XIX.Zara

1.6K 92 3
                                    

- Jesteś pewna, że dasz radę? – chce się upewnić Rozalia.

- Na sto procent – potwierdzam.

- Może ci się coś stać po drodze. Mięsień nadal nie jest zrośnięty – mówi nieprzekonana Tamara.

- Dlatego biorę ze sobą telefon. – Klepię się po kieszeni spodni. – Gdyby coś mi się stało, dam znać. Poza tym nie mogę w ogóle przestać chodzić, bo zamiast mi się zrosnąć, to zaniknie i będzie jeszcze gorzej, niż jest teraz.

- Ale domowa rehabilitacja starczy – upiera się dziewczyna.

- Nie zdążę nawet go nadwyrężyć, a co dopiero zerwać na nowo – przekonuję ją. – Idę tylko do końca posesji, posiedzę tam trochę i wrócę z powrotem za jakiś czas. A jeśli będę czuła, że to ponad moje siły, to zadzwonię do was i poproszę, abyście po mnie przyszły. Okej?

Dyskutuję z nimi jeszcze chwilę, aż wreszcie puszczają mnie wolno. Prędko z tego korzystam i zaczynam się oddalać, nim zmieniłyby zdanie. Potrzebuję odrobiny samotności. Za dużo się wokół mnie dzieje i czuję, że jestem tym wszystkim coraz bardziej sfrustrowana. Ten cały wypadek, ludzie wiszący nade mną i odchodzący się ze mną, jakbym była porcelanową laleczką, dziwne zachowanie Huberta...

Odkąd nie ma Reyesa minął ponad tydzień. Dziesięć i pół dnia, jeśli chodzi o dokładność. I od momentu mojej szczerej rozmowy z Hubertem o moich relacjach z Meksykaninem mężczyzna zaczyna się zachowywać delikatnie mówiąc, coraz dziwniej. Nie powiem, zawsze był miły, jednak teraz... on jest nie tylko miły, a wręcz CZUŁY. Dzwoni do mnie każdego dnia i spędza ze mną każdy wieczór. Obejmuje mnie, muska palcami moje, wplata dłoń w moje włosy. Zdarza mu się pocałować mnie w policzek. Czuję się dziwnie, ale jest to również przyjemne. Nie za bardzo wiem, co z tym zrobić. Czy powinnam z nim na ten temat porozmawiać? Co miałabym mu powiedzieć? „Słuchaj, Hubert, lubię cię, ale co ty robisz? Od kiedy się całujemy i na każdym kroku szukamy ze sobą kontaktu fizycznego?" A z drugiej strony może po prostu uznał, że jesteśmy na tyle długo przyjaciółmi, że może pozwolić sobie na takie zachowania?

Albo jest mną zauroczony?, zadaję sobie nagle pytanie. Jeśli on liczy, że będziemy razem? I może...

- Nie – przerywam sobie głośno, przysiadając na kamiennej ławce. – Przestań snuć głupie domysły. Hubert traktuje cię jak przyjaciółkę.

Mówiąc szczerze to Hubert jest moim jedynym przyjacielem płci męskiej, więc nie wiem, jakie zachowania są normalne, a jakie nie. Ufam więc jemu i nic nie mówię, starając się oswoić z jego poczynaniami. Zresztą, Hubert... nawet jeśli faktycznie coś by się między nami zmieniło, chyba nie ubolewałabym. Jest on przystojnym mężczyzną, przy którym czuję się bezpiecznie i swobodnie. Gdyby tak dłużej się zastanowić to trochę mnie pociąga. To nie jest takie silne uczucie, jakie darzyłam Reyesa, jednak... tak, mogłabym być z Hubertem. W przyszłości, gdy uporam się z nawrotem uczuć do Meksykanina.

A może to właśnie Hubert byłby kluczem, który będzie w stanie zamknąć drzwi do przeszłości?, zastanawiam się.

Podskakuję na dźwięk łamanej gałązki, która przerywa ciszę i odwracam się szybko.

- Spokojnie – odzywa się Reyes z uniesionymi w górze rękami. – Nie chciałem cię przestraszyć.

- Nie przestraszyłeś – kłamię. Wracam do poprzedniej pozycji i zaczynam rozmasowywać udo.

Meksykanin zajmuje miejsce obok mnie i znowu przerywa ciszę.

- Przepraszam, że nie przyszedłem do ciebie ani razu.

Znalazłem cię, kochanie ✓Where stories live. Discover now