32. Annie

181 20 0
                                    

Mój świat właśnie się zawalił.

Kiedy Sam wyszedł miałam ochotę krzyczeć oraz coś rozwalić. Czemu kiedy wszystko dobrze się układa nagle wszystko się zmienia. Dlaczego?

Miałam nadzieję, że stanie się ta niezwykła magia i mój Sam do mnie wróci. Lecz zawiodło. Wygląda na to, że to całe biadolenie o niezwykłych mocach osób z Srebrnej Pełni jak i połączeń przeznaczonych to jedne wielkie bzdury. Bo przecież, gdyby to była prawda to nie cierpiałabym tak jak dzisiaj.

Biorę parę głębokich oddechów. Powinnam poszukać Doriana jak i mojej siostry żeby zastanowić się co dalej. Nie zmuszę teraz Sama, aby coś do mnie poczuł. Muszę pogodzić się z myślą, że go straciłam.  

Wyszłam więc z pokoju szpitalnego i udałam się na wyższe piętro. Zauważyłam jak jeden z wilków szybko zbiega na dół. Odsunęłam się na bok żeby nie tarasować przejścia, kiedy usłyszałam hałas na górze. Ruszyłam czym prędzej w tym kierunku.

Zatrzymałam się przed gabinetem Sama. Drzwi były uchylone więc podeszłam i przeszłam przez próg. Zauważyłam, że wilczyca którą zapamiętałam kiedy całowała mojego przeznaczonego leży pod ścianą, a po drugiej stronie stał on. Sam kulił się, trzymając dłońmi głowę. Sądzę, że coś do siebie mamrocze, ale nie jestem pewna.

Ruszyłam w jego stronę.

- Sam? Czy wszystko dob....

Nagle zwrócił głowę w moją stronę, był zaskoczony że mnie tu widzi. Zaraz jednak jego usta wykrzywiły się w gniewie. Dostrzegłam jak przymierza się by zaatakować. Wysuwa kły. Warczy. Lecz kiedy już w głowie widzę jak mnie atakuje, coś się zmienia. Znowu łapie się za głowę. Ponownie mamrocze, lecz głośniej niż gdy robił to wcześniej. 

- Przestań...przestań!!! - krzyczy, cały czas trzymając się za głowę. Tym razem usłyszałam nutę paniki w jego głosie. - Zostaw mnie w spokoju!!

Nie wierzę, że to powiedział. Wcześniej sądziłam, że to było tylko urojenie. Jednak on naprawdę chce się mnie pozbyć. Jestem nie potrzebna. Dlatego powinnam w tej chwili wyjść i odejść daleko, tam gdzie nie będę mu przeszkadzać.

Odwróciłam się plecami do niego i udałam się w kierunku wyjścia. Jednak zatrzymał mnie hałas dobiegający zza pleców. Zerkając przez ramię, widziałam że to Sam przewrócił jedną z doniczek. To były te kwiaty, które sama postawiłam kilka dni temu żeby było bardziej kolorowo. Wybrałam niebieskie hortensje, zawsze lubiłam ich barwę i zapach. Teraz jednak leżały na podłodze przy rozbitej doniczce i wysypanej z niej ciemnej ziemi. 

Jednak nie to zwróciło moją uwagę. Tylko Sam, który kulił się na ziemi. Ciągle pojękiwał. Nie słyszałam wszystkiego, tylko kilka nie jasnych dla mnie słów.

- Nie możesz . . . zapłacisz za to! Jak tylko ją zranisz. . .

O kim on mówi? Nie mam pojęcia co robić. 

Nagle do pomieszczenia wpada Dorian, a za nim Mitchie. Patrzą najpierw na mnie, a później Dorian doskakuje do Sama. Stara się jakość pomóc, ale co on może? Mitchie natomiast łapie mnie za rękę. 

- Wszystko w porządku? - pyta mnie. Kiwam głową, będąc w lekkim szoku. - Nie martw się coś wymyślimy. 

Wiem, że próbuje mnie pocieszyć ale nagle wybucham płaczem. Jak może mówić takie rzeczy. Nigdy nie będzie już tak samo. Sam mnie nie znosi. Osoba, którą pokochałam, prawdziwą, szczerą miłością nie chce mnie znać.

- Nie, nic nie jest w porządku. - Odpowiadam z lekką chrypą. - Nie damy rady. Sam nie jest taki jakiego znam.

- Spróbujemy...

- Nie! Nie rozumiesz?! ON mnie nienawidzi! 

Po ostatnich słowach wybucham płaczem. Mitchie puściła moją rękę by mnie przytulić. Odwzajemniłam uścisk, a łzy popłynęły mi strumieniami po policzkach. Zamknęłam oczy. Proszę, proszę niech to się skończy. Niech to będzie tylko złym snem. 

Usłyszałam wrzask. Uchyliłam powieki, ale oślepiło mnie światło. Nie wiem co się dzieje. Nagle poczułam jakby wszystko się ruszało. Ścisnęłam mocniej siostrę, a ona odwzajemniła to. Cokolwiek się stanie, nigdy nie będę sama. Odnalazłam ją i zawsze będziemy mogły na siebie liczyć. 

Usłyszałam głośny gwizd i nie pamiętam co było dalej bo straciłam przytomność.

Srebrna PełniaWhere stories live. Discover now