XXV.Zara

1.5K 80 3
                                    

- Nie powinienem ci tego mówić - mówi przez telefon Hubert chwilę po przywitaniu się. - Kazali mi tego nie robić. Uważam jednak, że masz do tego prawo.
- O co chodzi? - pytam, mieszając cukinię.
W ciągu tych kilku dni moje umiejętności kulinarne wskoczyły na nowy poziom, ponieważ teraz mam dużo czasu na gotowanie. Relacje moje i Reyesa nadal ulegają poprawie. Naprawdę się z tego cieszę, jednak... zatrzymujemy się nadal na stosunkach czysto przyjacielskich. No, prawie - mi już zaczyna to nie wystarczać. Boję się coraz częściej występującego uczucia, które mówi mi, bym przestała kierować się dumą urażoną dawnym odrzuceniem. Gdy patrzę na niego dopada mnie chęć zbliżenia się. Chcę go dotknąć. Pocałować. Poczuć. Chcę JEGO, całego. Boję się tego. Boję się SIEBIE.
- Jeden z ludzi podziemnego gangu został postrzelony - przyznał po dłuższej chwili.
Zamieram.
Ale, jak można było się spodziewać: jeśli jest pięknie przez dłuższy czas wszystko zacznie się nagle pieprzyć. Wychodzi na to, że tak jest również w tym przypadku.
- Co się stało? Wdał się w bójkę?
- Nie do końca. Wraz z Dorianem i znajomym Asena chcieli wypytać ludzi na ulicach. Zaczęli do nich strzelać.
- Znowu? Już strzelali, gdy znaleźli Masona. Coraz częściej mają wywalone na cywili, którzy są świadkami naszych potyczek.

- Dorian i Olgierd zdążyli uciec, nim padły strzały. Im nic się nie stało.

- No dobrze, a co z naszym? - chcę wiedzieć. - No, co z nim? - ponaglam Huberta z odpowiedzią.

- Jest w stanie ciężkim. Nie wiadomo, czy z tego wyjdzie.

- Kim jest ten człowiek? - pytam z ciężkim sercem.

Cały gang jest dla mnie rodziną. Znam każdą osobę, która do niego należy i nawet jeśli nasze stosunki nie są najlepsze - to członek rodziny. Nawet na czarnych owcach zależy ludziom.

- Posłuchaj, Zara... - Hubert odchrząkuje. - Na razie muszę kończyć. Później do ciebie zadzwonię.

- Zaczekaj. - Moje zdenerwowanie wzrasta. - Kim jest ta trzecia osoba? Kto został ranny?

- Nie powinienem ci tego...

- Kto? Hubert, powiedz mi -żądam odpowiedzi, mimo iż gardło ściska mi się z nerwów w obawie przed tym, co za chwilę usłyszę.

Mam wrażenie, że milczenie Huberta trwa godziny, gdzie tak naprawdę jest ono kwestią kilku sekund.

- To Marek.

Moje serce na długą chwilę przestaje bić. Czuję ogarniające mnie dreszcze. Moje ciało oblewa pot. Wiem, że do moich oczu napływają łzy, mimo iż jeszcze w pełni nie dotarł do mnie sens słów mojego przyjaciela.

Marek? Mój brat? Stan ciężki? Może nie przeżyć?

- Nie - mamroczę - to niemożliwe. Jeszcze wczoraj rozmawiałam z nim przez telefon. Przecież to nie może być on!

- Zara - powtarza cicho moje imię. - Przykro mi, naprawdę. Marek z tego wyjdzie, jestem pewien.

- Ale powiedziałeś, że jest w stanie ciężkim!

- Widziałem gorsze przypadki, a ludzie i tak dawali radę i wychodzili z tego wszystkiego - pociesza mnie. - Marek jest silny. Jemu też się uda. Jest teraz operowany. Proszę, nie płacz - dodaje w chwili, gdy pierwsze łzy toczą się po moich policzkach.

- Chcę go zobaczyć - udaje mi się powiedzieć. - Za chwilę się spakuję i...

- Dzwonili do Reyesa - uprzedza - i wie, że ma cię nie puszczać.

Czyli wszyscy mieli o tym wiedzieć, tylko nie ja?

Mimo iż nadal jestem w szoku czuję, jak zaczyna się we mnie gotować.

Znalazłem cię, kochanie ✓Where stories live. Discover now