24.

2.1K 161 4
                                    

Camila's POV

Siedziałam przy stole w kuchni, jedząc kanapkę z serem i popijając ją sokiem pomarańczowym. To, co doszło zeszłej nocy pomiędzy mną a Lauren było czymś, czego potrzebowałam już od dawna. Pomogła mi zapomnieć. Wyszła pół godziny temu, zapewniając, że wróci najszybciej, jak tylko będzie mogła. Podjęłam decyzję, jutro wrócę do rodziców. Nie mogłam jej wiecznie obciążać, poza tym, miałam tam wszystkie swoje rzeczy, w tym ubrania. Nie żeby przeszkadzało mi noszenie ciuchów Lo, wręcz uwielbiałam to, że gdy tylko chciałam, mogłam poczuć jej charakterystyczny miętowy zapach. Nie wiedziałam, co im powiem, ale starałam się o tym nie myśleć.

Jedna nowa wiadomość przerwała moje rozmyślania.

Od: Dinah

Mila, wszystko ok? Nie ma cię w szkole, martwię się

Odpisałam w przeciągu minuty.

Do: Dinah

Hej, u mnie wszystko w porządku, nie przejmuj się x

Od: Dinah

Dlaczego nie przyszłaś? Źle się czujesz?

Nie miałam ochoty wyjaśniać jej tego teraz.

Dinah wysłała mi jeszcze parę SMS'ów, a gdy je zignorowałam, zadzwoniła.

To moja przyjaciółka - pomyślałam i odebrałam połączenie.

- Mila, mów, co się dzieje! - krzyknęła, domagając się wyjaśnień.

- Nic, DJ, po prostu... muszę odpocząć - westchnęłam, wolną ręką pocierając kark.

- Idę po ciebie.

- Co?! Nie możesz uciec!

- Mogę. Nie wiem, co się z tobą dzieje, nie miałyśmy kontaktu od imprezy u Calluma. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, zawsze ci pomogę.

- Ale ja... Nie ma mnie w domu - nie dało się już dłużej utrzymywać tego faktu w tajemnicy.

- Jak to nie ma? Gdzie jesteś?

- Um, u... Lauren.

Przyspieszony oddech Dinah i kroki, które słyszałam z głośnika, nagle ucichły. Zatrzymała się.

- Hej, mogę to wyjaśnić, ja... - chciałam się jakoś wytłumaczyć, nie mogłam przecież jej stracić.

- Rozumiem - przerwała mi dziwnie spokojnym głosem.

- Um, tak?

- Tak. Przejrzałam was już od pierwszego spotkania.

- Jesteś zła? - czułam się okropnie. Jakbym cały czas ją okłamywała. No bo przecież tak w rzeczywistości było.

- Nie - zaskoczyła mnie. Myślałam, że będzie wściekła, nakrzyczy na mnie lub zrobi coś podobnego. Tymczasem ona ciągnęła dalej. - Przepraszam. To nic złego, że ty i Lauren... no wiesz. Kochasz ją, a ona ciebie i to jest najważniejsze. Ja też... kogoś poznałam.

Kiedy te słowa wyszły z jej ust, poczułam się lekka jak piórko. Zdecydowanie mi ulżyło, że przynajmniej jedna osoba nie jest przeciwna naszemu związkowi. Ale zaraz... DJ i dziewczyna?

- Naprawdę?

- Ma na imię Normani. Może kojarzysz ją z imprezy, tam się poznałyśmy. W zasadzie to jeszcze nic pewnego, znamy się dopiero niecałe trzy dni. Ale przy niej czuję... czuję to coś - może jej opis nie był zbyt precyzyjny, ale doskonale ją rozumiałam. To samo czułam przy Lauren.

- Cieszę się waszym szczęściem - w połowie moich słów z oddali usłyszałam dzwonek. - Musisz już lecieć na lekcję, Di.

- Pff, nic się nie stanie, gdy spóźnię się minutę, czy dwie - uśmiechnęłam się.

Rozmawiałam z nią jeszcze przez dobre pół godziny, aż obie uznałyśmy, że czas już kończyć, a spotkamy się później. Powiedziałam jej o tym, co zrobił Shawn i o reakcji rodziców. Wyjaśniłam, że wrócę do nich jutro, ale sama nie wiem, co im powiem. Pożegnałyśmy się, a ja poszłam do sypialni Lo, gdzie znajdował się telewizor. Jej mieszkanie było naprawdę niewielkie - króciutki korytarzyk z jednej strony prowadził do kuchni, z drugiej do sypialni i łazienki. Włączyłam sobie film, licząc na to, że Lolo niedługo wróci do domu.

***

- Hej, Camzi - dziewczyna przywitała mnie przelotnym pocałunkiem w usta.

- Jak ci się podobało w nowej pracy?

- Hm, całkiem nieźle, ale nie o tym chcę teraz z tobą rozmawiać. Ubierz się, zaraz jedziemy.

- Mam rozumieć, że to niespodzianka? - uniosłam brew, nie mogąc powstrzymać uśmiechu pojawiającego się na mojej twarzy.

***

Plaża.

Gdy dojechałyśmy na miejsce, słońce zaczynało zachodzić, ale to w żaden sposób nam nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, dzięki temu odczuwałyśmy specjalny na tę chwilę nastrój.

Szczerze, nie spodziewałam się, że Lauren mnie tu przywiezie. To romantyczne i cholernie urocze z jej strony. Kochałam ją całym sercem.

- Kocham cię - ostatnią myśl wypowiedziałam na głos.

- Kocham cię - powtórzyła, jak echo. Przytuliła mnie do siebie i objęła ramionami.

Przez chwilę obserwowałyśmy, jak wzburzone fale rozbijają się o brzeg na tle bladoróżowego nieba.

Nagle, Lauren opuściła ręce z mojego ciała i pochyliła się, by zdjąć swoje buty. To samo chciała zrobić z moimi, na co parsknęłam śmiechem i odskoczyłam od niej, po czym rozwiązałam sznurówki swoich trampek i złapałam je w dłonie.

- Chociaż nogi zamoczymy - posłała mi szczery uśmiech, po czym złapała za rękę i pociągnęła za sobą.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł, Lo. O tej porze roku woda nie jest zbyt ciepła.

- Jasne - żartobliwie przewróciła oczami.

Miałam rację, woda była lodowata, ale Lauren udawała niewzruszoną, mimo że na jej rękach dostrzegłam gęsią skórkę.

Pokręciłam głową.

- Wychodzę.

- Zaczekaj! - chlusnęła wodą na moje ubrania.

- O ty... - spróbowałam jej oddać. Zaczęła się wojna na chlapanie.

Wyszłyśmy z wody zmarznięte i przemoczone. Trzymając się za ręce, ruszyłyśmy w kierunku parkingu. Zatrzymałam się w pół kroku, na co Lauren odwróciła się do mnie zaskoczona. W chwilę później zaskoczenie całkowicie zniknęło z jej twarzy pod wpływem smaku mojego języka.

- Jesteś dla mnie wszystkim, Camz - powiedziała. - Swoją obecnością rozjaśniasz każdy dzień i sprawiasz, że mój świat jest piękniejszy, ma sens. Jak słońce.

- Ty jesteś jak księżyc, Lolo - chciałam wysilić się na coś poetyckiego, ale chyba nie za bardzo mi się to udało. Lauren chyba jednak to wystarczyło, mruknęła ciche: podoba mi się, po czym zatonęła w moich ustach.

Walcz o Mnie (Camren)Où les histoires vivent. Découvrez maintenant