Rozdział 58

4.6K 298 54
                                    


Impreza, która uczciła adopcję Harry'ego, była wielkim wydarzeniem. Wydawało się, że obecna była połowa czarodziejskiego świata, a doniesienia o jej przepychowi zdominowała plotkarskie strony Proroka przez kolejne kilka dni.

Wyglądało to jak, jakby inni nauczyciele knuli coś, próbując nadrobić wszystkie poprzednie urodziny i niedocenione osiągnięcia w życiach Harry'ego oraz Severusa jednym wspaniałym świętowaniem, a rozżarzony uśmiech Harry'ego praktycznie oświetlił pomieszczenie. Fajnie było mieć własne przyjęcie, ale to, co sprawiło, że było ono naprawdę specjalne – i pozwoliło Harry'emu pokonać swoją naturalną nieśmiałość – było ono również dla taty. Upamiętnienie faktu, że teraz żaden z nich nie będzie ponownie samotny, było dla niego najlepszym możliwym powodem do świętowania.

Ku jego własnemu zaskoczeniu, Snape raczej dobrze bawił się podczas uroczystości, skoro większość dorosłych gości podeszło do niego i pogratulowało mu lub go pochwaliło. To było daleko poza jego normalnym systemem doświadczeń, że zupełnie zapomniał szydzić lekceważąco. A w rzadkich przypadkach, gdy ktoś miał zły gust, by wyrazić wątpliwości lub troskę w sprawie tego, czy się nadaje, był zszokowany tym, że u jego boku znajdowali się zaraz rozwścieczeni Black i Lupin, zjeżeni obrazą jego imienia. Zdołał tolerować mdlący uśmiech Dumbledore'a – i jego błyszczące oczy, które mówiły: „a nie mówiłem" – choć to mogło mieć związek z licznymi toastami. Gdyby nie znał lepiej tego starego głupca, mógłby przysiąc, że starszy czarodziej uśmiechał się ironicznie.

Tak bardzo, jak cieszył się przyjęciem, Harry czuł ulgę, że – kiedy się skończyło – sprawy szkolne wróciły do normalności. Och, inne dzieciaki wyrażały swoje uznanie, że zapewnił im tak uroczyste wydarzenie, ale dla wszystkich w Hogwarcie to, że Harry należy do Snape'a, było przestarzałą wiadomością. Adopcja zdawała się nic nie zmienić między nimi dwoma, więc nikomu innemu też nie robiło to różnicy. Harry radośnie powrócił do względnej anonimowości, której tak pragnął i wkrótce znów został uwikłany w niegrzeczny spisek, by wzniecić wojnę na żarty między Krukonami a Puchonami.

Albus skorzystał z imprezy, by odciągnąć na bok Billa Weasleya i, jak się spodziewał, najstarszy Weasley z radością zgodził się pomóc. Jak reszta jego rodziny, bardzo polubił Harry'ego i słyszał od swojej matki o tym, jak cudownie Snape zmienił bliźniaków z irytujących rozrabiaków w początkujących biznesmenów. W rezultacie, był chętny zrobić to, co tylko w jego mocy.

Dwa dni po przyjęciu, wrócił do zamku i wysłuchał dokładnie swojego byłego dyrektora i Opiekunki Domu. McGonagall i Dumbledore przekazali mu ostrożnie zmienioną wersję wydarzeń, a Bill zgodził się to przemyśleć i wrócić z sugestiami w przyszłym tygodniu. Ku zdumieniu wszystkich, gdy wrócił, otrzymał już zgodę od goblinów na wejście do skrytki Bellatrix i, jeśli będzie tam obecny mroczny artefakt, na usunięcie lub zniszczenie go. Kadra, zebrana w gabinecie dyrektora, gapiła się na niego.

- W imię Merlina, jak panu udało się to osiągnąć, panie Weasley? – zapytała z całkowitym niedowierzaniem Minerva.

Bill wyszczerzył się.

- Cóż, mniej więcej obiecałem im brata. – Na widok ich zdumionych spojrzeń, roześmiał się wprost. – Percy mówił mi o tym, że zacznie pracę u goblinów, kiedy skończy szkołę, więc zawarłem układ z goblinami z Gringotta. Wyjaśniłem, że w lochach, w skarbcu Bellatrix Black Lestrange jest niebezpieczny przedmiot, który, szczerze mówiąc, nie chcieliby mieć na swoim terenie. Umowa polega na tym, że jeśli pomogą nam usunąć przedmiot, będzie dla nich pracował kolejny Weasley.

- Z pewnością nie jest to takie proste, panie Weasley – powiedział jedwabiści Snape. – Gobliny nie zyskały swojej reputacji dzięki przychylności.

Nowy Dom Harry'ego | TłumaczenieWhere stories live. Discover now