12. Jeden krok do przodu, dwa kroki do tyłu.

1.3K 80 18
                                    

 Nie byłam w stanie nic wyczytać z jego twarzy. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, aż w końcu powiedział:

 - Nie, raczej nie. - spodziewałam się odmowy, ale dzisiaj to brzmiało inaczej, jakoś tak łagodniej? Jego ton głosu miał zabarwienie przepraszające.

 - Na pewno? - dopytałam jeszcze wbijając w niego spojrzenie. - Mam w domu... - dawaj przekonujący argument. - ...jedzenie.

 Brawo.

 Milczał, a ja przez chwilę pomyślałam, że może się zgodzi.

 - Nie, dzięki. - mruknął w końcu.

 Wysiadłam z auta i nim zamknęłam drzwi, rzuciłam jeszcze:

 - Do poniedziałku.

 Nie odpowiedział. Ruszyłam w kierunku odpowiedniej klatki.

 Dopiero gdy stanęłam w progu, Sasuke odjechał.

 Nie byłam do końca pewna czy po prostu sama sobie tego nie wmawiam, ale wydawało mi się, że coś się zmieniło, że Sasuke był trochę innym Sasuke.


 Chyba Uchiha nie odpowiedział, żeby mnie nie rozczarować. W poniedziałek, oczywiście go nie było, albo raczej unikał mnie, bo Hitori był święcie przekonany, że go widział. Nie pozwolił mi siebie zobaczyć przez kolejny cały dzień, a ja zaczynałam mieć wrażenie, że robię jeden krok do przodu i dwa kroki do tyłu jeśli chodziło o sprawę "Tajemnicza przeszłość Sasuke".

 Miałam wrażenie, że pójście na siłownię we wtorek było kompletnie bez celowe, ale po raz kolejny nie miałam innego punktu zaczepienia. To było jedyne miejsce, w którym mogłam spotkać Sasuke. Pogodziłam się już z moim losem desperatki i na siłowni kupiłam karnet miesięczny. Kiedy skończyłam się przebierać i wiązałam akurat buty, mój telefon zadzwonił.

 Nieznany numer.

 Coś mnie tknęło, żeby odebrać.

 - Halo?

 - Gdzie jesteś? - zapytał bezceremonialnie głos Sasuke, a moje serce zabiło szybciej.

 - Skąd masz mój numer? - zapytałam opuszczając szatnię, skierowałam się pośpiesznie do odpowiedniej sali. Był tu, musiał być.

 - Nieważne, gdzie do cholery jesteś? - zapytał nerwowym tonem, a moja ekscytacja przestała rosnąć. Coś było nie tak.

 - W siłowni. - odburknęłam, stając przed odpowiednimi drzwiami.

 - Wracaj do domu. - warknął, a ja wywróciłam oczyma. Położyłam dłoń na klamce, pewnie był w środku i chciał mnie przegonić, zanim go znajdę.

 - Nie pozbędziesz się mnie. - odpowiedziałam nieco rozbawionym tonem i weszłam do środka.

 Momentalnie przystanęłam.

 - Muszę kończyć. - powiedziałam do Sasuke i długo się nad tym nie zastanawiając - zakończyłam rozmowę.

 - Tak myślałam, że znowu tu przyjdziesz. - powiedziała Amelia.

 Siedziała idealnie wyprostowana na ławce naprzeciwko, swoje długie kasztanowe włosy upięła w wysokiego kuca i teraz miałam już pewność, jej oczy były niebieskie. Nie był to tak wyjątkowy odcień jak od Naruto, ale nie potrafiłam jej tego odmówić. Miała piękne oczy. Cała była piękna. Aż zazdrość kuła mnie od środka. Z gracją baletnicy podniosła się na nogi i zrobiła parę kroków w moją stronę.

 Mimo tego, że poruszała się jak motyl, coś w jej oczach sprawiło, że poczułam się jakby na mnie szarżowała.

 - Też mi miło. - mruknęłam wsuwając dłonie do kieszeni dresów, żeby dziewczyna nie mogła zobaczyć jak nerwowo zaciskam palce. Wyglądała na miłą, ale kiedy teraz patrzałam jej w oczy, od razu jej nie polubiłam. Ten sposób w jaki na mnie patrzyła, z taką obleśną wyższością.

Życie może być mylące || SasuSaku | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now