Agent Ontaris

305 29 14
                                    

Lanteia weszła do następnego pomieszczenia, które było trochę mniejsze niż właściwa sala obrad. Rozejrzała się trochę obdarzając uśmiechem każdego kto jej się tam ukłonił. To wszystko wyglądało na swego rodzaju bufet bo znajdowały się tam przyozdobione stoły z różnego rodzaju jedzeniem. Oprócz tego była tam też lada, za którą chodziło kilkoro służących. A wśród nich królowa wypatrzyła... Ontarisa.

Mężczyzna z szarmanckim uśmiechem na twarzy pomagał jakiejś rumianej Elfce nalewać wina do dzbanków. Lanteia z zainteresowaniem podeszła do blatu aby dowiedzieć się jakim sposobem udało mu się dostać tak blisko ważnych osobistości, bo przecież był obcym spoza królestwa.

Ontaris albo zignorował przyjście królowej, albo jej zwyczajnie nie zauważył wpatrując się w wykonywaną czynność i Elfkę.

- Rączki ci drżą, uspokój się. - mówił z uśmieszkiem na twarzy. - Raczej nikt nie pozwoli pracować tutaj komuś kto zrobił plamę wina na gaciach króla Thranduila. - te słowa raczej nie dodały pewności siebie dla Elfki. Ta tylko speszyła się bardziej i gdy tylko skończyła nalewać wino to odwróciła się i poszła jak najdalej od Ontarisa.

- No proszę... - zwróciła na siebie uwagę Lanteia. - Naprawdę potrafisz dostać się wszędzie. - powiedziała gdy tylko mężczyzna obdarzył ją spojrzeniem. Automatycznie zgarnął z twarzy kilka niesfornych pasm blond włosów, które wypadły z górnej części porostu.

- Tak. - potwierdził krótko. Lanteia podniosła brwi do góry spodziewając się jakiejś dłuższej wypowiedzi na ten temat. - Co? - zapytał nie bardzo rozumiejąc o co jej chodzi. Już wielokrotnie udowadniał, że potrafi dostać się do wielu miejsc, ale to jak to robił to już od niego zależało czy chce mu się powiedzieć czy nie.

- Jak udało ci się dostać tak blisko władców? Przecież Elfy tutaj cię nie znają i dodatkowo przybyłeś z zewnątrz. - zapytała zaciekawiona królowa gdy tylko liczba służby wokół nich zmniejszyła się znacznie na skutek zakończenia prac. Nie chciała raczej budzić plotek o dziwnych relacjach władczyni Wiecznozimy z przypadkowym karczmarzem.

- Nigdy nie powiedziałem, że ktoś mnie tutaj nie zna. Mam wiele przyjaciół, jak już powtarzałem. - odpowiedział Ontaris utrzymując cwaniacki uśmiech na twarzy. Lanteia nie wydawała się być usatysfakcjonowana odpowiedzią.

- Czyli? Kto ci pomógł? - dopytywała się powoli tracąc cierpliwość przez niezaspokojenie ciekawości. Ontaris wiedział jak ona się czuje i celowo ją podpuszczał żeby popatrzeć jak ta się denerwuje.

- Znajomości. - odpowiedział pogodnie patrząc na zirytowaną twarz Lanteii.

- A może jednak zamknę tę karczmę w Wiecznozimie ażeby ludzie bardziej skupiali się na pracy niż na rozrywce? - królowa udawała, że myśli głośno. Mina jej towarzysza nie pozostała jednak zmieniona. - Co ty na to? - zapytała poważnie i dopiero wtedy Ontaris wydawał się być trochę zestresowany. Wiedział, że ona naprawdę mogłaby sprawić, iż pewnego dnia dostanie list z prośbą o natychmiastowe opuszczenie obiektu i zakończenie interesu. Choćby dla samego żartu.

Ontaris był osobą otwartą i gotową na różnego rodzaju żarciki, ale to już byłoby nie na jego siły. On też miał swoje granice.

- Ale po co? Niech ludzie mają trochę zabawy. - odpowiedział udając, że to go nie ruszyło. Zanim Lanteia otworzyła usta to on kontynuował. - A tak na poważnie to udało mi się dostać tak blisko ciebie dzięki służącej króla Thranduila. Taka czarnowłosa Elfka ubrana ładniej niż zwykła służba. Ma na imię Muirian. - te słowa wypowiadał już znacznie ciszej, bo to już były poufne informacje.

- Nie znam jej dobrze, ale wiem o kogo chodzi. - odpowiedziała królowa przypominając sobie jakąś kobietę, która mówiła Thranduilowi o przybyłych gościach. Ontaris kiwnął głową twierdząco.

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now