Rozdział 10

11.3K 533 268
                                    

Snape rzucał jednym okiem na bachora, a drugim na godzinę. Od niedawna zaopatrzony w podstawy właściwej kaligrafii i funkcjonalne pióro, Harry zdołał wykazać znaczną poprawę przed końcem swoich 200 linijek, które ukończył krótko przed obiadem.

- Proszę, profesorze! – Harry powiedział radośnie. – Liczyłem dwa razy, żeby mieć pewność, że napisałem wszystkie. – Pomachał pergaminem z dumą.

Normalnie w tym momencie Snape rzuciłby incendio na pergamin, by pokazać łotrowi, jak bezcelowa była kara. Cały ten czas i wysiłek spędzony na czymś zupełnie bez sensu czy wartości nawet dla człowieka, który tego wymagał. Więcej niż raz ten przypadkowy akt okrucieństwa wywołał u studentów bezradne łzy, ponieważ uświadamiali sobie, jak bez serca i złośliwy jest naprawdę ich nauczyciel eliksirów.

Ale jakoś patrząc na zadowolenie, z którym Harry przygląda się swoim 200 linijkom, produktowi całego popołudniowego żmudnego wysiłku z kąśliwymi komentarzami, Snape nie mógł tego zrobić.

- Hmf – przebiegł wzrokiem po pergaminie. – Nie jest tak okropnie, jak mogłoby być – powiedział niechętnie.

- Więc zamiast bazgrął kurczaka, może to są... małpie wypociny? – zapytał Harry bezczelnie.

Snape zmrużył oczy.

- Twoje pismo nie osiągnęło jeszcze poziomu ewolucji naczelnych, panie Potter.

- Bazgroły indyka? Sowie gryzmoły? Pingwinie... – Harry zbyt dobrze się bawił tym tokiem myślenia i Snape opuścił rękę na biurko z hukiem.

- POTTER. Byłeś ukarany!

- Och – powiedział Harry z poczuciem winy. Starał się wyglądać na skruszonego. Profesor nie powinien musieć przypominać mu o tym. Mężczyzna pewnie teraz czuł się, jakby nie wykonał dobrej roboty w dyscyplinowaniu Harry'ego. Biedny profesor Snape! Harry wiedział, jak to jest czuć się, jakby się nie wykonało dobrze pracy, pomimo tego, że próbowało się jak najlepiej. Nie chciał sprawić, by profesor tak się poczuł.

Pomimo tego, co powiedział pan Weasley, było dla Harry'ego jasne, że profesor nie ma w sobie tego, że jest strasznie surowy. Mimo to, tylko dlatego, że Snape naprawdę nie rozumie o co chodzi w tej całej sprawie z karami, nie oznacza, że Harry powinien sprawiać, że poczuje się źle przez swoje braki.

- Przepraszam pana. – Pomyślał ciężko. Co mógłby powiedzieć, by profesor wierzył, że jego „kara" była skuteczna? – Hmm, naprawdę mi przykro, że ryzykowałem swoje bezpieczeństwo. Nauczyłem się czegoś, naprawdę. – Popatrzył na profesora z niepokojem. Czy to działa? Naprawdę nie miał na myśli sprawić, by profesor Snape czuł się niedowartościowany.

Snape spojrzał na bachora badawczo. To mu się bardziej podoba. Wyglądał teraz na niespokojnego i przygryzał nerwowo wargę. Oczywiście wybuch Snape'a przestraszył małą zmorę. Jego krewni prawdopodobnie sporo na niego krzyczeli.

Snape poruszył się niespokojnie w nieznanym uczuciu poczucia winy zakorzenionym w piersi. Harry był o wiele bardziej kruchy niż przeciętny okropny uczeń Hogwartu. Musiał pamiętać, by nie być swoim zwykłym złośliwym sobą, w razie gdyby bachor pamiętał o tych wyrodnych mugolach.

- Cieszę się słysząc to, panie Potter – powiedział, a jego głos wiąż był surowy, ale bardziej cichy. – Twoje dobro jest zbyt ważne, by traktować je niedbale lub wystawiać cię na niepotrzebne ryzyko. Nie będę rozluźniać swojego stanowiska w tej sprawie, więc jeśli nie chcesz spędzić więcej popołudni na pisaniu linijek, esejów i dbaniu o obolały tyłek, proponuję wykazać większą ostrożność w swoich codziennych działaniach.

Nowy Dom Harry'ego | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz