- Sasuke... - zajęczałam żałośnie pukając do odpowiednich drzwi. Stałam tu już od dobrych piętnastu minut i przechodzący ludzie zaczęli się już na mnie dziwnie patrzeć. A sprzątaczka, która akurat zajmowała się pobliskimi pokojami, wyglądała jakby była bliska zadzwonienia po ochronę. No tak, bo teraz najbardziej w świecie potrzebowałam bliskiego kontaktu z tym łysym osiłkiem. - Otwórz te drzwi. - oparłam czoło o drewno.
Kiedy po wczorajszym incydencie przy recepcji, Sasuke uratował mnie z opresji nie sądziłam, że przez resztę dnia będę musiała sobie radzić sama. Najwyraźniej nasza zawarta umowa o tolerowaniu się nawzajem, sprowadzała się do kompletnego unikania drugiej osoby.
W każdym razie, według Sasuke.
Oczywiście moje sumienie mi na to nie pozwalało, przyjechałam tu pracować i spędzić czas z tym idiotą. A nie, żeby siedzieć całymi dniami w pokoju.
- Jak boga kocham wyważę te drzwi! - podniosłam głos i pogroziłam palcem w kierunku drzwi. Oczywiście jak na moje szczęście, akurat sprzątaczka opuściła kolejny pokój rzucając mi podejrzliwe spojrzenie.
- Mały kryzys w związku. - uśmiechnęłam się do niej nerwowo drapiąc potylicę.
Odwróciłam się i oparłam się plecami o drzwi.
- U-chi-ha. - uderzałam raz po raz pięścią o wejście do pokoju.
Aż w końcu, usłyszałam kliknięcie. Jednak za późno zareagowałam i kiedy straciłam za sobą oparcie, po prostu poleciałam do tyłu.
Byłam już gotowa na bliski kontakt z podłogą kiedy nagle ponownie znalazłam oparcie. Rozchyliłam powieki, które wcześniej mocno zacisnęłam ze strachu.
Zobaczyłam czarne tęczówki, wpatrujące się we mnie w skupieniu i zrozumiałam, że Sasuke mnie złapał.
Przełknęłam nerwowo ślinę, czując dłoń chłopaka na swojej tali.
- Jesteś... - zaczął Sasuke, a ja poczułam jego ciepły oddech na policzku. Serce, uspokój się, siad. - ... tak cholernie uparta i irytująca do kurwy.
I czar prysł.
Oderwałam się od niego gwałtownie, stając o własnych siłach.
- A ty... - wyciągnęłam w jego stronę palec, próbując wymyślić jakąś cięta ripostę. Ale jak na moje szczęście nic mi nie przychodziło do głowy. - Nie możesz się tak zachowywać! - niemal tupnęłam ze zdenerwowania nogą.
- Jak?
- Noo... - zamachałam rękami w powietrzu, niezgrabnie zaznaczając jego sylwetkę. - Tak! Właśnie tak!
- Czyli? - brew Sasuke powędrowała do góry.
- Jak... - przerwałam na chwilę, szukając w głowie odpowiedniego porównania. - Jak Uchiha, do cholery!
- Wiadomość z ostatniej chwili Haruno. - zaczął kładąc sobie ręce.po bokach. - Ja. Jestem. Uchihą. - wywarczał gestykulując prawą ręką.
Urghhhh...
- Nie będziesz mnie znowu cały dzień unikał. - oświadczyłam stanowczo. Sasuke uniósł brwi ku górze.
- Bo?
- Bo nie na tym miał polegać ten wyjazd! - wyrzuciłam ręce ku górze. - Przyjechałam tu, bo ponoć potrzebowałeś pomocy. A póki co, siedziałam cały wczorajszy dzień sama w pokoju!
- Nie wiem czy sobie zdajesz sprawę z tego, że to wszystko to nie był mój pomysł. - założył ręce na piersi. - Sam sobie świetnie radzę.
![](https://img.wattpad.com/cover/120304826-288-k317342.jpg)
YOU ARE READING
Życie może być mylące || SasuSaku | ZAKOŃCZONE
FanfictionOPOWIADANIE W TRAKCIE KOREKTY "Nie ukrywam, że gdyby ktoś się mnie zapytał, jak spieprzyć sobie pierwszy dzień, w pracy, to podałabym przynajmniej cztery sposoby od ręki. Ba! Może nawet i pięć. Jednak żaden z nich, powtarzam żaden, nie...