Rozdział 49

4.8K 311 70
                                    


Ostatecznie Snape zdecydował nie rozmawiać z Albusem.

Podczas gdy był całkiem pewny, że dyrektor chciałby wiedzieć, że chłopiec, który przeżył zdaje się wykazywać pierwsze symptomy poważnej choroby psychicznej, Snape nie był tak pewny, czy mądre było już teraz dzielić się tą informacją. Nie otrzymał jeszcze formalnej opieki nad chłopcem, a gdy Harry będzie miał formalnie zdiagnozowany problem, nieważne, czy jego korzenie były mugolskie czy magiczne, szanse, że to się stanie będą minimalne. Nie, Harry zostanie wplątany w każdy program, który Albus uzna za najlepszy do wyleczenia chłopca, a Snape nie był chętny ryzykować ponownie osądu Dumbledore'a. Lepiej poczekać, aż zakończy się formalna adopcja, a wtedy będzie mógł szybko zabrać Harry'ego na badania – może gdzieś za granicę – przed podjęciem decyzji, co robić i komu powiedzieć.

To tylko oznaczało, że musiał bliżej obserwować chłopca, żeby mógł dostrzec pogarszające się objawy. Przekonał Minervę, by dawała chłopcu dodatkowe lekcje transmutacji pod pretekstem, że chłopiec pokazał wyjątkową obietnicę. Była sceptyczna, ale zgodziła się. Powiedział Harry'emu, że były to przygotowania do jego lekcji animagii z Syriuszem, gdy będzie starszy, a bachora zakochał się w tym pomyśle.

To oznaczało, że większość czasu, Harry był pod okiem członka kadry lub prefekta, a Snape dalej asekurował się proszeniem Hagrida, żeby miał na chłopca oko. Jak oczekiwał, półolbrzym był podekscytowany perspektywą spędzania czasu z Harrym, a Harry zdawał się w niewytłumaczalny sposób uwielbiać przygłupa i jego nadmiernie śliniącego się psa gończego. Zwykle jakieś inne dzieci towarzyszyły Harry'emu w odwiedzinach chatki Hagrida, ale okazjonalnie Harry przychodził sam, gdyż wtedy łatwiej było wsunąć niejadalne, kamiennie twarde ciastka Kłowi, żeby Hagrid nie zauważył.

Oczywiście, podczas gdy Hagrid bez wątpienia oddałby Harry'emu życie, jego osądy często pozostawiały wiele do życzenia.

- Tato! Zgadnij, gdzie dzisiaj zabiera mnie Hagrid!

Snape zmarszczył brwi w kierunku bachora, który właśnie wpadł do jego dotychczas cichych kwater.

- Dobry wieczór, panie Potter.

- Och, przeprasza. Cześć, tato. Miałeś dobry dzień?

- Ta...

- Zgadnij, gdzie zabiera mnie dzisiaj Hagrid!

- Zakładam, że starasz się poprosić o zgodę o to, żeby Hagrid mógł cię gdzieś dzisiaj zabrać?

Harry przewrócił oczami.

- Och, tatoooo! – jęknął. – Nie utrudniaj tego! Wiesz, że w końcu powiesz tak.

- Nie mam takiego przekonania, panie Potter, a przy każdym nieprzyzwoitym wybuchu, jeszcze bardziej zmniejszasz szanse na taki rezultat – powiedział posępnie Snape.

Harry zadrżał i rzucił się na kanapę naprzeciw ojca, nie mniej skonsternowany.

- Dobrze. W porządku. Po prostu ci nie powiem!

- Harry Jamesie...

- Dobra, dobra – Harry poddał się. – Zabierze mnie do Zakazanego Lasu, żeby zobaczyć na maleńkie jednorożce! Czy to nie świetnie?

Snape zmarszczył brwi.

- Do Zakazanego Lasu? Nie sądzę, żeby to było właściwe miejsce na wycieczkę dla pierwszaka. Niebezpieczeństwa Lasu...

- Och, tato! – Harry wyrzucił ramiona z irytacji. – Przecież nie pójdę sam! Będę z Hagridem, pójdziemy za dnia i będziemy szukać jednorożców, nie jakiś Mrocznych stworzeń. Proszę, powiedz, że mogę iść, proooooooszę?

Nowy Dom Harry'ego | TłumaczenieWhere stories live. Discover now