26.

1.9K 153 13
                                    

Lauren's POV

Przez następne dwa tygodnie ja i Camila spotykałyśmy się potajemnie bez wiedzy jej rodziców. Było nam o tyle łatwiej, że przyjaciółka Camz, Dinah, którą miałam okazję spotkać już wcześniej w niezbyt przyjaznych okolicznościach, kryła nas przed nimi. W sumie nawet trochę ją polubiłam. Dowcipna, z charakterem. I jej dziewczynę, Normani, także.

Dzisiaj umówiłyśmy się we czwórkę na wypad do kina. Nie mógł to być horror, bo Camzi ich nienawidzi, ani romans, tylko jakiś film akcji wybrany przez DJ, którego tytułu nie pamiętam. Ważne było tylko to, że ponownie ujrzę tę piękną, uśmiechniętą twarz mojej dziewczyny.

Przyznam jednak, że nie dawała mi spokoju sprawa z tym idiotą, Shawnem. Pragnęłam zemsty, już od paru tygodni, tylko nie miałam pomysłu, jak wcielić plan w życie. Skopałabym go wtedy, przed jej rodzicami, ale Camila mnie zatrzymała. Powinien był cierpieć, tak jak ona przez to gówno, przed którym ledwo udało nam się uciec. Na samą myśl o tym zbierała się we mnie nagła furia.

Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka aż do krwi, żeby się uspokoić, ale to nie pomogło. Kopnęłam nogą w krzesło, sprawiając, że upadło z łomotem na podłogę.

- Dostanie, kurwa, za swoje - wysyczałam przez zęby.

***

Spotkałyśmy się przy wejściu do budynku. Po przywitaniu i drobnych czułościach weszłyśmy do środka, kupiłyśmy bilety, napoje i na specjalną prośbę Camili - popcorn.

Przyznam szczerze, że film zaczął się ciekawie, tym bardziej podobało mi się, że Camz złapała mnie za rękę. Gdzieś w połowie filmu, szepnęła mi do ucha.

- Muszę iść do łazienki.

Prawie podniosłam się z fotela, by pójść razem z nią, ale wpadłam na genialny pomysł.

- Okej, wiesz, gdzie to jest?

Pokiwała głową, przewiesiła torebkę przez ramię i wstała.

- Um, zaczekaj, zostaw ją tutaj, popilnuję jej - uśmiechnęłam się do niej, wskazując ręką na torbę.

Tylko wzruszyła ramionami i bez słowa mi ją podała, po czym skierowała się do wyjścia z sali. Gdy jej sylwetka całkowicie zniknęła za drzwiami, cichutko otworzyłam torebkę, przeglądając jej zawartość. W przedniej kieszeni wyłapałam iPhone'a Camili. Z listy kontaktów wybrałam numer Shawna i napisałam do niego SMS'a, starając się, by jak najbardziej przypominał jej styl pisma.

Do: Shawn

Hej, to ja, Camila. Spotkajmy się pod Jackson St., jutro o 20.

Zmieniałam treść wiadomości ponad dziesięciokrotnie. Wysłałam ją i włożyłam telefon z powrotem na jego dawne miejsce. Camila przyszła może minutę później.

- Coś mnie ominęło? - spytała, gdy oddawałam jej torebkę.

- Niewiele - wzruszyłam ramionami usilnie powstrzymując uśmiech, wpływający na moją twarz. Wreszcie ten dupek dostanie to, na co zasłużył.

***

Obserwowałam Shawna z oddali, gdy niepewnie rozglądał się po opustoszałym terenie. Prawdopodobnie zastanawiał się, po jaką cholerę jego była chce się spotkać w tak wyobcowanym miejscu i czego od niego chce.

Zaraz zobaczysz, Mendes.

Założyłam na głowę kaptur mojej czarnej bluzy i szybkim krokiem podeszłam do niego, próbując nadać swojej twarzy najgroźniejszy wyraz, na jaki tylko udało mi się zdobyć. Wyglądał na nieźle skołowanego. Uniósł ręce w geście kapitulacji.

- Hej, ja tylko...

Nie dałam mu szansy dokończyć, bo gwałtownie złapałam chłopaka za kołnierzyk jego koszuli i popchnęłam w głąb uliczki. Przytwierdziłam Shawna do ściany, zadając mu cios w szczękę, na co wydał z siebie coś na podobę jęku. Próbował uciec, ale złapałam go za nadgarstek i wykręciłam mu rękę, przez co upadł na ziemię.

- Zostaw mnie! Błagam! - wrzeszczał, ale po następnych uderzeniach w klatkę piersiową nawet na to nie miał już siły.

- Następnym razem zastanów się, zanim zrobisz cokolwiek Camili - warknęłam.

Moje kłykcie zrobiły się czerwone od krwi, nie byłam do końca pewna, czy Shawna, czy mojej. Nie mogłam przestać go bić, nawet mimo piekącego bólu w ramionach. Wręcz przeciwnie, napędzał mnie on tylko do dalszych przyłożeń. Nie obchodziło mnie, czy go zabiję, w głowie grała mi tylko jedna myśl: zasłużył na to.

- Hej! - z oddali dobiegł mnie czyjś dziewczęcy krzyk. Kto się jeszcze przypierdalał? W ogóle skąd się wziął ktoś jeszcze w tak opuszczonym miejscu?

Poczułam ciepłą dłoń na moim ramieniu, próbującą bezskutecznie powstrzymać mnie przed kolejnym atakiem. Kurwa, niech się odpierdoli. Wyrwałam się z uścisku i uderzyłam chłopaka jeszcze raz. Nie ruszał się, był nieprzytomny. Wzruszyłam na to ramionami i zaczęłam zalewać Shawna gradem pięści, traktując go jak worek treningowy. Osoba za mną w międzyczasie zdjęła mi kaptur z głowy, krzycząc coś nad moim uchem.

- Lauren, przestań! Zabijesz go! Proszę!

Skąd znała moje imię? Nieważne. Niech tylko jeszcze raz mnie dotknie to, kurwa, pożałuje.

Najwidoczniej nie potrafiła czytać mi w myślach, bo zrobiła to, na co odepchnęłam ją pięścią z całej siły, sprawiając, że upadła na ziemię. Podparła się rękami, dzięki czemu nie uderzyła głową o twardy bruk.

Dopiero teraz moje emocje zaczynały stygnąć i przez płomień w moich oczach wyraźniej dostrzegłam oddalającą się sylwetkę. Te idealne krągłości, długie włosy...

Camila.

- Camz, zaczekaj! - krzyknęłam, ale na nic się to nie zdało. Dziewczyna pobiegła przed siebie i mogłabym się założyć, ze płakała. Cholera, co jeśli coś jej się stało? Przecież upadła całkiem mocno.

Zerknęłam na nieprzytomne ciało Shawna. Może to ja powinnam być teraz na jego miejscu? Bo chyba zrobiłam coś gorszego, niż on.

Walcz o Mnie (Camren)Where stories live. Discover now