Burza

663 46 10
                                    

Po przyśpieszonej podróży Lanteia i Thranduil w końcu znaleźli się w królestwie. Całe szczęście, bo deszcz zaczął padać w połowie drogi a oboje wiedzieli, że znajdowanie się pod drzewami w trakcie burzy może mieć tragiczne skutki. Pomimo, że wzbudzili wzajemne zainteresowanie sobą, Czarna Róża charakterem i wnętrzem króla, natomiast on jej naturą istoty z innego świata, to nie mieli czasu żeby dobrze porozmawiać. Zajęci byli walką z silnym wiatrem i deszczem. Oprócz tego ich zwierzęta panikowały i musieli je uspokajać. Znajdując się za bezpiecznymi murami królestwa sytuacja się poprawiła chociaż wciąż można było wyczuć powiew wiatru. Lanteia dyskretnie zerknęła na króla, który nie zatrzymywał się i jechał przed siebie. Wolniej prowadziła swojego konia jadąc za plecami Thranduila. Teraz miała szansę przyjrzeć się otaczającemu ją widokowi. Ta część Mrocznej Puszczy była zupełnie inna. Drzewa miały żywe, zielone liście a ich pnie były grube i zdrowe. Do tego te gałęzie tworzące ścieżki do innych, wyższych części królestwa, po których chodziły różne Elfy. Z góry zwisały lampy świecące ciepłym światłem sprawiającym, że klimat był miły i przyjemny a nawet... Domowy.

Tak wydawało się Lantei. Nie zwracała nawet uwagi na to, że Thranduil momentami zerkał na jej twarz wyrażającą pochłonięcie widokiem. W pewien sposób zrobiło mu się miło, gdyż to jego ojciec i w dużej mierze on pracował nad obecnym wyglądem zdrowej części lasu. Teraz znalazła się osoba, która nie jest więźniem i podziwia to dzieło. W końcu król zatrzymał się i zeskoczył. Jego łosia po chwili zaczął odprowadzać jeden z Elfów. Thranduil podszedł w stronę Lantei przy okazji poprawiając srebrną szatę i lekko mokre włosy. Czarna Róża miała przynajmniej kaptur ograniczający dotarcie wilgoci do jej włosów, jednak końcówki wystające zza niego były mokre. Także ona zeskoczyła odczuwając, że niektóre miejsca na jej ciele są obolałe. Miała tylko nadzieję, że to nie przełoży się na jej wygląd zewnętrzny zbyt mocno. Jest królową i musi o niego dbać.

- Pani, teraz się przejdziemy. Mój pałac jest tutaj i myślę, że spacer będzie bardziej komfortowy. - Thranduil podał jej ramię, które ujęła i razem zaczęli iść wyznaczoną przez niego trasą. Królowa coraz bardziej odczuwała, że jest zmęczona domyślając się, że nawet jej wyćwiczony styl chodzenia nie za bardzo jej wychodzi. Pozwoliła sobie mocniej objąć ramię Thranduila obiema rękoma, ale darowała sobie oparcie o nie głowy, czego nagle zapragnęła. Jak dotrze do własnego, przydzielonego jej pokoju to poduszka wystarczy. Najpierw musi jednak spotkać Leggiego i zapytać dlaczego to nie on przyjechał na skraj Mrocznej Puszczy? - Musisz być naprawdę zmęczona pani. - oderwał ją od myśli jasnowłosy Elf. Uśmiechnęła się do niego delikatnie.

- Tak, to prawda. - przyznała. - A co u Legolasa? - zapytała chcąc podtrzymać rozmowę, która na początku tej znajomości nie za bardzo się kleiła. Zaniepokoiła się widząc, że król spoważniał.

- Nie było okazji powiedzieć ci wcześniej. - zaczął po chwili ciszy. - Jestem pewien, że spodziewałaś się, że spotkasz Legolasa a nie mnie. - królowa delikatnie kiwnęła twierdząco głową. - Miał po ciebie wyjechać, ale... Wczoraj zdarzył mu się wypadek. - powiedział ciszej. Lanteia przestraszyła się.

- Co się stało? Czy to coś poważnego? - zapytała po chwili zdając sobie sprawę z tego, że jak nie przyjechał po nią to na pewno coś poważnego mu się stało.

- Prowadził oddział oczyszczający las z pająków i Orków. Przez to, że byli nie wyszkoleni jedna dziewczyna nie umiała korzystać ze zmysłów i nie zauważyła, że obok zakradał się Ork. Legolas miał do niego strzelić ale zablokował się jego łuk, więc osłonił dziewczynę przed strzałą własnym ciałem. - wyjaśnił, w niektórych momentach będąc lekko poddenerwowany faktem, że jego jedyny syn ryzykuje dla jakiejś Elfki. Potem wyjaśnił, że to może być córka jego byłego przyjaciela. Tą sprawą musiał się jeszcze zająć, ale uznał, że nie będzie w to wprowadzać władczyni Wiecznozimy. To było zbyt osobiste a nie znał jej tak dobrze aby się jej zwierzyć. Nawet jeśli jego syn darzył ją taką sympatią.

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now