Historia

891 58 9
                                    

Narrator pov.

Kim była kobieta przetrzymywana i torturowana przez Agandaura? Otóż miała na imię Lanteia i była Królową Elfów Zimowych.

Ten gatunek Elfów można by rzec, jest prawie na wyginięciu. Nie dlatego, że Ludzie w Śródziemiu rośli w siłę, czy może temu, że ta szlachetna rasa tak powoli się rozmnaża. Odpowiedzialność za to wszystko ponosi poprzedni król. Elenir, bo takie nosił imię, miał obsesję na punkcie zdrad w swoim królestwie. Wielokrotnie twierdził, że jego najbliżsi poddani są szpiegami innych państw a tak nie było. Nie zastanawiał się, po prostu karał śmiercią. Do tego można w sumie zaliczyć powolny wzrost reprodukcji u nich. Jedno dziecko na dwoje rodziców jest tam uważane za błogosławieństwo. Sauron także robił swoje. Zbliżał się coraz bliżej królestwa Wiecznozimy i palił pobliskie wioski odcinając niektóre  dostawy żywności. Dodatkowo to skazywało mieszkańców na głód, bo Elenir był srogi i nie dawał im złota.

W pewnym momencie pojawiła się tam właśnie Lanteia, jeszcze nie królowa a niezwykła podróżniczka. Przejęła się losem umierających Elfów i w trakcie pobytu tam, poznała wiele osób pokrzywdzonych w jakiś sposób przez Króla. Pragnęli pozbawić go życia i tronu. Poruszające historie podwładnych zmusiły ją do działania. Dumnie podążyła do pałacu i rzuciła wyzwanie Królowi.  On praktycznie swojego miecza nie używał i to dawało Lantei przewagę. Elenir chciał odrzucić wyzwanie, ale to by oznaczało brak szacunku od poddanych a kimś innym nie mógł się wysłużyć.  Przegrał i mieszkańcy Wiecznozimy byli wyzwoleni spod jego okropnej władzy.

Lud zaczął szukać nowego, odpowiedniego władcy. Chętnych nie było praktycznie wcale. Większość Elfów zwyczajnie nie miała doświadczenia a innych przerażał ogrom problemów z jakimi się borykają. Lanteia chciała jak najlepiej pomóc mieszkańcom, dlatego była obecna przy każdych obradach. Tamtejsi traktowali ją z należytym szacunkiem, bo jak się okazało należała do szlachetnego rodu Czarnych Róż, który nie pochodził z tego świata.

Na temat tego rodu krążyły tylko legendy i mało kto z istot Śródziemia miał okazję naprawdę poznać jego członka. Ci bardziej prymitywni porównywali ich do samych Valarów. Cechą charakterystyczną było znamię na lewym obojczyku, w kształcie małego kwiatu przypominającego właśnie różę. Ród nie wywodził się z Ardy i dlatego wzbudzał zainteresowanie, tworząc historie, legendy a nawet bajki dla dzieci. Zarówno o tym jaki on jest wspaniały, tak i dla niegrzecznych dzieci mówiono, że ktoś z niego może przyjść i ich straszyć. Tak czy inaczej dla ludu Śródziemia, Czarne Róże pozostawały wielką zagadką.

Nie wiadome dla istot Śródziemia było z jakiego świata pochodzą potomkowie rodu. Jak on wygląda, jak wyglądają tamtejsi ludzie, co jedzą - takie pytania zadawali sobie mieszkańcy Śródziemia na temat domu Róż. Jedni twierdzili, że to wspaniałe, bogate w surowce Góry. Nie trzeba wspominać, że to opinia Krasnoludów. Elfy układały historie o tym, że Czarne Róże żyją w ogromnych lasach, pełnych magicznych świateł. Ludzie natomiast uważali, że to są miasta o przecudownej architekturze. To są najbardziej znane wyobrażenia o świecie, z którego pochodzi Lanteia a jest ich jeszcze więcej. Można by rzec, że każda opowiastka na ten temat ma swoje ziarnko prawdy.

Niewiadome były powody, dla których Lanteia przybyła do Śródziemia. Z tego co wiadomo nigdy nie mówiła skąd pochodzi naprawdę. Dopiero gdy dotarła do Wiecznozimy pokazała swoje znamię najpierw królowi, a następnie z dumą prezentowała je mieszkańcom królestwa. To tylko powiększyło szacunek do niej. No bo kto by pomyślał, że to niewielkie państewko, spod władzy tyrana wyzwoli właśnie kobieta z rodu Czarnych Róż? Na pewno nikt w Wiecznozimie, bo tam stracono nadzieję na lepszą przyszłość. Dotąd aż ona przybyła.

Wracając do samej Lantei i jak została Królową...

(Retrospekcja)

Był piękny wieczór w królestwie Wiecznozimy. Lanteia stała ubrana w czerwoną, dłuższą bluzkę z dekoltem, płaszcz krótszy z przodu i dłuższy z tyłu o tym samym kolorze, oraz czarne spodnie przylegające do nóg. Czesała swoje długie, czarne włosy wpatrując się w miejsca przed nią i porównując je do innych dotąd spotykanych krain. Podobało się jej tu. To miejsce miało w sobie magię. Widziała przed sobą ślicznie kwitnące na różowo drzewko, na które leniwym tempem spadały delikatne płatki śniegu. Śnieg leżał wszędzie pokrywając tutejsze trawniki i chodniki. Nie było przez niego zimno, więc wiele tutejszych kobiet śmiało nakładały suknie odkrywające ramiona. Kiedy spojrzało się na niebo, można było zobaczyć gwiazdy i to nieważne o jakiej porze dnia, chociaż nie jest tu ciemno jak w nocy.

To bardzo jej się podobało. Lanteia zdawała się ciągle być nienasycona widokami Wiecznozimy. Jej pobyt na tarasie przerwały kroki.

- Lanteio? - Do jej uszu dobiegł kobiecy głos, w którym dało się wyczuć zarówno chłód jak i przyjaźń. Czarnowłosa odwróciła się i ujrzała jedną z najbliższych jej tutaj osób.

Elfka o ognistorudych włosach uczesanych w warkoczyki po bokach i na czubku głowy, które łączyły się z tyłu w jeden splot wkroczyła płynnym krokiem na taras. Ubrana była w czarną suknię bez żadnych ozdób. Jej zielone oczy zdradzały ból i chłód, które były zakrywane spokojem.

Lanteia posłała elfce ciepłe spojrzenie, które rudowłosa odwzajemniła.

- Natiel! - Z uprzejmością wypowiedziała imię elfki, na chwilę przestając czesać włosy.- Co cię do mnie sprowadza? - Zapytała wskazując ławeczkę w pobliżu. Obie do niej podążyły i wyprostowane usiadły na niej.

- Chciałam porozmawiać. - Odrzekła Natiel.

- Oczywiście. - Z oczekiwaniem czarnowłosa patrzyła na elfkę.

- Nasze rozmowy na temat wyboru Króla niewiele wnoszą. - Z niezadowoleniem powiedziała Natiel. - Nie ma chętnych a jeśli już są, to mamy samych kolejnych zadufanych w sobie możnowładców. Podwładni nie chcą żeby znowu rządził tyran. - Tłumaczyła elfka. Lanteia zastanowiła się chwilę.

- A ty? - Zapytała. Rudowłosa popatrzyła nie rozumiejąc.

- Co ja?

- Czy myślałaś nad tym aby zostać nową królową? - Lanteia z uśmiechem przyglądała się zszokowanej twarzy Natiel. Ta otworzyła usta próbując coś powiedzieć.

- Ja... Nie sądzę, że to dobry pomysł. - Powiedziała po jakimś czasie. - Nie poradziłabym sobie. Nie teraz. - Posłała jej spojrzenie, które miało mówić wszystko.

Czarna Róża zrozumiała. Elfce chodziło o niezagojoną ranę po niedawnej stracie męża. To była kolejna kara śmierci nieżyjącego już króla Elenira. Natiel nie mogła się pozbierać, została sama z nastoletnim synem. Jej mąż był jednym z doradców, którzy chcieli w jakiś sposób wpłynąć na złe poczynania króla, ale zamiast tego stracił życie.

- Wciąż masz syna. - Mówiła Czarna Róża chcąc jakoś pocieszyć przyjaciółkę. - I teraz właśnie on powinien się dla ciebie liczyć. Mogłabyś mu w ten sposób zapewnić lepszą przyszłość. - Pokazywała możliwości. Natiel starła jedną łzę spływającą po jej policzku.

- Tę pozycję posiadam tylko dzięki swojemu mężowi. Wcześniej byłam nieustraszoną wojowniczką, chcącą jak najdalej zajść w hierarchii. Nigdy jednak nie będę politykiem. - Odpowiedziała wpatrując się w jakiś punkt w ogrodzie. Lanteia westchnęła cichutko.

- Na pewno się w końcu wszystko ułoży. - Szepnęła na pocieszenie. Rudowłosa Elfka pokiwała głową nieszczególnie w to wierząc. - Czyją kandydaturę najbardziej bierzecie pod uwagę? - Zapytała po chwili ciszy Róża. Natiel spojrzała jej w oczy. Minął kolejny moment wpatrywania się w siebie.

- Twoją. - Odrzekła cichym głosem. Czarnowłosą zatkało. Z zdziwieniem marszcząc brwi patrzyła na Lanteię.

- Przecież nie mówiłam, że chcę brać w tym udział...- Mówiła z lekkimi obawami. Natiel pokręciła głową na boki.

- Nikt z rady też. - Wyznała Elfka. - Lud Wiecznozimy zdecydował.

- Ale ja? - Pytała z lękiem Lanteia.

- Należysz do wysoko urodzonego rodu. Pokonałaś w walce króla, tyrana. Na pewno potrafisz przewodzić innym. Oni mają do ciebie zaufanie. - Mówiła Natiel, nagle biorąc za dłonie Lanteię. - Ktoś musi to wszystko naprawić a Elfy wierzą, że jesteś jedyną osobą, która może coś zdziałać. Może lepiej nie pozbawiać ich nadziei?- Elfka patrzyła wtedy jej głęboko w oczy co oznaczało brak kłamstw.

- Masz na myśli, żebym założyła koronę i wami teraz rządziła? - Dopytywała się Lanteia. Natiel pokiwała głową twierdząco.

- Powiedz a myślę, że oddadzą ci pokłon. Jesteś stworzona do rządzenia naszym królestwem. Pomóż nam. - To sprawiało wrażenie przemawiania w imieniu całego ludu, jak i osobistej prośby. Lanteia patrzyła jakiś czas w podłogę rozważając to wszystko.

- Tak.

***********************

Hejos! Teraz trochę dłuższy. Dajcie znać w komach co sądzicie. Tarcza!

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now