Epilog

2.2K 79 2
                                    

Dwa miesiące później...

Ostatecznie żaden plan nie został rozwiązany, bowiem Dariusz nie żyje. Zaledwie parę dni po moim powrocie do Meksyku porwał Rozalię, gdy miała wracać z miasta do rezydencji. Kazał przyjść Taylorowi. Czarny był już tak tą całą sprawą zdenerwowany, że porzucił swoje plany co do Rozalii. Najwyraźniej wreszcie zrozumiał, że pomiędzy nimi wszystko zostało zakończone i nigdy już nie będą ze sobą. Ale cóż, on nie potrafi po prostu odejść. Chciał zabić Taylora. W końcu w jego mniemaniu to on był powodem jego niepowodzeń w kwestii kobiety. Ta stanęła przed ciężką decyzją: musiała zabić człowieka, by uratować swojego ukochanego. Podejrzewałam, że źle przez to było jej przejść. Oczywiście nie myliłam się: dwa tygodnie temu Tamara wyznała mi, że Rozalia ma koszmary spowodowane poczuciem winy, z którym nie potrafi sobie poradzić. Rozumiałam ją w pełni. Tamara nie musiała długo mnie prosić, bym porozmawiała z naszą przyjaciółką - chętnie się zgodziłam. Wiem, jak poczucie winy może przytłaczać i niszczyć nas od środka. A skoro Rozalii spędzało ono sen z powiek podejrzewam, że było jej jeszcze ciężej ode mnie.

Po naszej krótkiej rozmowie zaczęła patrzeć na to, co zrobiła nieco inaczej - w końcu zrozumiała, że miała do wyboru tylko opcję złą lub gorszą. Dostrzegła analogię naszych sytuacji. Ja przecież stałam przed identycznym wyborem. Zabić czy pozwolić zabić? To jest najcięższy wybór w całym moim prawie dwudziestojednoletnim życiu. Nikomu nie życzę, by był zmuszony podjąć taką decyzję.

Teraz wszystko układa się coraz lepiej. Rozalia zaplanowała wczasy z Taylorem (bez jego wiedzy), ja i Tamara dopieszczałyśmy wybór dodatków na wesele jej i Masona. Po tych wszystkich zdarzeniach szef cichego gangu i jego wybranka chcą odpocząć. Zdecydowali się na odwleczenie planowanej daty ślubu na za jakieś pół roku, góra rok. Natomiast Mason i Tamara nie mają zamiaru dłużej czekać. Ślub za trzy miesiące. Postanowili dodać trochę amerykańskiego stylu i poprosili mnie, abym została jedną z druhen. Oczywiście zgodziłam się i zaraz potem poleciałam wybierać sukienki dla mnie i pozostałych pań. Dwa dni temmu zaskoczyła mnie, gdy zmieniła zdanie.

- Zara, posłuchaj... - zaczepiła mnie, gdy przechodziłam obok sypialni narzeczonych. - Mam dla ciebie informację. I prośbę.

Przystanęłam, zaciekawiona.

- Co się stało?

- Bo widzisz... - Wykręcała w zdenerwowaniu palce. - Chodzi o to, że... ja i Mason zgodnie doszliśmy do wniosku, że nie powinnaś być moją druhną na ślubie.

Serce zakuło mnie boleśnie. Szczerze, zrobiło mi się strasznie przykro w chwili, gdy dotarł do mnie sens jej słów.

- Och, no cóż... - Wzruszyłam niedbale ramionami i uśmiechnęłam się lekko. - No okej. Skoro nie chcecie...

- Uważamy, że - patrząc na to, co zrobiłaś dla nas - zasługujesz na wyróżnienie - przerwała mi. - Chcę cię prosić, żebyś została moją świadkową.

Zakryłam usta dłońmi.

- Kurczę... - Nie spodziewałam się tego. Sądziłam, że tą rolę obejmie Rozalia. W końcu ona i Tamara znają się dłużej. - Ja... Ja nie wiem, co powiedzieć - przyznałam.

- Po prostu się zgódź - wtrącił się Mason, opierając się o framugę drzwi. - To bardzo proste.

Parsknęłam śmiechem.

- Okej. Zgadzam się.

- No to zobaczymy się niebawem - obwieszczam dziewczynom, ściskając każdą po kolei.

- Naprawdę musisz lecieć? - jęczy Rozalia, prawie dusząc mnie w uścisku.

- Muszę - potwierdzam.

- Przecież zagrożenie minęło - przypomina Hania.

Śmieję się i zerkam do tyłu na mojego ukochanego, który właśnie żegna się z Taylorem.

- Właściwie to jest pełno zagrożeń czyhających na ulicach Meksyku - mówię. - Pełno długonogich, chudych señoritas.

Wzdychają ze zrozumieniem.

- Szkoda, że wracasz - stwierdza Emilia - liczyłam na to, że pomożesz nam w przygotowaniu pokoju dla maleństwa.

Wszystkie zgodnie patrzymy na nią z wyrazem szoku na twarzach.

- Jesteś w ciąży?! - piszczy Ro. - Boże, to fantastycznie!

"Ochamy" i "achamy" nad opowiadaniami ciężarnej o tym, jak, gdzie i kiedy się dowiedziała, który to miesiąc, gdzie planują się wyprowadzić z Arkiem.

- Już czas. - Reyes obejmuje moje barki ramieniem. - Emilia, gratulacje. Obyś poradziła sobie z dwójką dzieci.

Rozmawiamy jeszcze przez chwilę, po czym ruszamy do odrzutowca.

- Jesteś zła, mała wróżko? - pyta mój Meksykanin, gdy już siedzimy na swoich miejscach.

Posyłam mu szeroki uśmiech.

- Wręcz przeciwnie - wreszcie jestem prawdziwie szczęśliwa.


~~~~~

Witam,

to koniec tej historii. Mam nadzieję, że Wam wszystkim przypadła ona do gustu. Dziękuję każdemu z Was, wiernie śledzących losy Zary i Reyesa czytelników. Gdyby nie Wasze wsparcie nie pisałabym na tej platformie.

Dla zainteresowanych losami Rozalii i Taylora: w czerwcu powinna ukazać się publikacja pierwszego rozdziału trzeciej części Jesteś moja, kochanie. Informację o tym zamieszczę na swojej tablicy oraz w pozostałych książkach. Mam nadzieję, że z chęcią będziecie czytać kontynuację losów tej dwójki.

Jeszcze raz Wam dziękuję i pozdrawiam,

Daniela

Znalazłem cię, kochanie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz