3.5

261 44 46
                                    

//Jestem idiotą!

-----

Wstałem z samego rana, jeszcze przed wschodem słońca, żeby zdążyć wrócić do domu i przygotować się szkoły. Zanim wyszedłem, pocałowałem przebudzonego Jimina po raz ostatni, po czym wybiegłem na klatkę schodową z plecakiem i małą kanapką w ręku. Czasu miałem aż nadto, jednak wolałem nie ryzykować spotkania ze znienawidzoną matką i dlatego zazwyczaj schodziłem jej z oczu jeszcze przed jej porannym budzikiem.

Tym razem nie udało mi się zdążyć na czas. Przebrany, ale nadal z mokrymi włosami, kręciłem się po małym korytarzu w poszukiwaniu pęku kluczy, który dwadzieścia minut wcześniej leżał nieruchomo na szafce, jednak gdy wróciłem, nigdzie go nie było.

Zdążyłem sprawdzić dokładnie całą podłogę, wszystkie półki i szafkę na buty, zanim drzwi do kuchni, znajdujące się za moimi plecami otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Obróciłem się na pięcie z zamiarem odebrania swojej własności, wściekły i zestresowany zarazem. Kobieta, którą od zawsze nazywałem swoją mamą, stała na przeciw mnie w miękkiej, znoszonej piżamie i długim swetrze, który kupiłem jej za pierwszą własną wypłatę. Oczy miała podkrążone od nadmiaru leków usypiających, a na jej wardze dostrzegłem zaschniętą krew, która znalazła się tam w nieznanych mi okolicznościach. W jednej dłoni ściskała pęk moich kluczy, a w drugiej swój zablokowany telefon. Podszedłem do niej wściekły, jednak zanim zdążyłem wyrwać to, co należało do mnie, rzuciła je za siebie i trafiła idealnie pod jedną z kuchennych szafek.

- Po co chodzisz do Jimina? - Zapytała oschle. Jej głos drżał niekontrolowanie, a w oddechu można było wyczuć oczywistą obecność alkoholu. Nie pozwoliła mi przejść przez zasłaniane drzwi, zatrzymując mnie mocnym szarpnięciem za koszulkę.

- Uczymy się - warknąłem w odpowiedzi, cały czas przerywając niestabilny kontakt wzrokowy z matką. Chciałem po prostu iść do szkoły i znowu zapomnieć o jej istnieniu. Zawsze lubiła komplikować innym życie.

- Masz mnie za idiotkę, tak? - W jej ciemnych oczach zebrały się łzy żalu. Te same, które męczyły ją co noc po odejściu ojca. - Myślisz, że możesz robić co chcesz, bo jesteś prawie dorosły, tak? - Co chwilę bezsilnie uderzała drobną pięścią w moją klatkę piersiową, wyładowując w ten sposób całą złość zebraną w tym małym ciele.

- Mogę Ci pokazać notatki z naszych spotkań. - Jej zachowanie coraz bardziej wywoływało u mnie odruch wymiotny. Musiałem wyjść, uciec od niej chociażby na dobę i nie potrzebowałem do tego kluczy, ale jej uścisk stawał się coraz mocniejszy, więc nie mogłem ruszyć się w żadną stronę. Nie byłem nawet w stanie użyć siły przeciwko własnej matce, dlatego trwaliśmy w tej samej pozycji przez dłuższy czas. - Nie jestem Tobą, nie chwytam się pierwszego lepszego chuja. - Jimin jest kimś więcej. Parsknąłem złowrogim śmiechem, czując łzy zbierające się w kącikach moich oczu.

- Mam tego dość. Nie wychodzisz z domu, oddaj mi telefon. Zakazuję ci z nim rozmawiać. - Otarła łzy i wyciągnęła przed siebie rękę. Widziałem szaleństwo, błąkające się po jej zamglonych od alkoholu tęczówkach. - Moje dziecko nie będzie gejem i nie będzie się tak odzywało do własnej matki!

Chciałem się jej postawić, chciałem wyjść z domu i pobiec przed siebie, jednak nie byłem w stanie. Po mojej głowie krążyły nieprzyjemne myśli, które schowałem w cieniu podświadomości tuż po poznaniu Jimina. Odwróciłem się od niej z zamiarem ucieczki, jednak powiedziała kolejne zdanie i zupełnie poddałem się jej woli.

- Oddaj telefon, albo zniszczę Twojego kochasia.

