30. Annie

273 23 1
                                    

- Kim jesteś i co ja tu robię?

Przed chwilą zadał to pytanie, ale nie do końca go zrozumiałam.  Dorian mówił, że bywają skutki uboczne po tym jadzie lecz nie wspominał o zaniku pamięci. Spoglądam na Sama  i czuję jakby czegoś mu brak. Zawsze kiedy patrzyliśmy sobie w oczy mogłam wręcz poczuć miłość łącząca nas prawie jak więź Przeznaczonych. A teraz? Nic, pustka. Jakby był inną osobą.

- Jak to kim? - Spytał Dorian, przyglądając się mu. - Sam nie wygłupiaj się, jesteśmy przyjaciółmi. Właściwie od wczoraj, zresztą nie ważne. Musimy odnaleźć zabójcę, pamiętasz?

Nie wiedziałam co powiedzieć. Wydawało się dziwne to całe zajście. Dlaczego wszystko zdaje się pogarszać? Z kroku na krok wszystko odbiega od normalności.

- Nie mam bladego pojęcia o czym mówisz. - Powiedział Sam, czym wzmógł mój atak paniki. - Wiem tylko tyle ile przed chwila wyjaśniła mi ta dziewczyna, Annie prawda?

Kiedy to mówił skinął na mnie, potwierdzając tylko że mnie nie poznaje.  Z moich ust wydobył się nie kontrolowany pisk. Łzy stanęły mi w oczach. Wiem, że to głupie, znamy się raptem kilka tygodni. Lecz fakt iż zostaliśmy połączeni przeznaczeniem czyni naszą więź o wiele silniejszą niż można przypuszczać.

- Sam proszę. Znamy się kilka tygodni. Jesteśmy razem w watasze ty jako Alfa, a ja jako Luna. Musisz to pamiętać - powiedziałam zapłakana.

Spojrzał na mnie uważniej niż wcześniej. Wtedy patrzył tylko jak na kogoś zwykłego, bez specjalnej uwagi.  Teraz widziałam, że stara się mnie powiązać z jakimś wspomnieniem. Dlatego patrzyłam bezpośrednio w jego oczy starając się by więź o której tyle słyszałam w końcu zadziałała. Dlatego po 10 minutach wpatrywania się wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Mój Sam zniknął, pozostała jedynie ta część z przed naszego spotkania.

- Wybacz, ale w ogóle cię nie pamiętam. Właściwie to znam tylko  Dorian'a - powiedział Sam, niszcząc wszelką moja nadzieję.

Spojrzałam na Dorian'a, lecz ten tylko wpatrywał się  swojego przyjaciela. Wiedziałam, że ta sytuacja przerosła go. Kiedy wspominał o skutkach ubocznych to wymieniał: zawroty głowy, słaba orientacja w terenie, lub śpiączka. Nigdy nie spotkało się z silniejszymi objawami.

Usiadłam na fotelu, który postawiono w sali szpitalnej. Musiałam przetrawić zaistniałe okoliczności. Przez cały czas odkąd się spotkaliśmy coś dzieje się nie tak. Najpierw fakt, że jestem (raczej uważałam się) tylko człowiekiem przeszkadzał watasze oraz Radzie, następnie ten głupi incydent z wilczycą, a teraz zanik pamięci. Nie do  pomyślenia ile może się wydarzyć w tak krótkim czasie.

Łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. Zasłoniłam twarz rękoma by nikt ich nie zauważył. Lecz to nie pomogło bo Mitchie od razu je zauważyła i siadając na podłokietniku przytuliła mnie do siebie. Przez palce widziałam, że Dorian ma zmartwioną minę patrząc to na mnie, to na Sam'a który wygląda na wytrąconego z równowagi przez moje zachowanie. Nie miał pojęcia jak bardzo był dla mnie ważny.

W końcu Dorian otrząsnął się i zwrócił uwagę na przyjaciela.

- Czyli wiesz kim jestem? - Spytał na spokojnie by spróbować załagodzić sytuację.
- Jasne - powiedział Sam, nagle się ożywiając. - jesteś Dorian, przyjaciel z sąsiedniej watahy. Tak jak ja uzyskałeś status Alfy, ale nie masz jeszcze Luny. Wiem też, że byliśmy cóż . . . w nie najlepszych kontaktach, lecz pogodziliśmy się?

Ostatnie zdanie zabrzmiało bardziej jak pytanie niż stwierdzenie. Wyglądał jakby walczył z własnym umysłem. Marszczył czoło, wyglądał na odrobinę zirytowanego tym faktem.

- Tak, to prawda. Właśnie dzięki Annie i jej siostrze Mitchie - powiedział Dorian, rozpaczliwie. - To nasze przeznaczone!

Widziałam, że robi wszystko by Sam sobie przypomniał, ale to nie ma sensu. Przez niego mój przeznaczony staje się tylko bardziej zagubiony.

Widocznie Mitchie też to zauważyła bo podeszła do Dorian'a i położyła mu rękę na ramieniu.

- To nie ma sensu - powiedziała moja siostra i pociągnęła Dorian'a za rękę. - Chodźmy, zostawmy ich samych.

Kiedy to powiedziała Dorian, ze smutkiem w oczach, odwrócił się i położył rękę na plecach Mitchie. Wychodząc siostra uśmiechnęła się jeszcze do mnie i wyszła ze swoim przeznaczonym na korytarz zamykając przy tym drzwi.

Spojrzałam na Sam'a. Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Najpierw chętniej zwinęłabym się w kłębek na łóżku i trochę popłakała. Wiedziałam jednak, że nie mogę tego zrobić. Pokazałabym tym tylko, że jestem słaba i nie nadaje się ani na Lunę, ani na moc Srebrnej Pełni. Muszę wziąć się w garść i spróbować wszystko na prostować.

- Więc - powiedziałam do Sam'a. - Nic nie pamiętasz?
 
Pomału by go nie zrazić podeszłam i usiadłam przy nim na łóżku. Ten uważnie obserwował co robię. Czuję jak każdy mój ruch poddaje wstępnej analizie. W końcu jako Alfa musi dostrzegać szczegóły.

- Tak jak mówiłem - odpowiedział na moje pytanie. - Nic nie pamiętam z ostatniego czasu. Przynajmniej nie wszystko. Czasem czuję jakby mi głowę miało rozwalić.

Potarł ręką czoło. Nie wiem co mnie pod kusiło, ale wyciągnęłam dłoń i dotknęłam jego głowy. Dziwne, ale nie odsunął się jedynie opuścił rękę. Patrzył na mnie, a ja poczułam jak ciepło przepływa przeze mnie i kieruje się do niego. Gdy w końcu dotarło minęła minuta, a Sam odsunął się z sykiem. Miejsce, którego dopiero co dotykałam było czerwone, lecz po chwili stało się różowe i znikło. Nie mam pojęcia co to było. Tylko go dotknęłam.
Jednak musiało stać się coś więcej bo Sam skrzywił się i ponownie na mnie spojrzał. Tym razem z lękiem.

- Co . . . co ty mi zrobiłaś?! - powiedział odsuwając się. - Co oznaczają te obrazy?

Patrzyłam na niego kompletnie nie rozumiejąc o co mu chodzi. Dotknęłam go tylko i . . .
Już wiem, to moc jaką uzyskałam z chwilą narodzin. W książce pisali, że każdy ma inne czary. Może gdybym dłużej go dotykała odzyskałby wspomnienia, ale co jeśli to nie wspomnienia tylko coś innego? Może faktycznie skrzywdziłam go.

- O czym ty mówisz? Przecież tylko cię dotknęłam.

Spojrzał na mnie swymi oczami, które przez moment przybrały barwę czerwieni.

- Nie oszukasz mnie wiem, że masz moce. Tak silne jak nikt przed wami. . .

Krzyknął jakby szedł po węglach. Chciałam mu pomóc, ale odsunął się jak przed zarazą. Zastanowiłam się skąd wiedział, że mam moc. Przecież opowiadałam mu tylko co się działo odkąd znalazł go Dorian, nie było w tym nic o naszych mocach. Może faktycznie pomogłam mu przypomnieć.

Przygotowałam w głowie plan. Skoro Jeśli przypomniał sobie jedną rzecz przez dotyk to jeśli to pocałuje . . .

Koniec badania, do dzieła. Szybko za nim mógł zareagować pochyliłam się i pocałowałam go. Czyniąc to myślałam o wszystkich chwilach jakie spędziliśmy. Jak pomógł mi przy barze, jak stanął za mną murem mimo, że nie chcieli mnie zaakceptować, jak odnowił dla mnie przyjaźń z przed lat. Wszystko co do niego czułam starałam się zawrzeć w tym jednym pocałunku, a on stopniowo przestał się opierać i poddał się.
Za chwilę do wiem się czy to podziałało.

***Jeśli znajdziecie błędy to piszcie w komentarzach:)***

Srebrna PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz