Wiadomość

584 41 14
                                    

Lanteia pov.

W sali tronowej wypełniałam kolejne zaległości w moich dokumentach. Towarzyszyła mi Natiel, która segregowała dokumenty dotyczące spraw wojska. Oprócz pełnionej funkcji zdawała mi także raport związany z prośbami poddanych. Nigdy nie mówiła tego bez pozwolenia, zawsze dawałam jej do tego znak.

- Natiel, czy Elfy mają jakieś prośby wymagające mojego rozpatrzenia? - zapytałam wstając i podchodząc do stolika z poczęstunkiem. Wzięłam nożyk do owoców i jedno jabłko, po czym zaczęłam je kroić. Natiel odłożyła stosik papierów i spojrzała na mnie zachowując swoją chłodną powagę.

- Lud ma problem z dostawami odpowiedniej wody. Nasi inżynierowie spojrzeli na problem i wykryli niedopatrzenia w konstrukcji dostarczającej wodę. - oznajmiła. Odkąd jestem królową często słyszę o takich problemach. Jakby wszystkie konstrukcje mające w znacznym stopniu ułatwić życie były budowane na szybko. Podejrzewałam, że po zbudowaniu były jak najbardziej działające a te zostały później zaniedbane przez poprzedniego króla.

- Niech ktoś przygotuje grupę wyszkolonych ludzi i w jak najszybszym niech to naprawią. - oznajmiłam w powolnym tempie przeżuwając swój owoc. Odwróciłam się do niej oczekując następnych spraw do rozwiązania.

- Jest jeszcze jedna rzecz. - zauważyłam, że teraz jej twarz wyrażała lekką niepewność. Dałam znak spokojna aby mówiła dalej. - Elfy chcą abyś utwierdziła swoje stanowisko. - powiedziała łagodnie. Byłam zdziwiona, że coś mogło tak na nią oddziaływać.

- Co masz na myśli? - zapytałam nie rozumiejąc jej. Elfka oparła się dłońmi o krawędź stołu z dokumentami.

- Chcą abyś... Zaszła w ciążę i urodziła swojego pierwszego potomka rodu Czarnych Róż z Wiecznozimy. - oznajmiła z przymkniętymi oczyma. Te słowa sprawiły, że to co jadłam zatrzymało mi się w zaciśniętym gardle. Odruchowo zaczęłam w szybkim tempie połykać jabłko jednocześnie starając się pohamować kaszel. Natiel podbiegła do mnie i zaczęła klepać moje plecy.

- Już dobrze... - powiedziałam słabym głosem gdy mi trochę przeszło. To co od niej usłyszałam było dla mnie niemałym szokiem. Ja jako matka? I z jakim mężem?

- Wiem, że to dla ciebie przeżycie... - mówiła cicho i troskliwie Natiel. Czułam jak drżą mi ręce. Chciałam aby mój lud był zadowolony ze swojej królowej i starałam się spełniać wszystkie zachcianki aby tak było. Czasami miałam wrażenie, że wciąż mi nie ufają.

- Musiałabym mieć męża, który zajmuje jakąś pozycję. - zauważyłam. Nie mógł to być pierwszy lepszy mężczyzna.

- Nie bierz tego aż tak do siebie. Pozwól też aby twoje serce zadecydowało. Do tej pory wszystko co robiłaś, robiłaś dla dobra ludu. Może czas abyś zadbała o siebie? - zaproponowała rudowłosa Elfka. Poprawiłam swoją granatową suknię i wyprostowałam się. Zależało mi na tym żeby Agandaur się nie pojawił a ostatnimi czasy rzadko się z nim widziałam.

- Jeśli to ma zadowolić Elfy to przemyślę to. - oznajmiłam. Musiałam jednak znaleźć odpowiedniego kandydata i najwidoczniej to wyrażała moja mina. Rudowłosa Elfka pokręciła głową z dezaprobatą.

- Powinnaś częściej myśleć o sobie i swoich uczuciach. Spełniasz każdą zachciankę ludu i ja to pochwalam jednak są pewne granice. Nie powinno się mieć dzieci i męża na siłę. To nie zwiastuje szczęścia dla dziecka jeśli jego rodzice się nienawidzą. - stwierdziła odchodząc trochę dalej. Ja wydzieliłam następną część jabłka i przygotowałam sobie do spożycia.

- Czy jest coś jeszcze o czym powinnam wiedzieć...? - do sali jak na zawołanie wszedł jeden ze strażników, który pilnował wejścia. Był to kasztanowowłosy Elf układający włosy w artystyczny nieład. Na jego ubranie składała się czarna tunika z elementami metalowymi i odporne na niskie temperatury spodnie, tak jak u każdego strażnika. Ich mundury stale były ulepszane przez Halię. Nie pamiętałam jego imienia, tak jak i wielu innych strażników, ale Natiel znała chyba każdego. Jak należy gdy znalazł się tuż obok nas przykląkł na jedno kolano i przyłożył swoją pięść do piersi. To był znak szacunku dla władcy. W przypadku Natiel wystarczyłoby delikatnie się ukłonić, bo jest ona wyżej stopniem, ale w takim wypadku najpierw okazuje się szacunek królowej. Miałam możliwość ciągnięcia tej ciszy w nieskończoność, bo to ja mam odezwać się pierwsza, jak mówią zasady. - Coś się stało? - zapytałam królewskim głosem. Elf nie oderwał wzroku od podłogi

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now