33. Sam - extras#1

207 17 0
                                    

Obudziłem się o świcie. Śnieg padał za oknem, jak zawsze o tej porze roku. 23 grudnia, wyjątkowy dzień. Dlaczego? Już jutro nadejdzie wigilia Bożego Narodzenia. To ważny dzień dla dziewczyn, gdyż ich rodzina jest mocno związana z tym dniem ze względu na korzenie polskie. Mimo wielu lat spędzonych w stanach nadal zależy im na podtrzymywaniu tradycji.

Dlatego też powinienem wstać, ubrać się i iść do Eleny. Może potrzebuje mojej pomocy w przygotowaniu domu na święta. Chociaż jest ich szóstka, wraz z Dorianem siódemka, to na pewno nie zaszkodzi jeśli też pomogę. Oderwę się przynajmniej od tego dziwacznego snu. Byłem wtedy w dziwnym miejscu. Rozwalony pokój, a ja sam wyłem z bólu. Dobrze, że w końcu się obudziłem. 

Odrzuciłem na bok kołdrę i udałem się do szafy. Ubrałem się ciepło, spodnie i sweter - ten sam, który wybrała Elena. Poszedłem więc do kuchni, była tuż obok w moim małym mieszkaniu. Rodzice mi je zostawili, chyba. . . Dziwne nie mogę ich sobie przypomnieć.

Zresztą to teraz nie ważne, robię kawę i wychodzę. Wsypałem kawę do ekspresu i włączyłem go. Jak dobrze, że dziś sobota i nie muszę iść do biura. Wolf corporation jest najefektywniejszym przedsiębiorstwem w kraju i obejmuje kilkaset placówek w całych Stanach, a oprócz tego kilkadziesiąt po za. Miałem szczęście, że dostałem u nich zatrudnienie. Najważniejszy to fakt, że właśnie dzięki temu poznałem moją dziewczynę Elenę. Co ciekawe mój przyjaciel Dorian, jest chłopakiem jej siostry bliźniaczki Mitchie. 

Kiedy w końcu zaparzyła się kawa, nalałem trochę do kubka i ostrożnie się napiłem. Oczywiście była gorąca, ale od razu postawiła mnie na nogi. Kiedy tak rozkoszowałem się smakiem napoju zadzwonił telefon. Z kubkiem w ręce wróciłem do sypialni bo właśnie tam zostawiłem komórkę. Spojrzałem na ekran. Dzwoni Dorian, ciekawe o co może chodzić.

- Tak, słucham? - Spytałem, gdy podniosłem słuchawkę.

- Hej, Sam. - Odpowiedział mi głos mojego dobrego przyjaciela. - Idziesz do dziewczyn?

- Tak, za chwilę mam zamiar wychodzić. Coś przynieść?

Przez moment zapadła cisza, skorzystałem z tego faktu i wziąłem łyk kawy nim ponownie usłyszałem jego głos.

- Rozmawiałem przed chwilą z Mitchie. Była jakaś dziwna, jakby kompletnie zapomniała, że za parę dni święta. - Odparł Dorian. Wyczułem, że od jakieś chwili go to męczyło.

- Każdemu może się zdarzyć. Pewnie miała ciężki tydzień w bibliotece. Mi też się zdarzyło coś takiego.

- Tak, ale siedziałeś wtedy w biurze przekładając dokumenty. Natomiast z Mitchie rozmawiałem raptem wczoraj. Wszystko zaplanowaliśmy, a dziś nic z tego nie pamięta. - Powiedział już bardziej niespokojny Dorian.

- I tak miałem zaraz wychodzić. Spotkamy się za półgodziny u nich w domu i pogadamy. Nie denerwuj się.

- Dzięki stary.

Rozłączyłem się. Co to może znaczyć? Miałem wielką ochotę zadzwonić do Eleny, ale i tak za chwilę będę. Zapakowałem telefon jaki portfel do płaszcza. Ubierając buty, nie wiem dlaczego przeszła mnie myśl, że coś jest nie tak. Głupoty palę, będzie jak co roku. Ubierzemy choinkę, pani West przygotuje pyszne dania, usiądziemy razem i zaśpiewamy kolędy. Są święta nic nie powinno źle się wydarzyć, prawda?

40 minut później

- Zaraz, ale jak to wilkami?

To było moje pierwsze pytanie jakie zadałem po długiemu tłumaczeniu swojego zachowania przez bliźniaczki. Spojrzałem na Doriana czy i on jest skonfundowany całym zajściem. W końcu nic co do tej pory usłyszeliśmy nie mogło wydarzyć się naprawdę. Według nich oboje powinniśmy być jakimiś alfami stad (tak jak u wilków), a one naszymi partnerkami i jakimiś Lunami. Poza tym razem staramy się wyjaśnić przyczynę tajemniczych zgonów. Ponad to są obdarzone niezwykłą mocą, gdyż narodziły się w czasie srebrnej pełni. 

Kocham Elenę, ale to mnie przerasta.

- Eleno, skarbie. . . - zacząłem bo chciałem przemówić jej do rozsądku, lecz przerwała mi.

- Wiem, że dla ciebie to czyste szaleństwo co właśnie powiedziałyśmy. - Powiedziała z lekką chrypą, jakby nie dawno płakała. - Ale to prawda. Nie wiem jak do tego doszło, że pojawiliśmy się w tym świecie. Proszę więc uwierzcie nam.

Ostatnie zdanie powiedziała do mnie i Doriana. Nie miałem pojęcia co robić. Usiadłem więc na pobliskiej kanapie i głęboko westchnąłem. To zupełnie nowa dla mnie sytuacja. Nie dość, że dziewczyny mówią te dziwne rzeczy to jeszcze Elena nie patrzy na mnie za często. Jakby się mnie obawiała. To wszystko nie ma sensu.

Podniosłem wzrok i spojrzałem na nich. Dorian wziął właśnie Mitchie za rękę i wyszli do kuchni. Zostałem sam z Eleną. Nadal sprawiała wrażenie przerażonej, ale o wiele bardziej było to widoczne kiedy wyszła jej siostra.

Wstałem więc by ją jakoś pocieszyć, ale kiedy zrobiłem jeden krok w jej stronę, ona zrobiła dwa do tytułu.  To zraniło mnie o wiele bardziej niż cokolwiek innego.

- Boisz się mnie, prawda? - Spytałem patrząc jej w oczy. Starałem się ukryć jak mnie to zabolało.

Chciała pokręcić głową i zaprzeczyć lecz z mizernym skutkiem. Oczy zeszkliły się jej od łez, które chwilę później pociekły po jej policzkach. Mimo jej oporu do mnie, zrobiłem jeden duży krok i przytuliłem ją. Przez moment chciała się wyrwać jednak nie puściłem jej. W końcu odpuściła i przyjęła uścisk z wdzięcznością. Pochlipała jeszcze chwilę nim się odezwała.

- Nie .... nie powiedziałam całej prawdy. - Rzekła, jąkając się. - Jeszcze jedna rzecz się stała nim się tu znaleźliśmy.

Podniosłem jej podbródek jedną ręką i spojrzałem w jej oczy, które miały piękny kolor lecz  obecnie były lekko czerwone od płaczu. 

- Cokolwiek się stało możesz mi powiedzieć. Kocham Cię, poradzimy sobie ze wszystkim.

Chciałem ją tym uspokoić, ale zamiast tego tylko pogłębiłem jej smutek na twarzy.

- To ty do tego doprowadziłeś. - Nim zdołałem coś odpowiedzieć, powiedziała szybko. - Wcześniej straciłeś pamięć, a później powiedziałeś że nic dla ciebie nie znaczę. 

Co?! Przecież ona jest całym moim światem! Nigdy nie spotkałem drugiej takiej osoby. Zawsze potrafiła mnie rozbawić. Kiedy byłem zły tylko ona nie bała się do mnie podejść i zawsze jakimś cudem udawało się poprawić mi humor.

- Eleno, - próbowała coś powiedzieć lecz nie pozwoliłem na to. - Cokolwiek wtedy mówiłem, zrobiłem czy co tam sobie wymyślisz. Musisz wiedzieć, że kocham cię i nigdy świadomie bym cię nie zranił. Jeśli choć trochę jestem podobny do osoby jaką znasz w tamtym . . .hmm . . .świecie to musisz mi uwierzyć.

Spojrzała mi wówczas prosto w oczy i wiedziałem już, że mi wierzy. Jestem pewien, że cokolwiek postawi przed nami los, razem to pokonamy. 

By przypieczętować to przyrzeczenie, pocałowałem ją.

Srebrna PełniaWhere stories live. Discover now