XI.Zara

2.1K 110 1
                                    

Wszystko w porządku? – pyta Marek, bacznie mi się przyglądając. – Słuchaj, jeśli jednak nie czujesz się na siłach, by tam iść i z nimi rozmawiać, to nie musisz wychodzić z auta. Jak chcesz, mogę powiedzieć Taylorowi, że się rozmyśliłaś. Nic się nie...

- Nie – przerywam mu opanowanym głosem. – Wszystko gra. Nie boję się spotkania z prażanami. – Bardziej obawiam się Meksykanina, który ma być przy tej rozmowie. – Dam sobie radę. Nie musisz się martwić.

- A właśnie, że muszę. – Uśmiecha się. – W końcu jesteś moją młodszą siostrzyczką, a którą trzeba się troszczyć.

- Czy to się kiedykolwiek zmieni? – pytam burkliwym tonem. – Bo jak na razie takich jak ty jest jeszcze trzech. A ja mam już dwadzieścia lat. Uwierz mi, możesz sobie pozwolić na emeryturę.

- Przykro mi, jednak to jeszcze nie mój czas na emeryturę – stwierdza.

Jęczę.

- Czy jest możliwe, abyś przestał być w stosunku do mnie do obrzydzenia troskliwy?

Śmieje się.

- Do obrzydzenia troskliwy? To Emil jest twoim aniołem stróżem. Ja patrzę na to tak: jeśli coś ci się stanie, nie będę miał kogo denerwować.

Patrzę na niego spod byka.

- Co nie zmienia faktu, że mógłbyś sobie odpuścić i nie wisieć jak kat nade mną za każdym razem, gdy robię coś bardziej ryzykownego niż spacerowanie. Mógłbyś?

Znowu się śmieje.

- Nigdy. – Nagle jego mina staje się poważna. Odgarnia mi włosy z twarzy i pyta: - Gotowa, aby wyjść i stawić czoło praskiemu gangowi?

Biorę głęboki oddech i kiwam twierdząco głową.

- Gotowa.

Boję się tylko tego, że Reyesowi nie spodoba się sposób, w jaki wkradam się w łaski tych, z którymi mam do czynienia. Bo przeważnie są to mężczyźni niezaangażowani w poważne związki, więc... chyba wiadomo, jak można sobie z nimi poradzić. Oczywiście nie sypiam z nimi, jednak dochodzi do flirtu i paru nieprzyzwoitych obietnic. Już to nie podoba się moim braciom. A jeśli Reyes faktycznie spełni swoje groźby? I czy dotyczą tylko Huberta, czy też może każdego mężczyzny?

Dlaczego on tak bardzo przejmuje się moimi relacjami z Hubertem? Nie powinno go to interesować.

A jednak interesuje. I w tym problem. Bo jeśli on faktycznie żywi do mnie tak mocne uczucia, co pięć lat temu, to tak naprawdę dzisiaj nie powinno mnie być na tym spotkaniu...

Reyes miał coś do załatwienia w związku ze studiami prawniczymi, na które się dostał. Umówiliśmy się tego dnia w parku. To miało być nasze pierwsze spotkanie po dwóch dniach. Rozmawiając ze mną przez telefon uprzedził mnie, że tego wieczoru zabierze mnie na randkę. Ja, oczywiście, panikowałam i ekscytowałam się na zmianę. W pokoju hotelowym wywaliłam wszystko z walizki i zaczęłam przewalać kolejne ubrania, starając się dobrać najbardziej odpowiedni strój.

Koszulka i dżinsy? Zbyt luźno.

Getry i bluza? Zbyt sportowo.

Mój ulubiony, długi do kolan sweterek? Zbyt ciepło, jak na pogodę.

Suknia sięgająca do ziemi? Zbyt elegancko.

Wreszcie zdecydowałam się na czarną sukienkę paskami na ramionach, poszerzaną na górze i zwężaną u dołu, która sięgała mi do połowy uda. Gdy stałam, oczywiście. Ale nie gdy siedziałam.

Znalazłem cię, kochanie ✓Where stories live. Discover now