Rozmowa

495 32 10
                                    

Lanteia postanowiła od razu iść się przebrać. Nie zmęczyła się wcale, bo w końcu tak naprawdę niewiele zrobiła. Na swojej drodze nie spotykała żadnych interesujących osób i później całkiem szybko znalazła się w swojej komnacie. Ubrania leżały tak jak je wcześniej zostawiła, więc od razu zaczęła się przebierać. Później po założeniu sukni usiadła na krześle aby móc poprawić swoją fryzurę, która nie wyglądała tak dobrze jak wcześniej. Po paru minutach jej włosy wyglądały już trochę lepiej. Królowa postanowiła pójść się przejść aby znaleźć miejsce, w którym mogłaby podziwiać widok na Mroczną Puszczę. Widziała wcześniej jedno i był to taras niedaleko od niej. Miała nadzieję, że nikt jej nie zatrzyma, bo teraz chciała czas spędzić sama. Przypomniała sobie mniej więcej całą drogę, po czym wyszła i poszła w wyznaczonym kierunku w razie czego wiedząc, że nikt jej nic nie zrobi gdyby znalazła się w miejscu, w którym nie powinno jej być.

Po dwukrotnym minięciu tego samego miejsca, Lanteia w końcu odnalazła taras. Nie było tam nikogo ku jej zadowoleniu. Wyszła na zewnątrz, gdzie jak się okazało balkon był nieduży i stworzony ze skały obejmującej całą podłogę jak i kawałek ściany. Królowa zbliżyła się do barierki stworzonej z kamienia, po której piął się żywy, zielony bluszcz i rozejrzała się. Po prawej stronie widziała spływający z wysoka wodospad a po lewej jeszcze więcej bluszczu. Przed sobą miała rozciągający się z góry widok na korony drzew. Słońce świeciło, ale nie przeszkadzało w podziwianiu widoku jaki miała. Po prostu stała w swojej wyćwiczonej pozie i patrzyła.

W pewnym momencie poczuła, że ktoś się jej przygląda, ale nie odwracała się, bo ten ktoś mógł sobie zaraz pójść. A jeśli ta osoba chciała się zachwycać to teraz ma okazję. Po kilku minutach poczuła czyjąś obecność przy sobie, więc jej instynkt nakazał się jej szybko odwrócić w razie ataku. Jej spojrzenie napotkało parę lodowo - niebieskich oczu króla Thranduila. Poczuła, że serce zabiło jej szybciej, ale nie wiedziała czy to przez to dziwne uczucie pojawiające się w pobliżu króla, czy przez stres jakiego doświadczyła w zamian za jego zakradanie się.

Wróciła do poprzedniej pozycji nie patrząc na Thranduila więcej.

- Królu, proszę, nie rób tak więcej. - powiedziała na wejściu błagając o to żeby gdzieś obok nie pojawił się Agandaur. Brała głębokie wdechy aby się uspokoić nie zwracając uwagi na to, że jej zachowanie może być trochę dziwne. - Potrzebujesz czegoś? - zapytała w międzyczasie. Pamiętała to, że miał ją nie obchodzić, ale gdyby teraz tak po prostu sobie poszła to byłoby niegrzeczne. Nie chciała być niemiła.

- Przechodziłem obok i zobaczyłem, że tutaj stoisz, więc uznałem, że to dobra okazja do rozmowy. - powiedział Thranduil zastanawiając się czy z jego towarzyszką było wszystko w porządku. Lanteia przybrała naturalny wyraz twarzy czując, że jej omamy się nie pojawią, bo zdołała je opanować.

- Masz na myśli rozmowy związane z naszymi państwami? - zapytała obojętnym tonem głosu spoglądając w dal. Na twarzy Thranduila pojawił się uśmieszek, którego ona nie widziała.

- Wydaje mi się, że wcześniej sama powiedziałaś, że na sprawy wyższej wagi znajdzie się czas później. A teraz chyba oboje mamy czas na te prywatne rozmowy... - odpowiedział zaskakując zarówno siebie jak i Lanteię. Król był zdziwiony jak nietypowego tonu użył, bo brzmiało to dosyć zalotnie z jego strony. Czarna Róża zaskoczona była, że w ogóle pamiętał to co ona powiedziała, ale nie dała po sobie tego poznać i zachowała niezainteresowaną obojętność.

- Jeśli chcesz, królu... - mruknęła obojętnie patrząc przed siebie. Jej reakcje nie uszły uwadze króla momentami zerkającego na twarz towarzyszki aby wyczytać jej emocje, ale prócz beznamiętności nic nie widział i to go irytowało. Nie wiedział o szkoleniach Lanteii i nie był świadom, że jest ona po prostu świetną aktorką.

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now