22.

2K 151 7
                                    

Lauren's POV

- Idź sobie, Lo. Nie patrz na to, proszę - Camila próbowała bezskutecznie odepchnąć mnie ręką. Stałam nad nią i przytrzymywałam jej włosy, gdy wymiotowała do kibelka. Chusteczką wytarłam lekko napuchnięte usta dziewczyny.

- Hej, nie zostawię cię, pamiętasz? - powiedziałam, gładząc ją po głowie.

- Przepraszam, przepraszam... - po tych słowach kolejna porcja wymiocin wyszła z jej ust.

- Spokojnie, Camz, spokojnie - pomasowałam ją po plecach.

***

Camila powoli dochodziła do siebie. Przepraszała mnie dosłownie za wszystko: od tego, że poszła na tę cholerną imprezę, aż po to, że przesunęła wazon w kuchni. Gdy kac złagodniał, padła na łóżko, wykończona. Usiadłam koło niej, trzymając ją za rękę.

- Lo?

- Tak, Camz?

- Co mówiłam? No wiesz... na imprezie - spytała, nerwowo bawiąc się palcami.

- W sumie ciężko było cokolwiek zrozumieć... Chciałaś tańczyć sambę czy coś podobnego... Uprawiać seks.

Na te słowa Camila oblała się rumieńcem i zakryła twarz dłońmi.

- Cholera, przepraszam!

- Nic się nie stało, w końcu byłaś nieźle najebana - odparłam, wzruszając ramionami. Zawstydzona Camz wyglądała tak uroczo, że aż chciałoby się ją schrupać, jak ciasteczko z podwójnymi kawałkami czekolady. Nagle, przypomniała mi się sprawa z jej byłym.

- W zasadzie, powiedziałaś coś jeszcze...

- O nie... - domyślała się?

- Bełkotałaś coś o Shawnie, o tym, że powiedziałaś mu, jak mam na imię, że urządza jakąś imprezę dla nas... Nie wiem.

- Boże, Lauren, ja się mu o nas wygadałam! - w jej czekoladowych oczach pojawiła się panika. - Co on może zrobić? Od czasu naszego zerwania dziwnie się zachowuje... Ale może to tylko moje odczucia?

Mimo że nie chciałam jej jeszcze bardziej denerwować, wymsknęło mi się:

- Wątpię, Camzi, to palant.

Była bliska płaczu. Przytuliłam ją, na co odwzajemniła uścisk. Rano pożyczyłam jej swoje ubrania: krótki podkoszulek i czarne legginsy, w których wyglądała zajebiście seksownie.

- Moi rodzice... - szepnęła. - Nie wróciłam na noc, zabiją mnie. Jedźmy - wstała, ale zaraz potem ponownie usiadła, pewnie przez mroczki, które pojawiły się przed jej oczami.

- Teraz? - zapytałam zdezorientowana.

- Chyba tak. Już i tak mam przerypane, a nie chcę mieć bardziej - jęknęła.

- Rozumiem - pokiwałam głową.

Zeszłyśmy do garażu i wsiadłyśmy do auta. Droga upłynęła nam w nerwowym milczeniu. Bałam się o Camz, bałam się, że ktoś mógłby jej coś zrobić, jej ojciec, z tego, co zauważyłam, potrafił być nieprzewidywalny. Gdy zatrzymałam samochód, zauważyłam, że jacyś ludzie wychodzą przed dom. Rozpoznałam rodziców Camili i tego pieprzonego chłopaka od szyby jebanego audi.

Chcąc, nie chcąc, dziewczyna wysiadła z samochodu. Ja również. I tak już pewnie o nas wiedzieli.

- Tutaj jesteście - warknął ojciec Camili.

Wiecie co?

Pieprzyć to.

Camila's POV

Nie, nie i nie!

Mam już i tak dość kłopotów, a jeszcze Shawn się wtrąca. Cholera... Powiedział im?

- Zawiodłaś nas, Karlo - w oczach mojej matki nie dostrzegłam gniewu, ale raczej... obrzydzenie? - Upijasz się na imprezie, nie wracasz na noc do domu i...

- Pierdolonych dziewczyn ci się zachciało! - przerwał jej ojciec. Shawn stał ze skrzyżowanymi rękami i posyłał nam pełen samozadowolenia uśmiech. Uznał chyba, że zrobił już wszystko, co powinien, bo mruknął jedynie marne do widzenia, na co moi rodzice kiwnęli głowami. Odchodząc, minął mnie i prychnął tak, bym tylko ja i Lauren mogły to usłyszeć.

- Powodzenia, dziwki.

- Jak nas nazwałeś?! - Lo rzuciła się na niego i przewróciła go na ziemię. Chłopak błyskawicznie się podniósł, otrzepując materiał swojej koszulki. Nastawił pięści, gotowy do bójki.

- Zostaw go, Lauren. Proszę - powiedziałam bezsilnie, łapiąc ją za ramię.

- Uch, dobra - odparła, dysząc ciężko.

Chłopak, nie mówiąc już ani słowa, odszedł, jak tchórz, zostawiając nas samym z tym całym gównem, które sprowadził na mnie i Lolo.

- Wracaj do domu! Chodź tu! - pod wpływem wrzasków ojca zaczęłam trząść się ze strachu. Widząc to, Lauren objęła mnie ramieniem. Moja matka stała w bezruchu, w ogóle się nie odzywając, jakby jej to w ogóle nie obchodziło. A może tak właśnie było?

- Proszę się uspokoić - zielonooka próbowała zapanować nad sytuacją.

- To wszystko przez ciebie, ty... ty suko! - ojciec zaczął zbliżać się do nas, na co Lauren bohatersko zasłoniła mnie własnym ciałem. Gdy ojciec spoliczkował ją, nawet nie jęknęła. Odepchnęła go i jednym szybkim zwinnym ruchem wykręciła mu rękę. Korzystając z chwili nieuwagi odwróciła się do mnie, zagryzając wargę.

- Nie możesz tu zostać. Wracasz ze mną.

Nie kłócąc się, posłusznie wsiadłam z dziewczyną do mercedesa. Sinu nie ruszyła się z miejsca, nawet nie próbowała mnie zatrzymać. Patrzyła tylko na całą scenę swoimi pustymi oczami. Ojciec krzyczał za nami:

- Nie masz dokąd pójść! Wracaj tu natychmiast!

Po przejechaniu paru metrów zaczęłam płakać. Bezgłośnie, tylko cicho pojękując. Czułam się okropnie. Lauren położyła swoją ciepłą rękę na moim udzie, drugą trzymając kierownicę.

- Camz, musimy być silni - nie odpowiadałam. - Po tym wszystkim została nam już tylko miłość. Zaufajmy jej.

- Kocham cię, Lolo.

- Kocham cię, Camz.

Po wejściu do mieszkania Lauren, udałam się do kuchni. Potrzebowałam wody. Wypłakałam dzisiaj już tyle łez, że bez problemu można byłoby wypełnić nimi dwulitrową butelkę. Na blacie kuchennym leżał iPhone dziewczyny. Nie wiem, czemu to zrobiłam, w ogóle się nie zastanawiając, po prostu wzięłam go do ręki. Z łatwością odblokowałam ekran, hasłem było połączenie naszych imion. Zauważyłam jedną nieprzeczytaną wiadomość. Wiem, cholera, wiem, że nie powinnam. Ale odczytałam ją.

Od: Lucy

Hej, Lern, jeszcze raz dziękuję, że pozwoliłaś mi się u ciebie przespać. Spotkamy się jeszcze kiedyś? x

Kolejny cios w już i tak moje złamane serce. Lo i zdrada? Moja Lo? Kim jest Lucy? Naprawdę byłam już zmęczona tym cholerstwem. Może Lauren mnie tylko zwodziła, a tak naprawdę nic do mnie nie czuła? Nie miałam na to siły. Płacząc, usiadłam na krześle, czekając na Lauren, która teraz wydawała mi się kompletnie inną osobą.

Walcz o Mnie (Camren)Where stories live. Discover now