-----

Po tym, jak zamknęła mnie w moim własnym pokoju na piętrze, nie miałem już żadnego sposobu ucieczki. Miałem do dyspozycji dwa okna - jedno w łazience, jednak były w nim kraty z ozdobnym wzorem, a drugie w moim pokoju. Otworzyłem je na oścież, ale nawet, jeśli bym skoczył, nie było szans na przeżycie, ponieważ pod nim znajdował się kwietnik wypełniony cienkimi, drewnianymi palami do podtrzymywania roślin. Nie miałem ochoty zostać kawałkiem sera żółtego z ogromną ilością dziur, dlatego położyłem się w łóżku i zacząłem płakać.

Czułem się okropnie i nie potrafiłem nic zrobić. Moja matka była szalona, mogłaby zrobić wszystko, żeby postawić na swoim, dlatego bałem się o życie Jimina. Zastanawiałem się, czy zauważy moje zniknięcie, czy będzie się cieszył, że udało mu się mnie pozbyć. Do końca roku szkolnego zostało tak mało czasu, a ja nie wiedziałem, kiedy moja matka postanowi mnie wypuścić. Być może nie zdążyłbym się z nim pożegnać, może zdąży mnie już wyrzucić ze swojej pamięci.

Pomiędzy moimi przerywanymi oddechami usłyszałem cichy bieg po chodniku przed domem. Była to spokojna, raczej unikana okolica, więc z ciekawości podniosłem się ciężko i zbliżyłem do okna, żeby znaleźć źródło tego dźwięku. Ku mojemu zdziwieniu, Jimin właśnie zatrzymywał się na przeciw drzwi wejściowych i mierzył je zmartwionym wzrokiem.

Wyskoczenie przez okno nie wchodziło w grę, dlatego usiadłem na parapecie i próbowałem zwrócić jego uwagę, aż do momentu, gdy usłyszałem głos mojej matki, dochodzący z dołu. Zamarłem, przysłuchując się jej wypowiedzi, żeby żadne z jej słów mi nie umknęło. Jimin odważnie podszedł w jej stronę. Nie powiedziałem mu o jej szaleństwie.

- Miło mi cię poznać. Jimin, prawda? - Powiedziała przesłodzonym głosem, który wywołał u mnie niespodziewany odruch wymiotny. Nie kontynuowała, dopóki nie zobaczyła żadnego sygnału z jego strony, jakby chciała go zapewnić, że chłopak ma całkowitą kontrolę nad ich rozmową. - Wiele o Tobie słyszałam - przyznała cicho, dyskretnie, jednak nadal usłyszałem ten kłamliwy, przesadnie szeroki uśmiech na jej małych ustach.

- Gdzie jest Jungkook? - Zapytał, wyraźnie ignorując jej komplementy i wymuszanie dłuższego kontaktu. Zacisnął pięści, siłując się z własnymi myślami. Jego knykcie pobielały, a mniej widoczne już mięśnie znów nabrały kształtu.

- Jest w swoim pokoju - syknęła w odpowiedzi, a ulga, którą zobaczyłem w jego oczach, uniosła lekko kąciki moich ust.

- Mogę wejść i-

- Przykro mi - przerwała, a moje serce prawie stanęło. Nie wiedziałem, co sobie uknuła, jednak na pewno nie było to nic dobrego. - Naprawdę chciałabym ci pomóc, ale mój syn nie chce cię widzieć. Nie wiem, co w niego wstąpiło, nie chciał nawet iść dzisiaj do szkoły... - Miałem ochotę krzyczeć ze wściekłości, która mnie przepełniła, jednak nie mogłem wydobyć z siebie głosu. Jimin wyglądał tak samo, jak ja się czułem, próbował coś powiedzieć, ale nie był w stanie.

- Mam nadzieję, że nie wysłał ci żadnych niepokojących wiadomości... - Dodała, uświadamiając mnie o tym, że miała mój telefon, na którym znajdowały się wszystkie stare rozmowy i jednocześnie mój jedyny kontakt do starszego chłopaka. W jednej chwili zbladłem niepokojąco, ponieważ zdałem sobie sprawę z tego, że dałem się wrobić w jej zaaranżowaną gierkę, która nie miała nawet najmniejszego sensu. Wystarczyło, gdyby powiedziała, że nie chce mojej znajomości z Jiminem...

- Może mu pani przekazać, że będę czekał na jego telefon. Zawsze - powiedział bardzo cicho i spojrzał na swój telefon w cichej prośbie. Nie mogłem go uratować, moje urządzenie było daleko poza moim zasięgiem. - Do zobaczenia. - Gdy odchodził, mogłem zauważyć błyszczące strużki łez na jasnych policzkach, które znów straciły zdrowy odcień.

... prawda?

paper feelings | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz