Prolog

1.4K 69 4
                                    

Narrator pov.

Postać w zbroi z długą peleryną przechadzała się wokół innej, przykutej łańcuchami istoty. Istota była kobietą o długich, rozczochranych, czarnych jak noc włosach. Okalały one bladą i brudną twarz. Usta kobiety były duże i ładnie wykrojone, jednak z nich wypływała krew dodatkowo chlapiąc na jej szatę. Jej oczy były zielone. W nich można było zobaczyć dumę i niezłomność, ale także ból i cierpienie. Ubranie, a właściwie to co z niego zostało, starczyło na tyle aby zasłonić miejsca intymne. Sądząc po kiedyś błyszczącym i wykwintnym materiale, pozycja ofiary była wysoka. Całe ciało było we krwi zmieszanej z kurzem i piachem.

Postać wolna zatrzymała się. Zbroja wydała dźwięk pocierania metalem o metal. Część twarzy niezakrytej hełmem z kolcami ukazała grymas zniecierpliwienia. Gwałtownie zbliżyła się do zniewolonej kobiety. Dłonie zakryte ciężkimi rękawicami zacisnęły się wokół szyi ofiary.

- Nie sądzę, że warto ginąć za informacje.- Wysyczał mężczyzna.- Powiedz gdzie jest ukryty artefakt a odejdziesz! Czy o tak dużo proszę!? Jedna, mała informacja!- Widać było, że jest zdenerwowany. Na kobiecie nie zrobiło to jednak żadnego wrażenia a na jej twarz wpełzł rozbawiony uśmiech, pomimo duszenia.

- Może jeszcze lembasy do tego?- Zapytała kpiąco. Mężczyzna rozeźlony puścił jej szyję, ale za to wymierzył jej solidny policzek, pozostawiając kilka kolejnych zadrapań na jej twarzy. Zielonooka zamachnęła się głową aby choć trochę usunąć włosy, które przykleiły się do reszty brudu na jej twarzy.

- Taka piękna...- Ponownie starał się mówić ze spokojem oprawca, ale ofiara mu przerwała:

- Taki brzydki...- Mówiła do niego w duszy mając niezły ubaw z tego wszystkiego.- Na twoim miejscu zapisałabym się na kurację u Elfów. W Lothlorien mają kosmetyki rozświetlające cerę i wie o tym sama Lady Galadriela. W Rivendell zrób sobie jakieś operacje plastyczne u lorda Elronda a w Mrocznej Puszczy kup sobie zestaw do makijażu. Ponoć nawet tamtejszy Król robi sobie makijaż...- Kolejny cios w policzek i lekki śmiech kobiety.- Ciągle będziesz mnie tak bić z otwartej dłoni, czy boisz się, że jak uderzysz mnie pięścią to ci się któryś paznokieć złamie? Albo gorzej: blaszka od zbroi ci się wegnie.- Kpiny i żarty z jej oprawcy były jedyną rozrywką dla niej odkąd ona tu jest.

- Myślisz, że to wszystko jest zabawne!?- Zapytał głośno. Kobieta kiwnęła głową twierdząco, coraz bardziej irytując i denerwując mężczyznę. Ich rozmowy przerwał przygarbiony ork wchodzący do ich małego pomieszczenia.- Czego!?- Krzyknął na kolejną brzydką istotę jak się tu znajduje.

- Panie... Tamte gnidy szturmują twierdze.- Zawiadamiał jąkając się między słowami ork.

- Które!?- Zapytał ponownie właściciel tego zamczyska.

- Elfica, Człowiek i Krasnolud. Ci sami, którzy przeszkadzali nam we wcześniejszych działaniach. Nie są sami, pomagają im orły i...- Ork się zaciął.- Smok. Ten sam, którego próbowaliśmy zachęcić do naszej sprawy.- Z gardła ich Pana wydobył się wściekły warkot.

- Wyślijcie zwiększoną armię!- Rozkazał władca. Ork nie wyglądał na przekonanego.

- To nic nie da, są już blisko.

- Idę!- Warknął ich dowódca.

Chwilę jeszcze poświęcił dla niewolnicy.

- Niech cię piekło pochłonie..- Powiedziała z nienawiścią.

Ostatnie co zrobił to ogłuszył swoją ofiarę i ruszył do walki...

****************************
Hejos w nowym opowiadaniu! Tak właściwie do innych też zapraszam. Na początku troszkę krótko i mało szczegółów, ale wszystko będzie wiadome w następnym. Do nexta!

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now