Rozdział 57

4.8K 325 83
                                    


Ku uldze Snape'a, Harry nie zapytał o diadem. Chłopiec wydawał się uważać, że ta cała przygoda jest powiązana z alternatywną rzeczywistością, którą zamieszkiwała Luna i zdecydował, że próbowanie uporządkowania tego wszystkiego miałoby szkodliwy wpływ na jego własne zdrowie psychiczne. Poza tym, naprawdę nie chciał, żeby mu przypominano, że dziewczyna pokonała go jednym ciosem, więc wyrzucił całą aferę z umysłu.

Poza tym, wiele innych rzeczy zajmowało mu czas. Oprócz zajęć i treningów, Łapa kontynuował ich lekcje, żeby w końcu mógł zostać animagiem i wciąż pojedynkował się z profesorem Flitwickiem. Zwykle z przyjaciółmi spędzał przynajmniej jeden wieczór w tygodniu w lochach, pomagając swojemu ojcu w przygotowywaniu składników, a Hermiona zdołała przekonać Mistrza Eliksirów, by zaczął ją uczyć, jak stworzyć eliksir Tojadowy. Razem z Ronem byli w drużynie Quidditcha w tym roku i odkryli, że mogą spędzać wiele czasu na rozmowie o grze, ponieważ – w przeciwieństwie do poprzedniego roku – nie musieli unikać żartów Freda i George'a.

Po tym, jak zdali sobie sprawę, że Zastępca Dyrektora Snape będzie miał zero tolerancji dla ich zwykłych wybryków, bliźniacy wynegocjowali umowę, że jeśli profesor pomoże im z pomysłami na eliksiry, to nie uciekną się do żartów, które byłyby ucieczką od nudy. Ponieważ próby ich wynalazków na niewinnych ofiarach byłyby pogwałceniem ich umowy – i, zdaniem profesora, zagwarantowałoby im to lanie przez ich matkę drewnianą łyżką na samym środku pokoju wspólnego Gryffindoru – musieli poszukać tymczasowej pracy, żeby mieli fundusze, by opłacić obiekty ich testów.

Profesor Snape, za zgodą Artura i Molly, zapewnił bliźniakom zatrudnienie u Zonka po szkole i oboje natychmiast zafascynowali się ekonomią ich własnego, małego biznesu. Odkryli, że Percy jest pomocnym źródłem informacji, a Ron był zachwycony tym, że pierwszy raz w życiu jest ignorowany przez bliźniaków.

Ogólnie, wszystko wskazywało na to, że ten rok jest niespotykanie spokojny, z czego Snape był raczej zadowolony. To uczucie wyparowało, gdy McGonagall i Dumbledore wrócili z ich ostatniego etapu polowania na horkruksy.

Oboje mieli nietypowe dla nich miny, wyrażające porażkę, gdy zasiadali do stołu ze Snapem, Sprout, Pomfrey i Flitwickiem. Gdyby to nie była noc pełni księżyca, Lupin i Black również byliby zaangażowani.

- Jakieś postępy? – zapytała z nadzieją Poppy.

- Nie takie, na jakie mieliśmy nadzieję – westchnął Albus. – Byliśmy w stanie potwierdzić, że Tom w pewnym momencie zdobył medalion Salazara Slytherina i wydawało nam się prawdopodobne, że użyje go do stworzenia horkruksa. Wyśledziliśmy medalion w miejscu ukrytym w nadmorskiej jaskini, którą Tom ochronił serią zaklęć. Wiele z nich było dość częstych – osłony antyaportacyjne, niewidzialne łodzie z wiosłami, tego typu rzeczy – ale niektóre były raczej... pomysłowe.

Snape zadrżał, gdy pomyślał, co może oznaczać słowo „pomysłowe" dla Czarnego Pana.

Minerva podjęła opowieść.

- Była tam misa z zielonym, świecącym eliksirem i, nie, Severusie, nie wiem, jakiego typu był to eliksir – dodała, widząc, jak młodszy mężczyzna pochyla się z nagłym zainteresowaniem. – Ale wyglądał bardzo nieprzyjemnie, a biorąc pod uwagę jego twórcę, nie miałam ochoty dowiadywać się o nim więcej. Jasne było, że aby opróżnić kielich i wydobyć medalion, eliksir musi zostać wypity. – Pozostali sapnęli z przerażeniem. – Jak zwykle – kontynuowała raczej zjadliwie Minerva, – Albus był chętny grać męczennika i się poświęcić, ale oczywiście było to niepotrzebne.

Albus błysnął oczami w stronę surowej czarownicy.

- Nie wszyscy z nas są tak mądrzy, czy pomysłowi, jak ty, moja droga – odpowiedział łagodnie. – Nie możesz być na mnie zła za to, że jestem tak konwencjonalny.

Nowy Dom Harry'ego | TłumaczenieWhere stories live. Discover now