XVII.Zara

1.9K 80 1
                                    

Kolejne dwa dni później udaje mi się postawić na moim: nareszcie wynoszę się z tego nudnego skrzydła szpitalnego i wracam do pokoju, w którym zostałam ulokowana przed wypadkiem. Moi bracia chcieli, abym wracała do domu, jednak dziewczyny żywo zaprzeczały temu pomysłowi. Co dziwne Marek zgodził się na moje pozostanie w rezydencji cichego gangu dopiero wtedy, gdy poprosiła go o to Hania. Kiedy tylko popatrzyła na niego swoim proszącym, niewinnym spojrzeniem i wypowiedziała nieśmiało swoją prośbę, mężczyzna nagle zmiękł i stwierdził, że tutaj również mogę się kurować i przejść przez rehabilitację. Dodał także, iż tutaj mogą mieć mnie na oku przez cały czas. Rezultat jest taki, iż zostaję tutaj, wśród przyjaciół.

Hubert stara się odkupić winy i odwiedza mnie non stop, gdy tylko ma czas. Po naszej rozmowie przyszedł do mnie jeszcze tego samego dnia, ze stertą filmów i dwiema miskami popcornu. W dodatku dużo mnie przepraszał. Naprawdę dużo. Za którymś razem powiedziałam mu, że bardzo tęskniłam za rozmowami z nim, jeśli jednak wreszcie się nie przymknie i nie daruje sobie kolejnego „przepraszam" to mu w końcu przyłożę. Szybko zmienił temat, ale z racji tego, że był on poświęcony Reyes'owi, był on krótki.

- Odzywał się do ciebie Reyes?

- Nie.

- Zdaje się, że wyjechał.

- Och, naprawdę?

- Zaraz po twoim przebudzeniu.

- Aha. Super.

Ot, cała rozmowa. Potem zaczęliśmy oglądać John Wick, a Reyes więcej nie pojawił się w naszej rozmowie. Nie wiedziałam, że wyjechał, tym bardziej dlaczego. Może musiał wracać do Meksyku? Albo załatwia coś z innymi gangami?

Ewentualnie jest u jednej ze swoich panienek, podszeptuje mi głos w głowie.

Myśl o Reyesie z inną jest okropna, a gdy wyobrażam sobie jak blisko siebie mogą być czuję jak mój żołądek się zaciska, a w gardle zbiera się gula. A najgorsze jest to, że nie powinnam się tym przejmować. Przecież on już nie jest mój. Może nigdy nie był.

Nie rozumiem tego: najpierw spędzamy wakacje zakochani, po czym nagle każe mi odejść, a teraz wraca, zachowując się jak gdyby nigdy nic i kombinując, jak się do mnie zbliżyć i porozmawiać, po czym gdy mu się to udaje wyjeżdża bez słowa pożegnania.

Z ciężkim westchnieniem opadam na fotel przy stoliku w moim pokoju. Rozglądam się i...

- Emil? – zwracam się do brata, który przyszedł ze mną chwilę posiedzieć i opowiedzieć, co mnie ominęło.

Patrzy na mnie pytająco.

- Co tu robią te wszystkie torby? – Wskazuję na pakunki obok mojego łóżka.

- To drobne prezenty od niektórych – odpowiada. – Z tego co wiem jedna jest od Andrzeja, parę przyjechało z podziemnego gangu, nawet jedna – wskazuje największą – przyjechała z Czech.

- Wow – mówię tylko. – Ale po co mi prezenty? Nie za bardzo rozumiem. Przecież nie mam urodzin, imienin ani nie wychodzę za mąż czy coś w tym stylu.

- Przeżyłaś – stwierdza mój brat – to wystarczający powód.

Nie należę do osób szczególnie wylewnych, zwłaszcza jeśli chodzi o moją rodzinę. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale zwykle łatwiej mi przytulić znajomego niż mojego ojca, na przykład. Emil również zawsze daruje sobie czułości, z wyjątkiem jego Sylwii i dziecka. Dlatego jestem miło zdziwiona, gdy klęka przy mnie i ściska mnie delikatnie, aczkolwiek pewnie. Odwzajemniam uścisk. Czuję się w takich sytuacjach trochę niezręcznie, jednak cieszę się, że Emil mnie przytulił. Mówiąc szczerze to tęsknię za czasami, gdy byłam mała, a on potrafił bawić się ze mną całymi dniami, jeśli nie był w szkole. Ze wszystkich braci najbardziej byłam związana z Emilem. To był mój duży, silny brat, do którego zawsze mogłam przyjść. On mnie zabawiał, chronił i pilnował. W tamtych czasach największy zastrzyk adrenaliny dostawałam, gdy sadzał mnie na swoich kolanach i dawał mi prowadzić po parkingach i polnych drogach, asekurując mnie lub gdy pokazywał mi, jak obsługiwać się bronią. Nie było ratowania przed psychicznymi ex ani złamanych serc. Wtedy wszystko było takie proste. W chwili gdy Emil mnie objął te wszystkie wspomnienia powróciły, powodując wewnętrzną nostalgię, a ja z trudem powstrzymuję się przed uronieniem łez.

Znalazłem cię, kochanie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz