24. Sam

715 54 0
                                    

- Elena? - Powiedziała pani West.

Zaraz, jak ona nazwała Annie?
Spojrzałem na przeznaczoną. Wyglądała na zaskoczoną i lekko skrępowaną.

W porządku?

Spytałem się w myślach. Trochę się uspokoiła pod wpływem mojej obecności.

Tak, chyba tak. Nie pomyślałam, że mogli mi dać inaczej na imię, to wszystko.

Przerwała na moment i po chwili kontynuowała.

Chyba powinnam coś powiedzieć, prawda?

Zapytała się mnie, ale nie czekała już na odpowiedź. Wiedziała, że mimo wszystko zgodzę się z nią. Dlatego od razu powiedziała nie pewnie na głos:

- Nazywam się Annie.

 Przysunąłem się w jej stronę, na co ona zeszła ze schodów i złapała mnie za rękę dla otuchy. Państwo West spojrzeli w naszą stronę, szczególnie zwracając uwagę na nasze złączone dłonie.  Zapewne się już domyślili co nas łączy. Na szczęście nie wyrażają dezaprobaty jak uczynili to na początku moi rodzice i wataha.

- No tak. -Stwierdziła pani West, wzdychając przy tym. Nie jestem pewien, ale chyba zauważyłem łzę w jej oku. Szybko przetarła policzek i nie widziałem dokładnie.- Nie widzieliśmy cię 19 lat, nic dziwnego że masz inne imię.

Nastała krępująca cisza. Żeby ratować jakoś tę sytuację postanowiłem zaprowadzić gości do salonu.

- Przepraszam, ale może pójdziemy gdzieś usiąść i spokojnie omówić całą historię jakiej się dowiedzieliśmy ostatnio, dobrze?

Zaproponowałem, na co wszyscy skinęli głowami. Zaprowadziłem ich w dół prawego korytarza, gdzie mieści się salon z wieloma kanapami i fotelami. Mama uparła się, aby urządzono go w stylu rokoko. Ilość zdobień w całym pomieszczeniu zawsze mnie irytowało, szczególnie gdy miałem pełno roboty, ale dzisiaj będzie idealny na spokojne rozmowy.

Kiedy weszliśmy do środka ja i Annie usiedliśmy w szerokim fotelu na końcu pomieszczenia. Państwo West usiedli na kanapie bokiem do nas, a Mitchie w fotelu na przeciwko nas. Dorian natomiast stanął za przeznaczoną, gotowy aby się nią zająć. W kominku, pomiędzy nami, buchał ogień, a ciepło od niego bijące miło koiło nerwy.

Czas dłużył się nieubłaganie nim Annie zdecydowała się opowiedzieć swoją historię. Zaczęła od swojego dzieciństwa. Państwo West wyraziło niedowierzanie, gdy opisała im życie z ojcem pijakiem i matką ciągle nie obecną. Kiedy w końcu doszła do części bardziej optymistycznej czyli kiedy poznała mnie, uśmiechnęli się nieco. Cieszę się, że tak dobrze to przyjęli. Annie chyba też, czułem bijącą od niej radość. Nim doszła do historii opowiedzianej przez starca, Mitchie jej przerwała.

- Mamo, tato ja także chciałabym wam coś powiedzieć.

Widać, że denerwuje się podobnie jak Annie. Sądzę, że Dorian powiedział coś do niej w myślach kiedy na moment umilkła. Rozpoznałem to po tym, że kiedy wznowiła wypowiedź wydawała się odważniejsza.

- Znalazłam mojego przeznaczonego. Jest nim alfa Dorian.

Łzy zaczęły płynąć po policzkach pani West. Ojciec natomiast zmierzył wzrokiem Doriana jakby chciał go przetestować. Dziwne, ale mnie nie uraczył tym spojrzeniem. Mimo to Dorian się nie zląkł. Odważnie jak na alfę przystało spojrzał w oczy ojca jego przeznaczonej.

Kiedy emocje opadły po wyznaniu Mitchie, dałem Annie książkę, którą nosiłem pod pachą. Zaznaczyłem w niej fragment, aby mogła jeszcze raz dokładnie odczytać historię opowiedzianą przez starca.

Kiedy skończyła wcale bardziej nie zmądrzałem po lekturze niż kiedy słyszałem tę historię po raz pierwszy. Nadal wydaje się mi obca. Jakbym nie mógł uwierzyć, że chodzi w niej o wilkołaki. Muszę zerknąć na inne rozdziały książki, aby lepiej sobie to wszystko poukładać. Annie nie stawiała oporu kiedy zabrałem jej książkę i zacząłem ją przeglądać. Jednocześnie słuchałem rozmowę, która toczyła się w pokoju.

-  Więc pradawna moc została wam przekazana już w kołysce i dlatego niezmieniacie się w wilka?

Jako pierwszy zapytał pan West. Po głosie poznaję, że jest lekko rozstrojony.

- Tak, na to wygląda. Nie jestem pewna na czym mają polegać inne moce z tym związane jednak na pewno w krótce się przekonamy.

Stwierdziła Mitchie. Ma rację, cokolwiek potrafią ona i Annie (czy też Elena) nie minie dużo czasu nim poznamy ich umiejętności. Chociaż ostatnio mogliśmy jedną z nich dostrzec. Przerwałem wertować książkę i podniosłem głowę.

- Właściwie Annie już odkryła jedną z mocy.

Nikt nie wiedział o czym mówię. Nawet ta, o której wspomniałem nie miała o niczm pojęcia.

- Przecież na zewnątrz, gdy rozdzieliłaś mnie i Doriana uwolnilaś swoją moc,  zmuszając nas do wysłuchania Cię.

Przez moment nie mogła w to uwierzyć. Lecz im dłużej na ten temat myślała zdawała sobie sprawę, że mówię prawdę.

Podobnie jak reszta zebranych. Państwo West zdawali się jednocześnie zaskoczeni i dumni z córek. Mitchie patrzyła na Annie w niedowierzeniu, a Dorian natomiast patrzył tylko na swoją przeznaczoną. Zapomniałem, że o mały włos, a by został połączony z najsilniejszą wilczycą w stadzie, która nie jest jego mate.

Moje przemyślenie, które im przedstawiłem wywołało zamęt i nie dowierzenie w pomieszczeniu. Lecz to nie koniec. Mam jeszcze parę informacji, które mogą zakłócić spokój w tym pokoju.

***
I o to jest nowy rozdział.
Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam długie czekanie na nowe części, ale wena jak i chęć napisania dobrego rozdziału zmuszają mnie do powolnej pracy.
SERDECZNIE DZIĘKUJĘ ZA GWIAZDKI I KOMENTARZE!!!!!
Szczególnie dlatego zmotywowałam się do skończenia tego rozdziału. Jeśli mimo wszystko znajdziecie błąd piszcie, a ja postaram się go naprawić.
Miłej lektury!

Srebrna PełniaTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon