do mnie i odetchnął z wyraźną ulgą. Posłałem mu szczery uśmiech, bo sam poczułem to samo. Namjoon, do którego przyszedłem, był bardzo blisko z chłopakiem, którego przed chwilą udało mi się poznać, a uczucie łączące dwóch mężczyzn można było wyczuć z dużej odległości.

- Spokojnie, jestem nieszkodliwy i bardzo wdzięczny za piątek. - Przyznałem cicho, wstając od stolika i skierowałem się do wyjścia z pomieszczenia, jednak obaj równocześnie zawołali moje imię, przez co nie mogłem zmusić się do ucieczki. Barman podszedł powoli do mnie i przyciągnął mnie za łokieć na moje poprzednie miejsce. Wolałem nie stawiać oporu, gdyż wydawał się dużo silniejszy ode mnie, a do tego zarządzał jedynym znanym mi barem w okolicy. 

- Namjoon mi o tobie opowiedział. Chłopak, który przyszedł po Ciebie wtedy... - Zaczął siedzący mężczyzna, uśmiechając się delikatnie w moją stronę. Jego piękno sprawiało, że czułem się dziwnie spokojny i nagle odechciało mi się ich zostawiać. - ... to Park Jimin, prawda? - Zapytał, chwytając przyjaciela za dłoń i ściskając ją tak mocno, że sine knykcie pokryły się jasnymi plamami. Widać było po nim, że czekał na odpowiedź dużo dłużej, niż mogłem się tego spodziewać. 

- Tak. - Kaszlnąłem niepewnie. Nie miałem pewności, że nie ryzykuję tym samym jego życia albo bezpieczeństwa, ponieważ znałem tych mężczyzn dopiero od niedawna. 

- Tak, jak myślałem. - Odetchnął, skacząc na krzesełku niczym małe, szczęśliwe dziecko. - Dobrze mu się powodzi? Jak się czuje? Wiesz może, czy je odpowiednio? Wyglądał jeszcze gorzej niż wcześniej. - Razem z Namjoonem pochyliliśmy się do przodu, żeby zwolnić tempo, w jakim zaczął mówić, ponieważ nie chcieliśmy, żeby znowu miał problem z oddychaniem. Dopiero wtedy zamrugał kilkukrotnie i uspokoił roztrzęsiony głos. - Przepraszam. Poznałem go niedawno w szpitalu, ale zapomniałem spytać go o kontakt. Nigdy nie rozmawiałem z tak miłą osobą, dlatego chciałem po prostu dowiedzieć się czegokolwiek o nim... - Opowiedział, zamyślając się na dobre, a ja spojrzałem na stojącego za nim chłopaka. Skinął delikatnie głową, dając mi sygnał do wyjścia i wstałem, szukając w telefonie najbliższego szpitala. Przez dynamikę sytuacji zupełnie zapomniałem pożegnać się i podziękować za udzieloną informację, jednak nie mogłem cofnąć się do baru, by zmarnować cenny czas. 

Szedłem szybkim tempem, mijając zabieganych ludzi, którzy wymyślali pod nosem obelgi skierowane w moją stronę. Nie mogłem stracić mapy z oczu, dlatego nie zwracałem na nich uwagi, tylko rzucałem ciche "przepraszam", gdy słyszałem ich pomruki niezadowolenia. Nie wpadłem na nikogo, dopóki nie dotarłem w okolice znanego mi mieszkania. Osoba, której czubek głowy ledwo dosięgał moich ust, całkowicie zatarasowała mi drogę, przez co prawie wylądowaliśmy na chłodnym chodniku. Oboje, a raczej obaj, bo moja przeszkoda była niskim, rudowłosym licealistą, podnieśliśmy gwałtownie głowy, żeby zmierzyć wzrokiem drugiego, a nasze spojrzenia złączyły się w lekkim szoku.

- Jimin. 

- Jungkookie! 

-----

//Hyung - starszy brat/starszy kolega w grupie (dla chłopaka)

//Sunbaenim - Starszy pracownik, przewodnik, osoba obdarzona szacunkiem

//Akurat w tym rozdziale musiałem to użyć, bo Jin jest dużo starszy od Jungkooka i młodszy chciał podkreślić różnicę wieku. To samo, jeśli chodzi o rozdział 2.5

paper feelings | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz