5.

3.2K 223 19
                                    

Camila's POV

- Camila? Cholera, jest pierwsza w nocy! - z głośnika wydobył się zaspany głos mojej przyjaciółki. Najwyraźniej ją obudziłam. Gdy Lauren wyszła, a ja sama trochę ochłonęłam, zadzwoniłam do Dinah, zwierzając jej się z wydarzeń tego wieczoru.

- Co za suka! - wydarła się, gdy skończyłam opowiadać. - Nie zawracaj nią sobie głowy, Mila. Nie jest ciebie warta - dodała po chwili.

Po jakimś czasie rozłączyłyśmy się. Rozmowa przyniosła mi chwilową ulgę. Dinah miała rację, powinnam przestać o niej myśleć i już na zawsze wyrzucić ją sobie z głowy. W tym rzecz, że nie potrafiłam. W naszym pocałunku było coś toksycznego, coś co sprawiło, że chciałam więcej.

Podeszłam do toaletki znajdującej się w rogu pokoju i zobaczyłam swoje lustrzane odbicie. Wyglądałam naprawdę okropnie. Bałam się reakcji rodziców na mój widok. Co im powiem? Nie lubiłam ich okłamywać. Uznałam, że sen pozwoli mi choć na chwilę uwolnić się od dręczących myśli. Położyłam się na łóżku i czekałam z zamkniętymi oczami.

- Au! - pojękiwania chłopaka dźwięcznie rozchodziły się po kwadratowym pomieszczeniu. Stała przy nim jeszcze jedna osoba. Podeszłam bliżej, jednak na głowie miała kaptur, który całkowicie przysłaniał jej twarz.

- Zostaw mnie! - Shawn ledwie łapał powietrze w płucach. Po tych słowach zakapturzona postać zaczęła kopać mojego byłego chłopaka, nie dając mu czasu na odetchnięcie. Jeżeli bym czegoś nie zrobiła, zabiłaby go.

Jak najszybciej podbiegłam, wrzeszcząc i próbując ich rozdzielić. Niestety nie byłam wystarczająco silna. Jedyne, co jeszcze mogłam zrobić, to zdemaskować przestępcę. Jednym zwinnym ruchem ręki zdjęłam jego kaptur. A raczej jej.

Stała przede mną, a jej zielone tęczówki rozświetlały całe pomieszczenie.

Lauren.

Obudziłam się zdyszana i niespokojna. Zerknęłam na godzinę w moim telefonie. Siódma rano. Nie chcąc już dłużej leżeć bezczynnie, ubrałam się i zeszłam na dół, by zrobić sobie śniadanie. Moje sińce zaczynały przybierać zielonkawo-żółty kolor. Obolała, nasypywałam płatki śniadaniowe do miski w różnokolorowe paski, nawet nie zauważając zaniepokojonych spojrzeń swoich rodziców.

Czy powinnam przeprosić Lauren za moje wczorajsze zachowanie? Nie, przecież to normalne, że tak zareagowałam, skoro w jeden wieczór sprawiła mi tyle przykrości - od razu odrzuciłam poprzednią myśl.

- Co ci się stało, Kaki? - z rozmyślań wyrwała mnie moja młodsza siostra, Sofia.

- Chcielibyśmy zadać ci to samo pytanie, Karlo - skrzywiłam się na dźwięk swojego pierwszego imienia. Nie lubiłam, a wręcz nienawidziłam, gdy ktoś tak się do mnie zwracał. Rodzice zazwyczaj szanowali moje zdanie na ten temat. Zazwyczaj.

- Ja... - skarciłam się w myślach. Miałam całą noc na wymyślenie dobrej wymówki, cholera. - Gdy wracałam wczoraj do domu, przypadkowo potknęłam się o gałąź i upadłam na ziemię - odpowiedziałam szybko, mając nadzieję, że rodzicom to wystarczy. Sytuacja wydawała się prawdopodobna, biorąc pod uwagę fakt, że byłam niebywałą niezdarą.

- Camilo... - moja mama potrząsnęła głową z rezygnacją. - Kto ci to zrobił? - przejrzała mnie na wylot.

- Nikt, ja już mówiłam, że... - przerwałam, gdy zorientowałam się, że tamta historia i tak nie miała sensu.

Pomijając wiele drobnych szczegółów, opowiedziałam im wydarzenia wczorajszego wieczoru. Całkowicie ominęłam fakt, że Lauren była u mnie w domu lub chociażby przerażającą jazdę jej czarnym mercedesem.

- To było bardzo nieodpowiedzialne z twojej strony - mój tata mówił powoli, z każdym słowem wywołując we mnie coraz większą falę gniewu. Tylko tyle miał do powiedzenia?

- No, kurwa, wiem - warknęłam.

- Karla, nie przy Sofii - ojciec patrzył mi prosto w oczy.

- Mam na imię Camila, a nie jakaś popierdolona Karla! - wrzasnęłam.

- Wróć do swojego pokoju, a my zastanowimy się nad odpowiednią karą dla ciebie - widać było, że jest u szczytu cierpliwości.

- Nie będziecie mi mówić, co mam robić, do cholery! - poszłam na górę i z trzaskiem zamknęłam drzwi do swojego pokoju.

Rzadko kiedy zdarzało mi się tak zachowywać przy rodzicach. Ale to już było naprawdę za wiele.

Z policzka kapnęła mi jedna, słona łza. Po krótkiej chwili cała moja twarz była mokra, a oczy nabiegły krwią. W tym momencie miałam dość całego świata. Cholerny Shawn, który bez skrupułów dał mi kosza, patrząc prosto w oczy. Cholerna Dinah, przez którą musiałam przeżyć najgorszy wieczór w moim życiu. Cholerni rodzice, którzy w ogóle nie próbują mnie zrozumieć. Najgorsza ze wszystkich, cholerna Lauren, przez którą moje serce przeżywało piekło.

Ekran mojego iPhone'a rozświetliło powiadomienie o nowej wiadomości. Sięgnęłam po niego, przeklinając w myślach nadawcę SMS'a. Po jakie licho dawałam jej swój numer?

Od: Lauren

Hej, wszystko w porządku? Chcesz porozmawiać?

Miałam ochotę odpisać jej coś tak bardzo wulgarnego, żeby dała mi spokój na dobre, jednak powstrzymałam się w ostatniej chwili.

Do: Lauren

Możesz przestać mnie męczyć? Przez ciebie mam same kłopoty.

Natychmiast dostałam odpowiedź.

Od: Lauren

Rozumiem, ale musimy porozmawiać. Poniedziałek, 17:00. W kawiarence.

Nie dodałam już ani słowa więcej. Lauren chyba i tak uznała, że rozmowa jest zakończona.

***

Z ociąganiem zeszłam po schodach do salonu. Uznałam, że nie powinnam była krzyczeć na rodziców.

- Przepraszam was - westchnęłam, wbijając wzrok w podłogę.

- Rozumiemy cię, Camilo. Mimo to postanowiliśmy z mamą, że przez tydzień nie będziesz nigdzie wychodzić ze swoimi przyjaciółmi.

- Okej - mruknęłam posępnie.

W sumie nie było aż tak źle.

Nagle przypomniałam sobie wiadomość od Lauren.

Kurwa.

Walcz o Mnie (Camren)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz