9. Odrzucona.

1.4K 79 26
                                    


 - Teraz próbujesz mnie przekonać, że zależy ci na moim bracie? - brwi Itachiego zbliżyły się do siebie, a jego mina mówiła sama za siebie. Coraz bardziej go zniechęcałam. Może się do tego nie nadaję? Może nie powinnam w ogóle interesować się przeszłością Sasuke?

 Mimo wszystko postanowiłam się nie poddawać. Nim jednak zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, pojawiła się przy nas kelnerka przynosząc parujące dania. Porcje były przerażająco małe. Kiedy znowu zostaliśmy sami, odezwałam się.

 - Nie wiem czy mi na nim zależy. Znam go bardzo krótko. - odpowiedziałam szczerze, chwytając za srebrny widelec. - Ale, mimo tego, że jestem czasami bezczelna, nie wiem kiedy się zamknąć i zbyt kompulsywnie reaguję to... nie jestem bez serca. Jeśli cokolwiek we mnie zobaczyłeś, co może pomóc Sasuke, to dam ci to. - sama byłam zdziwiona swoimi słowami. - Nie twierdzę, że nagle zapomniałam o tym wszystkim co mówił Sasuke i jak mnie traktował, dalej go nie lubię, ale to nie znaczy, że nie mogę chociaż spróbować, czegoś... zmienić.

 Itachi dłuższą chwilę milczał. Rysy jego twarzy złagodniały. Mimo to, dalej się nie odzywał. Natomiast zanurzyl sztućce w daniu, nie wiedząc do końca czy powinnam coś jeszcze powiedzieć również zaczęłam jeść. Aż do skończenia obiadu panowała między nami cisza. Kiedy Itachi skończył, przetarł usta serwetką, wziął łyka wina i wbił we mnie spojrzenie.

 - Niech ci będzie. - powiedział w końcu, a moje brwi mimowolnie powędrowały ku górze ze zdziwienia. - Musisz jednak pamiętać. Jeśli coś spierdolisz osobiście zadbam o to, żebyś już nigdy go nie zobaczyła. Nie mogę pozwolić na kolejny upadek. To by go zniszczyło. Więc musisz mi teraz coś obiecać.

 Spojrzał na mnie badawczo, a ja skinęłam powoli głową.

 - Obiecaj, że nigdy go nie zranisz.

 Zamrugałam parokrotnie próbując zrozumieć co miał przez to na myśli. Byłam przecież nikim dla Sasuke, jak mogłabym go zranić? Jestem przekonana, że Itachi mówiąc to nie miał na myśli, na przykład zadźgania Sasuke nożem.

 Mimo, iż ta cała obietnica na chwilę obecną brzmiała strasznie banalnie, to wahałam się nad tym czy się zgodzić. Trochę mnie przerażało to zobowiązanie, tym bardziej, że w spierdalaniu spraw nieświadomie byłam wręcz mistrzem. Mimo wszystko, powiedziałam:

 - Obiecuję.

 Brunet wpatrywał się we mnie jeszcze chwilę, jakby czekając czy jeszcze nie zmienię zdania. Następnie uśmiechnął się lekko i chwycił kieliszek w dłoń.

 - Dobrze więc. Sasuke w każdy wtorek i piątek od godziny siedemnastej do dziewiętnastej jest na tej siłowni. - sięgnął do kieszeni spodni, aby po chwili podać mi prostokątną wizytówkę lokalu. Przyjrzałam się jej szybko znajdując adres. To musiało być gdzieś w centrum. Przez chwilę zastanawiałam się nad słowami mężczyzny.

 - I co ja mam niby teraz zrobić? - mruknęłam nie będąc pewna czy chciałam to powiedzieć na głos. Itachi oparł się o krzesło.

 - Cokolwiek zechcesz.

 Zmarszczyłam brwi i sięgnęłam do torebki po komórkę.

 - Dzisiaj jest piątek. - stwierdziłam oczywiste. - Przecież jest już po osiemnastej, nie ma szans, żebym zdążyła wrócić do domu, żeby sie przebrać, spakować i jeszcze zdążyć dojechać na tą siłownię przed dziewiętnastą. - wyjaśniłam mu nerwowym tonem głosu. Przecież zawsze mogłam sobie dzisiaj odpuścić, zostawał następny tydzień.

 - Skoro tak uważasz. - wzruszył ramionami z obojętnym wyrazem twarzy.

 Wtedy zrozumiałam. Miał to wszystko zaplanowane, dzień, godzinę. Wiedział, że jeśli go przekonam do siebie, będzie mógł sprawdzić ile tak naprawdę warte są moje słowa i czy faktycznie jestem godna zaufania. Przełknęłam ślinę i gwałtownie wstałam omal nie przewracając krzesła, na którym siedziałam.

Życie może być mylące || SasuSaku | ZAKOŃCZONEМесто, где живут истории. Откройте их для себя