Demony Przeszłości

647 47 20
                                    

Lanteia pov.

Minęła moja pierwsza noc w Mrocznej Puszczy. Za oknem widziałam wpadające promienie słońca oświetlające kilka miejsc w komnacie. Byłam przekonana, że śnił mi się jakiś straszny sen, ale nic nie pamiętam. Może to lepiej... Kiedy podniosłam się z łóżka zauważyłam, że na stoliku stała tacka z jedzeniem. Znajdowało się tam pieczywo, zaparzona herbata, owoce i inne składające się na śniadanie dodatki. Uśmiechnęłam się, bo to jest coś co różniło królestwo moje od Thranduila. U mnie na śniadanie schodzi się do jadalni, ale to jest chyba coś co zmienię jak wrócę. Miło jest mieć to przygotowane od razu po przebudzeniu. 

Postanowiłam najpierw zjeść śniadanie a dopiero później się przygotować aby nie zabrudzić ładnej sukni w razie czego. Na siebie narzuciłam tylko biały, delikatny szlafrok, po czym zasiadłam do stołu. Odgarnęłam długie, czarne włosy i zaczęłam jeść. Minęło chyba z piętnaście minut i w komnacie pojawiła się miodowłosa służąca o imieniu Evelyn. Uśmiechnęłam się na jej widok zauważając, że była czymś lekko zestresowana.

- Pani, wiem, że powinnam być już wcześniej, ale coś mnie zatrzymało. - zaczęła się tłumaczyć. Ciekawe co mogło ją zatrzymać?

- Spokojnie, nic się nie stało. Co cię zatrzymało? - zapytałam starając się uspokoić dziewczynę. Ona się mnie bała czy co?

- Kiedy już do ciebie szłam, pani, dostałam rozkaz, że mam się stawić u samego króla. - wyjaśniła trochę uspokojona tym, że na nią nie krzyczę.

- Coś się stało? - zapytałam znowu krojąc jabłko małym nożykiem do owoców. Ciekawe po co Thranduilowi była Evelyn? Nie wygląda mi na kogoś kto interesuje się życiem przypadkowej służącej. No chyba, że to coś poważnego.

- Chciał mi zadać kilka osobistych pytań. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Nie będę w to dalej wnikać, nie mogę być zbyt ciekawska.

- Osobiste, czyli dokładniej mówiąc nie moja sprawa. - stwierdziłam wpatrując się w herbatę przede mną. Chyba rozbawiłam tym dziewczynę, gdyż usłyszałam jej cichy chichot. Nareszcie się trochę rozluźniła, bo spina się bardziej niż ja publicznie.

- Czy mam ci wybrać suknię, pani? - zapytała grzecznie. Z tej prośby byłam zadowolona, gdyż pomimo wielu zachwycających sukien, czasami wcale nie miałam ochoty głowić się nad tym, która jest najodpowiedniejsza na ten dzień. Dobrze jest mieć osobę, która się tym zajmie.

- Tak, proszę. - zgodziłam się z lekką ulgą w głosie. Dzisiaj nie muszę nic wybierać! Zacznę rozważać zabranie jej królowi Mrocznej Puszczy do siebie do Wiecznozimy. Evelyn wydaje się po prostu przyjazna i optymistyczna.

Ostatecznie dziewczyna wybrała mi białą sukienkę na grubych ramiączkach, bez ozdób, na którą miałam założyć długą koronkową narzutę z wiązaniem z przodu. Razem prezentowały się bosko z białymi trzewikami i diademem we włosach. Zdecydowałam, że koronę będę wkładać na ważne uroczystości, czyli dzisiaj odpada. Ten dzień miał być spokojny, wypełniony zwiedzaniem królestwa i rozmowami z przyjaciółmi. Zapowiadało się dobrze.

Gdy tylko skończyłam jeść, wstałam aby zająć się czynnościami łazienkowymi. Po ich ukończeniu zaczęłam się ubierać w przygotowane przez Evelyn rzeczy. W międzyczasie ona posprzątała tackę z jedzeniem i przygotowała dodatkowe rzeczy potrzebne mi do poprawienia wyglądu. Zaproponowała mi, że przeczesze moje włosy grzebieniem, na co ja się zgodziłam. Kiedy już zaczęła to robić do drzwi komnaty ktoś zapukał. Odkrzyknęłam "proszę" i moim oczom ukazał się zdrowszy niż wczoraj Legolas. Miał na sobie zieloną elfią szatę. Klasyczny Leggi.

- Witaj, jak pierwsza noc? - zapytał na wejściu rozpromieniony. Naprawdę dużą radość musiało mu sprawiać to, że w końcu może zobaczyć się z przyjaciółmi. Ciekawe gdzie reszta?

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now