19. Sam

821 71 5
                                    


Wstałem rano, aby nie obudzić mojej pięknej Annie. Dziś spotykam się z Dorianem by omówić sprawę z morderstwem. Przez telefon powiedziałem mu tylko, że to członkini jego stada i podałem mu nazwisko. Odpowiedział mi, że zawiadomi rodzinę, a resztę mam powiedzieć jak przyjedzie.

Rozmowę telefoniczną  przeprowadziliśmy parę dni temu i dzisiaj się spotykamy. Denerwuję się trochę. Ostatni raz się widzieliśmy jakieś 5 lat temu. Jednak najbardziej martwię się o Annie. Nie jest wilkołakiem i nie wiem jak na nią zareaguje.

Dorian nie jest dokładnie jak wilki z rady. Często, w dzieciństwie, razem się nabijaliśmy z ich naiwności. Jednak, niektóre przekonania są dla niego wręcz święte. Niestety należy do nich przekonanie odnośnie ludzi. Dlatego najlepiej jak nie powiem Annie o dzisiejszym spotkaniu. Wszystko jej wytłumaczę jak będzie już po wszystkim. Będzie mogła się na mnie wściekać, ale będzie bezpieczna. To dla mnie jest najważniejsze.

Zszedłem do kuchni na szybkie śniadanie. Zrobiłem więc moje ulubione danie, kanapkę z kurczakiem.  Uwielbiam kiedy mięso rozpływa się w ustach. Mógłbym jeść to danie codziennie i nigdy by mi się nie znudziło.

Jednak nie mogłem się długo rozkoszować tym posiłkiem bo ktoś mi w tym przeszkodził.

- Alfo, sąsiednia wataha przybyła i są gotowi do rozmów.

Powiedział mój zaufany beta Daniel i wyszedł pozwalając mi dokończyć śniadanie. Jedno co mnie zaskoczyło to fakt, że mój beta nazywa się tak samo jak przyjaciel Annie. Jaki ten świat mały.

Uśmiechnąłem się do siebie i wytarłem serwetką usta jak, i ręce. Sprawdziłem jeszcze swój strój czy przypadkiem go nie ubrudziłem. Biały T-shirt, ciemne jeansy i trampki. Może nie jest zbyt wyjściowo jak na spotkanie dwóch Alf, ale nie jest źle.

Ruszyłem do drzwi wejściowych. Jednak za nim je otworzyłem odetchnąłem dwa razy. No dobra czas działać i wyszedłem przed dom.

Wieść o tym, że mamy mieć gości szybko się rozniosła. Członkowie z mojej watahy, którzy byli w pobliżu przybyli dość licznie. Mam tylko nadzieję, że Annie się nie zjawi. Taki obrót spraw mógłby wszystko zaprzepaścić.

Kiedy przecisnąłem się przez ten tłum zauważyłem go. Większy ode mnie o głowę (swoją drogą mam 190 cm wzrostu, więc niski nie jestem) górował w relacji co nie sprawiało bym się rozluźnił. Jak zwykle włosy ścięte blisko skóry głowy. Ubrany był w jasny podkoszulek, ciemne jeansy i buty sportowe. Cieszyłem się teraz, że nie wyszykowałem się jakoś specjalnie.

- Sam, przyjacielu jak miło cię widzieć!

Powiedział to z trudem hamując napad śmiechu. Skrzywiłem się nie co.

- Równie mocno i mnie miło.

Ten jakby zrozumiał swój błąd i natychmiast spoważniał.

- Och, Sammy, przestaniesz się w końcu boczyć o to co stało się lata temu?

- Mówiłem ci chyba byś mnie tak nie nazywał. Poza tym mamy tu sprawy do załatwienia.

- Właśnie, może powiesz mi czemu tu nie ma twojej ludzkiej przeznaczonej, hmm?

Skąd on się dowiedział? Przecież wszystko starannie zaplanowałem i ...

- Przestań udawać, że nie wiesz o czym mówię. Może wytłumaczysz mi dlaczego to przede mną ukrywasz? Wstydzisz się czy co...

Znów zrobił ten chytry uśmieszek. Wiedziałem, że to tylko gra, głupi dowcip. Jednak jest ktoś kto nie za bardzo o tym wiedział.

Daniel (omega) rzucił się na niego, wkurzony na to co powiedział. Gdyby pewnie zaatakował kogoś słabego i bez umiejętności walki, to mocno by go poturbował. Jednak był to Dorian. Silny i wyszkolony Alfa. Annie wściekłaby się, gdyby coś mu się stało. Dlatego nim Dorian uszkodził omegę złapałem tamtego w pół i odepchnąłem. W ten sposób siła ciosu zadana przez alfę spadła na mnie. Usłyszałem mocne łupnięcie i odleciałem do tyłu. Będąc w lekkim szoku skupiłem wzrok na przeciwniku i zaatakowałem go. Doszło do nie złej bójki. Jednak komuś udało się nas rozdzielić. To Annie stała na przeciwko i czułem od niej siłę jakiej nigdy nie czułem.

- Przestańcie w tej chwili.

W tym samym momencie, gdy to powiedziała czułem silną potrzebę posłuchania jej. Wstałem więc z ziemi, a Dorian zrobił to samo. Kiedy strzepywałem z siebie drobinki ziemi, Annie zwróciła się do mnie. Mówiła cicho tak, że tylko ja ją zrozumiałem.

- Teraz porozmawiajcie i nie bijcie się. Zachowujcie się jak alfy, którymi jesteście, jasne?

Przytaknąłem jej i zaprosiłem Doriana jak, i jego betę do środka. Nie próbowałem nawet zabronić Annie bo nie widziałem takiej potrzeby. Czas by stała u mojego boku.

Zaprowadziłem naszych gości do mojego gabinetu, aby tam wyjaśnić zaistniałą sytuację. Stanąłem przy biurku, a Annie tuż obok. Dorian jak i jego beta stali przede mną wyczekująco. 

- Dorianie jak wiesz znaleziono ciało na moim terenie.

Odparłem cały czas patrząc na alfę, którego kiedyś nazywałem przyjacielem. Ten tylko skinął głową, na znak iż pamięta naszą rozmowę.

- Udało mi się ustalić, że to wilk z twojego stada. Jednak nim oddam ciało mam nadzieję, że zgodzisz się, abyśmy razem odnaleźli zabójcę.

Dorian zmarszczył czoło. Mam nadzieję, że zgodzi się ze mną. Razem na pewno mamy większe szanse. W końcu zdecydował się dać mi odpowiedź.

- Tak, oczywiście. Zginął mój wilk, ale zdarzyło się to na twojej ziemi. Więc oczywiście, że się zgadzam. 

Skinął głową na swojego betę.

- Czy poinformowałeś rodzinę dziewczyny?

- Tak, rodzina West wie już o zajściu, ale przybędzie tylko młodsza córka. Reszta nie jest wstanie...

Tu zwiesił głos. Wygląda na to, że chyba ich zna. Widzę iż bardzo przeżywa tę stratę, odwrotnie do Doriana. Tego chyba nic nie ruszy. Chciałem jeszcze coś powiedzieć kiedy ktoś zapukał do drzwi. 

- Wejść!

Powiedziałem głośno i wyraźnie. Chociaż nie było to potrzebne. My wilki mamy bardzo dobry słuch. Spojrzałem jeszcze na Doriana by móc mu przekazać, że nie chcę podważać jego autorytetu. Lecz on tylko skinął głową. Może wydoroślał? Powinienem chyba spróbować odnowić naszą przyjaźń sprzed lat. Jednak kiedy weszła nowa osoba do środka coś się w nim  zmieniło. Nie do końca wiedziałem co, póki nie zobaczyłem jego oczu. Zrobiły się szkarłatne, a dziewczyna, która stała przy drzwiach, wydała się przerażona. Jednak nie to mnie zaskoczyło tylko jej wygląd. Włosy, cera, sylwetka wszystko zdawało mi się znajome. Przypominała mi Annie. Zerknąłem jeszcze na moją przeznaczoną. Tak są praktycznie identyczne! Tylko oczami się różnią. Nieznajoma ma oczy piwne, a Annie zielone.

Jak to jest możliwe? Przecież Annie urodziła się i wychowała w Middletown. Nagle coś mnie wyrwało z zamyślenia. Uniosłem wzrok, to Dorian. Odnalazł swoją przeznaczoną. Stoi teraz przy nieznajomej i objął ją ręką w pasie.

- Moja!

Powiedział, a nieznajoma tylko jeszcze bardziej się w niego tuliła. Widać, że jest jedną z nas. Nie boi się nachalnego wilka.

- Przepraszam, ale może się przedstawisz?

Spytałem nie ruszając się z miejsca na wszelki wypadek. Dorian nie jest znany z powściągliwości.

- Jestem Mitchie West. Przyszłam w sprawie śmierci siostry.



Srebrna PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz