6.

3K 229 31
                                    

Camila's POV

Nazajutrz w szkole czułam się bardzo słaba. Całe szczęście, że miałam przy sobie Dinah. Stanowczo odradzała mi dzisiejszego spotkania z Lauren.

Krępowały, a przy okazji denerwowały mnie bezczelne spojrzenia uczniów ze szkoły. Dobra, może nie wyglądałam najlepiej, ale kogo to obchodziło?

- Pierwsza bójka, Cabello? - na lekcji matematyki zaczepił mnie niebieskooki Luke Hemmings.

- Odwal się od niej, Hemmings - syknęła znajdująca się obok Dinah.

- Nie z tobą rozmawiam - powiedział tym samym tonem, co ona. - Na twoim miejscu nie wychylałbym się za bardzo do przodu, Cabello, bo ktoś może ci jeszcze wybić te twoje śliczne ząbki - usłyszałam chichoty chłopaków z tyłu. Na moje szczęście nauczycielka zwróciła nam uwagę, a Luke nie odwrócił się do nas już więcej.

- Debil - szepnęła mi do ucha przyjaciółka, na co pokiwałam głową i wróciłam do rozwiązywania zadania.

***

Byłam już gotowa do wyjścia. Założyłam dżinsy, koszulkę z nadrukiem i najnowsze adidasy. Zastanawiałam się tylko, jak mam wyjść z domu, przy okazji nie będąc nakrytą przez rodziców. Godzina spotkania zbliżała się rozpaczliwie, a ja nadal nie wiedziałam, co zrobić. Moje oczy powędrowały w kierunku okna, ukrytego za kremowymi zasłonami.

To jedyne wyjście.

Zgarnęłam wszystkie moje poduszki na łóżko, próbując ułożyć z nich coś na kształt ludzkiego ciała, po czym zakryłam je flanelową pościelą. Z trzęsącymi się rękoma rozsunęłam zasłony i otworzyłam okno. Gwałtowny powiew wiatru uderzył w moją twarz. Przełożyłam najpierw jedną, potem drugą nogę. Cholera, nie zdawałam sobie sprawy, że tu było aż tak wysoko. Byłam na dachu. Jak miałam zejść?

***

- Dziękuję, DJ - starałam się mówić na tyle głośno, by mogła usłyszeć mnie z dołu, ale również na tyle cicho, by rodzice niczego nie usłyszeli.

- Nie ma sprawy, Mila. Przecież wiesz, że zawsze jestem po twojej stronie. Jednak uważam, że nie powinnaś zadawać się z kimś takim, jak ona - Dinah trzymała drabinę, bym mogła bezpiecznie zejść. W chwili rozpaczy zadzwoniłam do niej, a blondynka ruszyła mi z pomocą.

- Wiem, Dinah. Gwarantuję ci, że wyrzucę ją sobie z pamięci - przysięgłam, po czym wybiegłam z ogrodu.

***

Lekko zdyszana ustałam przy drzwiach do kawiarenki. Zanim je otworzyłam, poprawiłam włosy i ubranie. Nie potrafiłam stwierdzić, dlaczego tak bardzo się stresowałam.

Weszłam do pomieszczenia, rozglądając się za zielonooką. W końcu dostrzegłam ją samą w kącie, pijącą jakiś napój. Na mój widok rozpromieniła się.

- Hej - podeszłam niepewnie do stolika i usiadłam naprzeciwko niej. Czułam intensywną zieleń jej tęczówek na mojej poobijanej twarzy.

- Cześć. Chcesz coś do picia?

- Nie trzeba, dziękuję - odpowiedziałam cicho. Jedyne, czego w tym momencie pragnęłam, to ucieczka. Gdziekolwiek, lecz jak najdalej od niej.

- Chciałam cię przeprosić za tamten wieczór... - zaczęła Lauren. - Byłam naprawdę okropna.

Pokiwałam głową w geście zrozumienia.

- W zasadzie to przemyślałam parę rzeczy i myślę, że też jestem ci winna przeprosiny. Nie powinnam była krzyczeć na ciebie - odezwałam się po dłuższej chwili milczenia. Starałam się spojrzeć jej w oczy, ale jakimś cudem patrzyłam wszędzie, tylko nie na nią.

- Nie masz za co. Zasłużyłam sobie, naprawdę.

Trwałyśmy w ciszy przez krótką chwilę. W końcu Lauren znowu odważyła się odezwać.

- Przykro mi z powodu okoliczności, w jakich się poznałyśmy - urwała na moment, jakby czekała na odpowiedź, której oczywiście nie dostała. - Ekhem, próbuję tym powiedzieć, że czasem ludzie potrzebują zacząć od nowa.

Speszona, wbiłam wzrok w swoje białe adidasy. Że co?

- Lauren, może i masz rację, ale nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Moja przyjaciółka, Dinah...

- Uważam, że nie powinnaś słuchać się wszystkiego, co mówi twoja przyjaciółka - przerwała, a ton jej głosu i nerwowa zabawa palcami wskazywały na to, że z każdą minutą robiła się coraz bardziej podenerwowana.

- Wiem, po prostu... - spojrzała na mnie wyczekująco, ale nie doczekała się odpowiedzi. Schowałam twarz w dłoniach.

- Hej - pochyliła się i swoją dłonią delikatnie złapała moje ramię. - Hej, spójrz na mnie.

Spełniłam jej polecenie i uniosłam głowę, a nasze oczy w końcu się spotkały. Jej szmaragdowe tęczówki wpatrywały się w moje czekoladowe przez długi czas, a przynajmniej tak mi się wydawało.

- Nie pozwól, by ktoś wyznaczał ci granice - powiedziała po pewnym czasie, po czym przyciągnęła mnie do siebie i bardzo powoli zaczęła przybliżać swoje usta do moich, a ja zrobiłam to samo. Nasz pocałunek był niepewny i delikatny. W końcu same nie wiedziałyśmy, co to tak naprawdę znaczyło. Ale muszę przyznać, że te kilkadziesiąt sekund wywołały we mnie taką burzę emocji, jakich jeszcze nigdy dotąd nie doświadczyłam.

Walcz o Mnie (Camren)Where stories live. Discover now