27.

1.8K 151 8
                                    

Camila's POV

Biegłam do swojego domu, aż zabrakło mi tchu w płucach, a biodro bolało niemiłosiernie. Zamknęłam się w swoim pokoju i oddałam upust emocjom. Łzy wylewały się ze mnie tak długo, że w pewnym momencie nie potrafiły przestać.

Jak Lauren była do tego zdolna? Snuła plany za moimi plecami, pobiła Shawna, bez wahania mnie zraniła...

Przecież wiedziała, że to ja, prawda? Nie było innej opcji, musiała. Przewróciła mnie na ziemię, nawet nie myśląc o tym, że mogłaby mi coś zrobić.

Godzinę wcześniej...

Odłożyłam książkę od historii na biurko, uczyłam się już dziś wystarczająco długo. Jedną ręką włożyłam sobie solonego orzeszka do ust, a drugą odblokowałam ekran telefonu. Chciałam napisać wiadomość do Dinah, spytać się, czy może wpadłaby na chwilę. Przed oczami nie mignęło mi jednak imię przyjaciółki, tylko Shawna.

Co, do cholery?

Do: Shawn

Hej, to ja, Camila. Spotkajmy się pod Jackson St., jutro o 20.

W ogóle nie pamiętałam, bym wysłała do niego taką wiadomość. Sprawdziłam godzinę. 20:10. Cokolwiek to było, powinnam tam przyjść i sprawdzić, o co chodziło. Ktoś podszył się pode mnie nie bez powodu. Przez moją głowę przemknęło kilkadziesiąt nazwisk, które po minucie zostały wyeliminowane. Nie miałam najmniejszego pojęcia, kto mógł to zrobić. Włożyłam bluzę, zawiązałam sznurówki swoich tenisówek i kierując się GPS'em ruszyłam w kierunku Jackson St.

***

Wydałam z siebie szloch, po czym pociągnęłam nosem. Czy Lauren wiedziała, do jakiego stanu mnie doprowadziła? Albo się chociaż domyślała?

Gdzieś od strony okna dobiegł mnie trzask, po chwili drugi. Po następnym zorientowałam się, że są to białe kamyczki z mojego ogródka. Nawet nie musiałam sprawdzać, by wiedzieć, kto nimi rzucał. Najchętniej zignorowałabym ją, ale wystraszyłam się, że wybije mi szybę, a wtedy miałabym cholerny kłopot z tłumaczeniem się rodzicom. Z paniką spojrzałam w lustro przy toaletce, wyglądałam koszmarnie. Rękawem bluzy otarłam łzy z obu policzków i spróbowałam uklepać jakoś moje roztargane przez wiatr włosy. Przybrałam groźną minę, postanowiłam, że zachowam się przy niej tak, jakby w ogóle mnie to nie obeszło. Miałam nadzieję, że nie załamię się w połowie zdania. Mrugnęłam kilkakrotnie, po czym otworzyłam okno i wychyliłam przez nie głowę.

- Przepraszam - usłyszałam jej wyjątkowo chrypliwy głos z dołu.

- Tylko tyle masz mi do powodzenia? Jakieś, kurwa, przepraszam?

No i tyle z udawania niewzruszonej. Myślałam, że wytrzymam chociaż trochę dłużej.

- Pierdol się, Jauregui! Mam dość tego... Mam cię cholernie dość. Po prostu było nam za dobrze!

Stała, bezczelnie przyglądając się mojej twarzy, za to nie mówiąc ani słowa.

- Czego oczekiwałaś? Że przyjdziesz tu, powiesz parę słodkich słówek i wszystko wróci do normy? Przykro mi, ale nie ze mną takie jebane żarty.

- Camz, zastanów się, co...

- Nie nazywaj mnie tak! Zostaw mnie, kurwa, w spokoju!

Ku mojemu zaskoczeniu, dziewczyna rzeczywiście to zrobiła.

Opadłam na łóżko, a moje ciało gwałtownie przejęły spazmy łez i bólu.

Lauren's POV

Dobra, Camila miała rację. Trochę przesadziłam.

Trochę? Weź się już, kurwa, zamknij - skarciłam się w myślach.

Ona cierpiała. Przeze mnie. Nie dość, że zraniłam ją psychicznie, to jeszcze fizycznie. Nie byłam skłonna racjonalnie myśleć, w mojej głowie w kółko kotłowało się tylko jedno słowo.

Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa.

Gdy już trochę ochłonęłam, na własnym ciele zaczynałam odczuwać skutki swoich błędów. Moje krwistoczerwone kłykcie paliły, a ramiona sprawiały wrażenie, jakby za chwilę miały odpaść od reszty ciała. Na dodatek głowa pulsowała mi tak mocno, że myślałam, że zaraz eksploduje.

Ale to nie miało znaczenia.

Postanowiłam przespać się z tym wszystkim, a jutro pomyśleć, co zrobię dalej.

Walcz o Mnie (Camren)Where stories live. Discover now