17. Niespodzianka.

1.4K 83 46
                                    

 Kiedy skończyłam opowiadać mu jak mniej więcej przebiegł mój tygodniowy wyjazd z Sasuke. Itachi przez dłuższą chwilę myślał, potem zamrugał parokrotnie, następnie wstał, przeprosił mnie ponownie i po prostu wyszedł.

 Super. Dzięki za pomoc.

 Po tym wszystkim po prostu zaszyłam się w pokoju mając nadzieję, że moi znajomi po prostu pozwolą mi leżeć bez końca i oglądać seriale.

 Od mojego powrotu minął tydzień.

 Tydzień bez Sasuke.

 Nie odezwał się, nie napisał, nie zrobił kompletnie niczego.

 Ale czy ja faktycznie na cokolwiek liczyłam?

 Przecież poznałam go już dostatecznie, żeby zdawać sobie sprawę z tego, że tak się zachowa.

 Ale i tak mimo wszystko miałam jeszcze jakąś nadzieję, co nie? Jestem taka żałosna.

 Do tego drużyna siódma została przeniesiona w inne miejsce pracy, dlatego też szanse na zobaczenie Sasuke zmalały do zera. Przestałam się także łudzić, że zobaczę go na siłowni i karnet oddałam Ino.

 Kolejny tydzień spędziłam na pracy, starając się skupić na niej tak bardzo, żeby móc nie myśleć o Sasuke. Hitori postanowił, że przez najbliższy czas nie można mnie zostawiać samej, dlatego on wraz z niechętnym Tazukim i bardzo chętnym Naruto - zajmowali mi wolne popołudnia. I tak dotrwałam do końca kolejnego tygodnia i chyba zaczynałam już do siebie dochodzić po tym wszystkim co się wydarzyło. Jedyne co mnie dziwiło to fakt, że Itachi się nie odzywał, do tego przy naszej ostatniej rozmowie niewiele się odzywał i był jakoś zbyt poważny, a to w przypadku jego osoby może podchodzić po symptomy jakiejś poważnej choroby.

 Przełom tej sytuacji nastał w sobotę wieczorem.

 Chłopaki przyszli do mnie oglądać film, Ino gdzieś się wybierała na noc, Hinata zaszyła się w swoim pokoju, a Tem miała nocną zmianę w pracy.

 Siedziałam po środku kanapy opychając się czipsami, z jakąś dziwną kupą na głowie i okularami na nosie, bo telewizor był za daleko. Wtedy też usłyszeliśmy pukanie.

 Spojrzałam błagalnie po bokach.

 - Serio? - jęknęłam nie widząc żadnego entuzjazmu ze strony znajomych. - Ehh, dobra, pójdę se sama otworzyć, a jak to będzie morderca, to was będzie zżerać poczucie winy.

 Wyszłam do przedpokoju i zerknęłam przez wizjer, ale na korytarzu było ciemno, przez co widziałam tylko sylwetkę postaci.

 Westchnęłam ciężko i przekręciłam zamek, następnie bardzo powoli zaczęłam otwierać drzwi, a kiedy światło z pomieszczenia oświetliło osobę stojącą na zewnątrz, poczułam jak moje serce się zapada.

 Po prostu nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Stałam jak wryta i gapiłam się na niego szeroko otwartymi oczyma.

 - Kto to? - usłyszałam za sobą głos Hitoriego, który od razu przystanął widząc co się dzieję. - O co tu...

 Nie skończył, bo w przedpokoju pojawili się też Naruto i Tazuki.

 - Co ty tu robisz? - warknął zielonowłosy, a mnie zdziwiło jego agresywne nastawienie. Nagle poczułam jak ktoś mnie ciągnie i blokuję w swoim uścisku. Podniosłam głowę do góry.

 - Naruto, co ty wyprawiasz? - mruknęłam, zastanawiając się co tu się odpierdala za szopka.

 - Nie pozwolę ci jej znowu skrzywdzić. - powiedział blondyn i co mnie zdziwiło najbardziej - był śmiertelnie poważny, a to jest do niego kompletnie niepodobne.

Życie może być mylące || SasuSaku | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now