Rozdział 31

6.8K 356 173
                                    


Gdy Harry obudził się następnym razem, czuł, jak delikatna dłoń magomedyczki z św. Mungo pociera jego plecy. Zamrugał i uniósł głowę, zdając sobie sprawę, że obślinił poduszkę. Tyle tylko, że to nie była poduszka, tylko jego profesor.

- Potter. – Srogi głos mężczyzny dawał jasno do zrozumienia, że dostrzegł kałużę śliny, która obecnie spływała w dół jego piżamy.

- Dzień dobry, profesorze – powiedział Harry z poczuciem winy.

- Chodźcie, chłopcy – powiedziała magomedyk w fachowo pogodny sposób. – Dzisiaj obudziliście się jako ostatni. Idźcie się umyć i ubrać – reszta będzie na was czekać.

Snape posłał jej swoje najlepsze śmiertelnie wściekłe spojrzenie – doprawdy „chłopcy"! – ale podążył za Potterem do łazienki na końcu skrzydła szpitalnego.

Gdy tylko pomyślnie dokonali porannej toalety, magomedyczka odprowadziła ich do prywatnej sali konferencyjnej, które znajdowała się obok biura dyrektora. Wchodząc do pokoju, Snape dostrzegł spory tłum, zgromadzony wokół stołu konferencyjnego.

Był tam Knot z Bones, Skeeter i, co było do przewidzenia, Lucjuszem Malfoyem. McGonagall i dyrektor otaczali z obu stron wciąż bladą Poppy. Wzrok Snape'a napotkał blask czerwieni i mężczyzna odwrócił się, dostrzegając Artura i Molly Weasleyów, a ta druga trzymała Rona na swoich kolanach. Obok nich siedziało dwóch nieznanych dorosłych, którym Ron wciąż rzucał nerwowe spojrzenia. Z faktu, że krążyli troskliwie wokół Hermiony, Snape wydedukował, że byli to państwo Granger.

- Ciocia Molly! Wujek Artur! – zaćwierkał radośnie Harry, po czym czmychnął od jego boku, gdy Artur otworzył szeroko ramiona.

Harry został przytulony prawie bez tchu przez swojego honorowego wujka, który to uścisk skutecznie rozwiał jego obawy, że Weasleyowie obwiniają go o obrażenia Rona.

- Och, Harry! – Gdy tylko Artur go puścił, Molly owinęła wokół niego drugą rękę, drugą wciąż trzymając Rona. – Wszystko w porządku?

- Tak – odparł Harry, gdy tylko z powrotem odzyskał oddech. Ron wyszczerzył się do niego, nieco zawstydzony tym, że został znaleziony na kolanach mamy. Harry odpowiedział szerokim uśmiechem, ale zdecydował, że jeśli Ron nie poświadczył o tym, że leżał na opiekunie niczym przedszkolak, nie miał zamiaru mówić ani słowa.

- Harry, poznaj moich rodziców – zawołała podniecona Hermiona. – Mamo, tato, to mój przyjaciel, Harry, i jego ta... uch... opiekun, profesor Snape.

- Jak się pan ma?

Snape musiał przyznać, że mugole mieli doskonałe maniery i zastanawiał się, dlaczego chłopiec Weasleyów wydawał się przy nich tak niepewny. No cóż, kto zrozumie umysł dzieci?

- Dzień dobry – Dumbledore zabłyszczał oczami w kierunku nowoprzybyłych. – Skrzaty były tak miłe i ustawiły śniadanie przy tylnej ścianie, jeśli chcecie się poczęstować. Wtedy może będziemy mogli zacząć. Jestem pewny, że wszyscy jesteście zainteresowani precyzyjnym określeniem tego, co stało się wczoraj.

Harry natychmiast skoncentrował się na stołach z tyłu pomieszczenia.

- Ooooch, ciastka! – pisnął i rzucił się prosto w stronę smakołyków.

Snape ruszył za nim w pościg i zatrzymał małego bachora, zanim ten poczęstował się talerzem niezdrowych produktów.

- Co ja panu mówiłem o nawykach żywieniowych, panie Potter? – zapytał, a jego głos był niebezpiecznie niski.

- Ale walczyłem z Voldesnortem! – jęknął Harry. – Nie mogę dostać za to smakołyku?

- Tylko po tym, jak zjesz zdrowe śniadanie. – Snape napełnił talerz chłopaka owocami, jajkami, tostami i grillowanymi pomidorami. Na widok ponurej twarzy Harry'ego, ustąpił nieznacznie. – Możesz wybrać jedno ciastko, ale jeśli zobaczę, że jesz je zanim wyczyścisz resztę talerza...

Nowy Dom Harry'ego | TłumaczenieWhere stories live. Discover now