Rivendell

751 49 31
                                    

Lanteia pov.

Poczułam ostry ból głowy. Starałam się podnieść prawą dłoń aby lekko rozmasować skroń, jednak prawie wcale jej nie czułam i uderzyłam się nią w twarz. Gdzieniegdzie czułam piekące rany. W tej chwili delikatnie rozchyliłam powieki. Spodziewałam się, że znowu zobaczę ciemność i kamienne ściany zamczyska Agandaura. Zamiast tego, uderzyła mnie jasność, więc ponownie zamknęłam oczy. Przy tym skuliłam się z sykiem na posłaniu, na którym obecnie leżałam. Zdziwiło mnie to. Dlaczego leżałam a nie zwisałam? Dlaczego tu jest jasno a nie ciemno? I przede wszystkim: dlaczego jestem wolna?

Nikt nie wiedział jaki strach i stres czułam.

Zaczęłam wyszukiwać w głowie moje ostatnie wspomnienia. Ktoś zdołał mnie wybudzić, ja tego kogoś odruchowo zaatakowałam, była obok mnie trójka nieznanych mi osób. Nie miały na sobie żadnych znaków zdradzających współpracę z czarnoksiężnikiem. Pamiętam jak mówili, że on upadł... Ale czy to prawda?

To gdzie ja jestem?

Ponownie otworzyłam oczy z trudem przyzwyczajając się do jasnego światła. Podniosłam się do pozycji siedzącej co wyglądało jakby mi tam jakiś kołek przeszkadzał. Rozejrzałam się po pokoju.

Pomieszczenie nie było zbyt wielkie. Leżałam na dwuosobowym łożu z jasnego, misternie rzeźbionego drzewa. Moim okryciem była gruba, ale lekka, biała kołdra. Na przeciwko stał stolik z krzesłem, również z jasnego drewna. Na stole stał wazon z białymi różami. Na prawo było wyjście przy, którym powiewały jasne zasłony. Zapewne to było wyjście na taras, sądząc po tym, że słyszę śpiew ptaków. Po lewej były zamknięte, zdobione drzwi a obok nich jeszcze jedne. Stały tam też jeszcze regał i szafa.

Odchyliłam kołdrę i spojrzałam na moje ciało. Widziałam liczne sińce, zadrapania bolesne bardziej i mniej. Wokół moich nadgarstków owinięte były bandaże, zapewne mające na celu poprawę stanu moich obdartych przez kajdany rąk. Czułam też ból na twarzy, jednak nie widziałam nigdzie lustra i nie mogłam zobaczyć co takiego tam mam. Powoli odzyskiwałam czucie w dłoniach. Na sobie miałam jakąś białą, długą koszulę nocną, której wcześniej nie było. Wydawało mi się, że jest trochę za duża.

W końcu zdecydowałam, że wstanę aby się rozejrzeć. Musiałam trochę poczekać zanim złapałam równowagę, bo miałam lekkie zawroty głowy. W końcu poszłam do źródła śpiewu ptaków, czyli na niewielki taras. Oślepiło mnie słoneczne światło, więc przymknęłam oczy i przysłoniłam je dłonią. Jedną musiałam przytrzymywać za luźną koszulę. Kiedy oparłam się o balustradę balkoniku prześledziłam spojrzeniem po krajobrazie. Widziałam oblane promieniami słońca budyneczki, altanki, mosty i ogrody. Gdzieniegdzie dało się zobaczyć strumienie i wodospady. Zauważyłam też drobne sylwetki mieszkańców tego czarującego miejsca. W końcu pokusiłam się spojrzeć na to co dzieje się piętro niżej ode mnie. Był tam kolejny taras prowadzący do ogrodu pełnego różnych roślin. W nim były kolejne altanki, w których znajdowały się ławeczki, lecz tylko jedna osoba korzystała z tutejszych dobroci.

Miejsce tam zajmował jakiś młodzieniec, elf, sądząc po spiczastych uszach. Był zajęty czytaniem książki rozłożonej na stoliku obok, ale musiał wyczuć mój wzrok, więc zachowując czujność zaczął się rozglądać wokół. Po krótszej chwili w końcu zauważył mnie. W bezruchu dalej patrzyłam na niego a on na mnie. W końcu on wstał i podążył szybkim krokiem do wnętrza jednego z budynków. Ja postanowiłam także schować się do środka pokoju i poszukać jakichś ubrań. Zamarłam w bezruchu.

Niedaleko siebie widziałam postać, której tak bardzo nie chciałam widzieć. To był Agandaur. Poczułam strach, gdyż ostatnio pokazywał, że jest potężniejszy ode mnie i to bez żadnych zahamowań. Ale co on robi w takim miejscu jak to? Za dużo tu magii i światła a do tego widziałam elfa. A może to kolejna iluzja? Tym razem tak dobrze stworzona, że nawet nie czułam, że jestem uwięziona. To było całkiem prawdopodobne, ale mimo to odeszłam do tyłu wpadając na szafę. Widziałam jego upiorny wyraz twarzy, którym obdarzał mnie przed następnymi torturami.

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now